sobota, 17 stycznia 2015

Od Emmy CD. Hamony

 - O co ci tak właściwie chodzi?! – prychnęłam. – Pojawiasz się nagle i psujesz wszystko, jakby ci to sprawiało przyjemność.
- Skąd wiesz, że nie sprawia? - zapytała kpiąco wadera.
- Wiesz, można porobić o wiele więcej interesujących rzeczy niż psuć innym nastroje. – wtrąciła się Moon.
- Ty byłaś tutaj cały czas, hm? – zapytałam czując, że narasta we mnie złość. – Byłaś i nas obserwowałaś, i nagle zachciało ci się troszkę nas podręczyć?
- Co za pech! Tak się składa, że to moje miejsce, a wy się w nie wprosiłyście. Zmiatajcie stąd to może nie zrobię wam krzywdy.
- Co niby możesz mi zrobić, hę? Zabić? Och, proszę cię bardzo! Nie boję się śmierci, jak ci się wydaje. Boje się czegoś innego, czegoś, czego ty nie znasz i nigdy nie poznasz! 
- Niby, co to jest? – wadera rzuciła mi pogardliwe, pełne wyższości spojrzenie, jakby była królową.
„Uspokój się, Emma.” – mówiłam w duchu. – „Chcesz jeszcze mieć na pieńku z Wilkiem Śmierci?”
Spojrzałam w górę. Widok, który zobaczyłam nie był normalny. Był przerażający.
- Ventusy. – jęknęłam. – Moon musimy uciekać!
Złapałam waderę i pociągnęłam drogą powrotną. „Ona je przywołała?” – myślałam. – „Jest Wilkiem Śmierci, ale żeby móc przywołać ventusy…”
Zerknęłam w tył. Moon biegła za mną, a za nią biegła… Hamona? Była za nami, a w jej oczach spostrzegłam ledwie widoczne iskierki strachu. 
- Co to w ogóle są te ventusy? – zawołała zasapana Moon.
- To duchy burzy. – odpowiedziałam. – Nie są, no cóż, zbyt przyjaźnie usposobione.
- Co one tu robią? – spytała.
- Nie mam pojęcia. Jesteśmy poza terenami Watahy. Musimy się do niej dostać. Tam nie mogą polecieć.
- Czemu?
- Watahę chroni Bariera. – odpowiedziałam, a potem zawołałam do Hamony: - Myślałam, że to twoi kompani, hm? Nie przywołałaś ich?
- No coś ty! – zawołała, a w jej głosie można było usłyszeć wyraźna frustrację. – Tylko sama Śmierć to potrafi…
- No to musimy się pospieszyć! – krzyknęłam i przyśpieszyłam biegu.

< Hamona? Moon? :O >

Od Deatha CD. Telary

Telara podziwiała piękno i urodę natury, a ja podziwiałem piękno i urodę Telary. Wyglądała na taką szczęśliwą. Na sto procent był dzisiaj jakiś specjalny, ważny dzień, w którym zawsze jest radosna... a może jest na odwrót...? Może dziś jest rocznica dnia w którym wylała wiele łez, więc poprzysięgła sobie, że zawsze będzie twarda i szczęśliwa w ten dzień...? Postanowiłem jednak już więcej nie pytać i nie drążyć tematu, gdyż kiedy powiedziała, że to "nic" i, że tak po prostu jest sobie szczęśliwa, wiedziałem, że albo to prawda, albo po prostu nie chce, ani nie ma zamiaru mi o tym mówić. Chciałem wierzyć, że to ta pierwsza opcja...
Ułożyłem się wygodnie na kamieniu wpatrując się w radosną, skaczącą w różne strony, niczym jasny, zgrabny płomyk ognia i zapału, Telarę. Podeszła do strumienia i napiła się wody. Podszedłem do niej nieśmiało.
- Co tak stoisz? - zapytała z uśmiechem, po czym pchnęła mnie niby "niechcący" do wody.
- Hej! - zawołałem ze śmiechem ochlapując wilczycę. Ona cofnęła się gwałtownie, wzięła rozbieg i... wskoczyła do wody z głośnym pluskiem ochlapując wszystko dookoła.

