wtorek, 4 sierpnia 2015

Od Serine'a CD. Ceiviry

Spojrzałem w dal, zastanawiając się nad pytaniem. Faktycznie, pierwsze zdarzenie nie skończyło się pozytywnie. Do dziś pamiętam te wyblakłe oczy Ceiviry, jej bezsilność, gdy zabierali ją do najgłębszych lochów. Wciąż słyszałem triumfalny śmiech Chance. I nie mówię tu tylko o ślubie. Kiedy rzuciła na mnie urok, myślałem, że jakoś się jej oprę Jednak jej czary były silniejsze. Z dnia na dzień plewiła moje uczucia, duszę i dobro, które zostało mi z dzieciństwa. 
- Myślę, że to doby pomysł - powiedziałem dalej patrząc się na horyzont. Na moje słowa wadera krzyknęła piskliwie z radości i uścisnęła mało co nie dusząc mnie.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję...
- Dla mojej księżniczki, wszystko - cmoknąłem ją w czubek głowy, ponownie zanurzając pysk w jej włosach. - Wiesz co? Wiem, kto błędzie równie zachwycony ową wiadomością. 
- Nie - uśmiechnęła się z niedowierzaniem. 
- Tak - mruknąłem. - Rorelle będzie zachwycona. 
***
Nie mieliśmy jak wysłać powiadomienie o naszym przybyciu, więc ustaliliśmy, że przylecimy nie zapowiedzianie. Wróciliśmy do jaskini i od razu położyliśmy się i zasneliśmy. Rano przebudziliśmy się przed świtem i wylecieliśmy jak najszybciej. Oboje byliśmy jeszcze rozespani.
- Dobrze spałaś? - spytałem l, aby przerwać usypiającą ciszę.
- Yhym - mruknęła w odpowiedzi. 
Była zmęczona, choć za wszelką siłę chciała to ukryć. 

Po tak długiej podróży miałem wrażenie, że skrzydła odrywają mi się od reszty ciała. Łapy miałem jak z waty, gdy wylądowaliśmy, a powieki stawały się coraz cięższe. Ilekroć przymykałem ślepia, później coraz trudniej przychodziło mi je otwierać. Lecz kiedy usłyszałem twardy, ale łagodny głos matki, od razu postawił mnie na łapy. Niestety nie zdołałem ukryć zmęczenia. 
- Serine! - uścisnęła mnie lekko. - Ceiviro. - Teraz zwróciła się do wadery obok. Także obdarzyła ją uściskiem. - Jak miło was widzieć! Choć muszę przyznać, myślałam, że będziecie trochę później. 
Razem z Ceivirą zrobiliśmy takie miny, na których widok, Rorelle zachichotała cicho. No bo skąd wiedziała o planach przybycia tutaj? 
- Oj, chodźcie już, wyglądacie jak po jakimś maratonie. - Rorelle spojrzała na nas i zaprowadziła nas do naszej jaskini. 
Droga na naszego "domku" prowadziła przez główny placyk i drogę znajdującą się po środku szeregu jaskiń, więc większość wilków zdążyło nas przywitać skinięciem łba czy uśmiechem. 
- Skąd wiedziałaś o naszym przybyciu? - zwróciłem się do Rorelle. Wadera uśmiechnęła się pod nosem. 
- Matczyny instynkt - odparła. 
Przewróciłem oczami i westchnąłem. 
- O. - Rorelle niemalże krzyknęła. - Jesteśmy.
Wprowadziła nas do środka, pożegnała i zostawiła samych.

<Cei? :U U mnie za ciepło, by coś wymyślić. A, i sory za ewentualne błędy>