<Telara? :D>

Od Cosmo CD. Ili

Przez chwilę zastanawiałem się nad słowami wadery. Kto mógłby chcieć mnie wykorzystać? Przecież byłem tylko małym wilczkiem, trochę za poważnym na swój wiek, mogłem tylko rozbijać czasami różne rzeczy, chronić się trochę... przecież w naszej watasze jest MNÓSTWO wilków z mocami lepszymi i silniejszymi ode mnie! Dlaczego ten ktoś chciałby wykorzystać akurat mnie? Tyle pytań ciskało mi się na język...
- Nie rozumiem... dlaczego akurat mnie? Jest we mnie coś wyjątkowego? To ze względu na pochodzenie? Co się stało? - zasypywałem Ile pytaniami. - Wyjaśnij...
- Dobra, ok - przerwała mi. - Wyjaśnię wszystko dokładniej...



<Ila? x3>

Od Ryana CD. Arisy

- No jak to „gdzie”? To już zapomniałaś? - zaśmiałem się. - Jeśli faktycznie, to pozwól, że ci przypomnę, ponieważ, gdyż, iż, albowiem zaproponowałaś, abyśmy poszli w stronę jaskiń, bym mógł znaleźć jakąś dla siebie!
- Aaaaaaaaaaaaaaa... - Arisa przeciągnęła tą głoskę, po czym pacnęła się w czoło i zaśmiała się. - Już pamiętam!
Szliśmy chwilę dalej w milczeniu. Było tak cicho, pięknie i spokojnie. Dało się dosłyszeć jedynie cudne świergotanie leśnych ptaszków, chowających się w obliścionych koronach drzew. Postanowiłem rozpocząć jakiś nowy temat.
- Hej... wiem, że kobiety nie przystoi, a nawet nie wolno pytać o wiek, ale chciałbym, tak z ciekawości, wiedzieć, ile masz lat. - ponownie wyszczerzyłem zęby.
- Ech... sama nie wiem, czy ci powiedzieć. - Pchnęła mnie łapą a na jej twarzy namalował się uśmiech.
- Och... no to może ja ci powiem ile mam lat, a lat mam trzy. - zmrużyłem zabawnie oczy. Wadera zachichotała.
- A ja jestem od ciebie o rok młodsza. - zadała mi zagadkę. Nie byłem zbyt dobry z matematyki, więc sięgnąłem gdzieś, chen pamięcią, aby sobie przypomnieć... miała dwa lata x3. Niedaleko później znaleźliśmy się przy jaskiniach, a ja wybrałem sobie jakąś ładną i w miarę przytulną. Nie było tam tak... tak jak w poprzedniej watasze.
- To może gdzieś teraz pójdziemy? - zapytałem.
- Wiesz... jest już późno. Muszę chyba wracać do domu... wiesz jaka jest matka. Cały czas nic, tylko ślęczy i wyznacza konkretne położenie księżyca, bo jeśli się nie zjawię, to sama będę musiała robić sobie kolację... pff... rodzice. Niby jestem taka nieśmiała, ale naprawdę, czasami po prostu mam ich dość... więc będę spadała. Spotkajmy się jutro na plaży. Może będzie tam mało wilków...?
- Tak jest! - zasalutowałem z uśmiechem na twarzy. Kiedy wadera odeszła, usiadłem na mokrej glebie przed swoją jaskinią i zacząłem się zastanawiać, ile to ja bym oddał za to, żeby mama zmuszała mnie do kładzenia się spać o zbyt wczesnej godzinie...

<Arisa? ^^>

Od Matta CD. Hamony

Wadera spojrzała na mnie zaskoczona po czym gniewnie spojrzała na mnie...
-Myślisz, że...
-Tak, wiem. Pod wpływem gniewu działam zbyt pochopnie- przerwałem jej, akcentując ostanie słowa i wykrzywiłem twarz w grymas niezadowolenia- Przepraszam... - jakoś to słowo nie chciało mi przejść przez gardło - Nie chciałem cię urazić...
Wadera nic nie odpowiedziała dalej mierząc mnie groźnym wzrokiem.
Zaśmiałem się po czym zepchnąłem ją do wody. Wadera wynurzyła się i ochlapała mnie wściekle.
-Słodko wyglądasz jak się złościsz - zaśmiałem się cicho...

<Hamona?>

Od Cole'a CD. Emmy

Serce mi drżało. Zapanowała cisza. Podbiegłem do Emmy.
- Nic ci nie jest? - wyszeptałem, jak najciszej tylko umiałem. Ona jedynie pokręciła przecząco głową a ja odetchnąłem z ulgą. Tylko w oddali gdzieś chen, na krańcach tych zimnych, nieprzyjaznych i oschłych terenów dało się słyszeć ponure pohukiwanie sowy. Wiatr powiewał złowrogo targając wyschnięte liście martwych drzew. Coś było nie tak... wiedziałem, że Oral nie dałby Emmie uciec, od, nagle, po prostu... miała służyć za przynętę, okej. Ale... ale coś mi silnie mówiło, że... że nadal pełni tą funkcję! Podzieliłem się tą informacją z Hitaishi.
~ Też mam takie podejrzenia, Cole. Musimy zachować ostrożność. Najlepiej wynosić się stąd razem z Emmą. To nie jest wasza walka. Nie możemy was narażać... - powiedziała do mnie śnieżnobiała wadera.
~ Dobrze... ale co jeśli właśnie o to chodziło Oralowi? Co jeśli wykorzysta naszą ucieczkę do własnych celów? Hm? - odparłem telepatycznie. Miałem szczęście, gdyż Hitaishi nauczyła mnie tego podczas podróży. Pokazała mi również jak blokować swój umysł, na wypadek, gdyby wróg chciał wyciągnąć ze mnie informacje poprzez czytanie w myślach. W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli i pytań, których wcale nie byłem w stanie zadać. Wadera nie odezwała się więcej. Najwidoczniej nad czymś myślała. Navarog wpatrywał się w milczeniu w żółte ślepia Orala.
- Słuchaj, Cole... - wyszeptała Emma. - Ja... czy to prawda, że zaklinałeś się, że sprowadzisz mnie z powrotem...? Tak jak ukazał to Oral?
- Tak. - Odparłem kończąc rozmowę. Nie chciałem o tym mówić. Kiedy dowiedziałem się, że Emma faktycznie widziała to, co mówiłem, strasznie się zaczerwieniłem... nie chciałem, żeby to tak wyszło!
- A... czy to prawda, że... że Navarog... że on... on faktycznie chciał oddać za mnie... swoje życie? - zapytała wilczyca wysokim, niedowierzającym głosem.
- Tak, to prawda. - Odpowiedziałem krótko.
- Ale... za co? - Wilczyca wlepiła wzrok w brudną i wilgotną glebę. - Co ja takiego wielkiego zrobiłam, że nagle wszystkie inne wilki chcą mnie ratować? Kim ja jestem?! Jestem nikim! Dlaczego...
- Emma... - zacząłem mówić buntowniczym tonem, czując, że narasta we mnie złość i zapał. - A spróbuj jeszcze raz powiedzieć, że jesteś nikim! Spróbuj tylko! Jesteś niezwykłą, nieprzeciętną, potężną waderą z wielkim potencjałem i czystym sercem! Nawet nie wiesz ile wilków dałoby wszystko, aby móc cię poznać, zaznać twej wielkoduszności i wspaniałomyślności, spędzając z tobą trochę czasu! Mnie przypadł ten zaszczyt i mogłem spędzić z tobą wiele miesięcy! Navarog chciał oddać za ciebie swoje własne, cenne życie, bo sam dobrze wiedział, że nawet on, wielki i potężny Wilczy Książę jest przy tobie nikim! Bo wiedział, że masz w sobie ukrytą, nieopisaną moc, która jest w stanie przywrócić pokój, chociażby i na całym świecie! Więc skończ wreszcie zaniżać swój poziom i poczucie własnej wartości i przestań idiotko gadać, że jesteś nikim!!! Hm! Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie, bo ja...
- No proszę, proszę! - zaśmiał się szyderczo Oral swoim zimnym, nieprzyjemnym, ochrypłym głosem. - "Wielki Wilczy Książę" i PRAWDZIWY najpotężniejszy wilk na świecie znów stają razem oko w oko, hm! Oczywiście wiesz dobrze, że jeden z nas zginie dziś w tej walce... ale za nim do niej przystąpimy, musisz coś wiedzieć... tym kimś na pewno nie będę ja!

<Emma? Z wiadomych Ci przyczyn, opo krótkie... ale jak chcesz, to możesz zostawić mi końcówkę walki, bo mam fajny pomysł... błu, ha, ha, ha, ha... tylko nie uśmiercaj Orala xD>

Od Hamony CD. Matta

Rzuciłam Mattowi niezadowolone spojrzenie. Czemu musiał przyjść akurat tutaj?
-Jednak miałaś rację. Ja... - zaciął się.
-Co "ty"? - warknęłam. Dalej byłam na niego zła.
-Ej, ej... Nie złość się mała.
-Ha, ha, ha...
-No. Więc... Miałeś rację.
-Już to mówiłeś. - prychnęłam.
Basior spojrzał na mnie.
-Hamona, ja...
Matt zaskoczył mnie... Po raz pierwszy użył mojego imienia. Ale nie dałam niczego po sobie poznać. 
-Hamona, ty... Ja ci wierzę.

<Matt? Nie mam już weny XD>

Od Matta CD. Ecclesi

Spojrzałem na nią porozumiewawczo po czym spojrzałem na daniela. Ecclesia wybiegła ze swojej "kryjówki" i wskoczyła na plecy zwierzęcia. Po chwili walki daniel przewrócił się na ziemię nieżywy.
-No, nie źle! - udałem zdumienie i podszedłem do niej z uśmiechem - Nawet nie musiałem ci pomagać - zaśmiałem się.
Wadera odpowiedziała uśmiechem po czym zaczęła posiłek. Wpatrywałem się w nią...
-Coś nie tak? - zapytała, spoglądając na mnie.
-Nie... nic - uśmiechnąłem się.
-A ty nie jesz? - podniosła głowę.
-Nie, dziękuję. - mrugnąłem do niej. - Nie jestem głody, ale ty zjedź aby nabrać sił - uśmiechnąłem się.

<Ecclesia?>

Od Telary CD. Deatha

-Nie wiem. - zaśmiałam się - Chyba mam dobry humor i również zapowiada się piękny dzień - spojrzałam na niebo.
-Zawsze jesteś taka uśmiechnięta? - zapytał .
-Często... - spojrzałam na niego - Ale, jak każdy, mam też gorsze dni - uśmiechnęłam się do niego - O... Zobacz - powiedziałam radośnie podbiegając do wodopoju.
-Zaraz wystraszysz wszystkie zwierzęta - chyba dostrzegłam na jego twarzy mały uśmiech.
-Oj tam... - zaśmiałam się, podbiegając nad brzeg jeziora - Jak tu pięknie! - zachwyciłam się, rozglądając dookoła...

<Death?>

Od Hamony CD. Moon

-Myślisz, że się ciebie boję? - zakpiłam z Moon.
-Mnie...? Nie powiem, że mi zależy, ale... - opowiedziała Moon.
-Ale mnie tak. - wcięła się Emma.
-Nie przeszkadzaj, kiedy inni rozmawiają. - odcięłam się. Emma spojrzała na mnie nienawistnym wzrokiem.
-Ale się boję... - zadrwiłam.
-A powinnaś. - warknęła Emma.
-Właśnie. - poparła ją Moon robiąc przy tym minę typu: "Jesteś po prostu dziwna".
-Eh... Dlatego właśnie lubię być sama. - westchnęłam. Obie wadery spojrzały na mnie niewiele rozumiejącymi spojrzeniami.
-I czego się gapicie, co?- warknęłam.
-I czego się gapicie...- zaczęła przedrzeźniać mnie Emma. Rzuciłam jej spojrzenie pełne wyższości i pogardy.

<Emma, Moon?>

Od Matta CD. Hamony

Zaśmiałem się ironicznie i wstałem z ziemi otrzepując się. Jeśli ta wadera sądziła, że nic o niej nie wiem to była w błędzie. Dzięki moim oczom mogłem się o niej wszystkiego dowiedzieć i tak też wtedy zrobiłem.
Zaintrygowała mnie nazywając mnie dzieciakiem...
Wadera była niedaleko, czułem to. Poszedłem za jej tropem, dochodząc do małego jeziora ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
Po chwili moje oczy zmieniły kolor i zobaczyłem ją siedząca na głazie, na brzegu jeziora.
Powoli podszedłem do niej i dotknąłem ją łapą.
-Co?! - krzyknęła gniewnie na powrót stając się widzialna...
-Oj, nie złość się - uśmiechnąłem się ironicznie, siadając koło niej, po czym spoważniałem...

<Hamona?>

Od Arisy CD. Ryana

-Ale to nie będzie dla mnie łatwe - trochę spoważniałam po czym spojrzałam na niebo - Jestem już taka od dzieciństwa... Nie wiem czy stanę się bardziej odważna... Ale na pewno z twoją pomocą mi się uda - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się przyjaźnie. 
Basior uśmiechnął się i powiedział:
-No to zaczynamy terapię - zaśmiał się.
-Wcale nie jestem chora- spojrzałam na niego gniewnie, po czym zaśmiałam się.
-Chodzi o to żebyś nie była taka nieśmiała...
-Wiem, - uśmiechnęłam się delikatnie - tylko się z tobą droczyłam - o ciszej po czym zarumieniłam się, uświadamiając sobie co przed chwilą powiedziałam - To gdzie idziemy? - zapytałam śmielej aby zmienić temat...

<Ryan?>

Od Ecclesi CD. Matta

- No proszę. - uśmiechnęłam się. - To dobrze, że chcesz iść na śniadanie, bo ja też zgłodniałam.
- Ale nie... nie chodzi mi o to. Chciałem się jakoś odwdzięczyć za tamto wczorajsze, więc chciałbym coś dla ciebie upolować, żebyś nie musiała się męczyć... - Matt podrapał się po skroni. Był bardzo miłym basiorem. Lubiłam go ponadprzeciętnie.
- Och, dziękuję, dziękuję, Matt, ale zaraz wychowasz mnie na rozwydrzoną dziunię! - zaśmialiśmy się razem. - Musisz dać mi też się rozerwać i zapolować!
Ruszyliśmy przed siebie. Zaczailiśmy się na małej polance i obczailiśmy sobie zdobycz. Był nią wielki, rosły, biały, wyglądający przepysznie daniel.
<Matt? :D>

Od Ili CD. Cosmo

- Tak, to prawda. - Powiedziała Diamond z namalowanym uśmiechem na twarzy. Była jakoś dziwnie energiczna, jak na to, że niedawno urodziła dwa szczeniaki. - To Nero i Cosmo.
Przedstawiła mi kolegę, którego znałam i innego wilczka. Najwidoczniej jego brata.
- Och, lubię takie śliczne szczeniaki. - Zachwyciłam się.
- To może chciałabyś wyjść z Cosmo na spacer? Cały czas siedzi w domu, a ja nie mogę się nim zajmować, bo sama jestem bardzo zapracowana i mam wiele spraw na głowie. - zaproponowała.
- Jasne. Dlaczego nie? - przytaknęłam głową i zachęciłam gestem Cosmo do podążania za mną. Gdy znaleźliśmy się dalej od jaskini Diamond, mały basiorek zapytał:
- Co się stało? Dlaczego mnie tak wyciągasz?
- Słuchaj... nie mam zielonego pojęcia, o co chodzi, ale pojawił się wilk, który twierdzi, że chce złożyć na tobie jakąś dziwną pieczęć i wykorzystać twoje niezwykłe moce, do ulepszenia samego siebie...

<Cosmo? c:>

Od Deatha CD. Telary

- Oo... widzę, że już się obudziłaś? - powiedziałem z przekonaniem do śnieżnobiałej wadery, która właśnie zajęła miejsce obok mnie.
- Ale... yyy... co ty tu robisz? - Popatrzyła na mnie z lekkim zdumieniem. - Chyba nie siedziałeś tu przez całą noc, co?
- Ee... nie... no coś ty. Miałem się gdzie podziać. - palnąłem byle głupstwo, kombinując nad jak najszybszą zmianą tematu.
- To dobrze. - odparła rozpromieniona Telara. Było widać, że jest jakoś tak dziwnie, nietypowo szczęśliwa. Chciałem zapytać ją z czego tak się cieszy, ale nie miałem jakiejś szczególnej odwagi.
- Hm... to może pójdziemy nad wodopój, na śniadanie? - zaproponowałem, gdyż byłem troszeczkę głodny.
- Pewnie! To bardzo dobry pomysł! - powiedziała radośnie. - Zgłodniałam, od wczoraj nic nie jadłam i myślę, że przyda mi się porządne śniadanko.
Ruszyliśmy razem przez las, a ja uważnie obserwowałem Telarę.
- Słuchaj... czy dziś jest coś ważnego? Jakiś dzień, przez który jesteś szczęśliwa? - zapytałem w końcu z zaciekawieniem.

<Telarciu? ;*>

Od Hamony CD. Matta

Westchnęłam poirytowana.
-Słuchaj no mnie Glonomużdżku!
Matt wyglądał na urażonego nowym przezwiskiem.
-Możesz mi nie wierzyć, ale istnieje tylko kilka przypadków w którym wilki zachowują się tak jak ty: porzucenie przez rodzinę, ucieczka z dala od watahy i ciężkie przeżycia oraz wymordowanie rodziny lub watahy. A czytanie z uczuć to jedna z moich mocy.
Basior milczał, a po chwili zapytał:
-Czytasz z UCZUĆ?
-Dokładnie - potwierdziłam.
Wilk zastanawiał się przez chwilę po czym rzekł:
-W takim razie, wiesz, powiedz mi dlaczego się tak zachowujesz.
To pytanie mnie zaskoczyło. Matt zrobił minę która miała jednocześnie wyrażać triumf i pogardę.
-Widzisz. WCALE nie umiesz czytać z uczuć. Jesteś zwykłą oszustką.
To stwierdzenie wyprowadziło mnie z równowagi. Rzuciłam się na wilka, przygwoździłam do ziemi po czym wyszeptałam:
-Widzisz TYLKO JA wiem dlaczego się tak zachowuję, a jeśli myślisz, że ci to zdradzę to jesteś w błędzie. - kolejne słowa wychodzące z moich ust były wymawiane coraz bardziej bardziej jadowitym tonem - Lepiej nie zadzieraj z Wilczycą Śmierci, młody. TO TY jesteś niegodny zaufania. A teraz żegnaj. - po tych słowach zamieniłam się w dym i wzbiłam się w powietrze.

<Matt?>