sobota, 23 sierpnia 2014

Od Veyrona CD. Diamond

- A jaki to domek? - dopytywała Diamond.
- A, drewniany. - uśmiechnąłem się pod nosem wchodząc na klif razem z waderą.
- Ha, ha, jakie śmieszne... - wadera uniosła brwi.
- No a jaki ma być? - wzruszyłem ramionami. - A co do moich mocy, to jeśli będziesz chciała, mogę ci coś pokazać.
- Em... no dobra. A skąd wytrzasnąłeś ten domek?
- Porzucił go pewien człowiek... stary rybak.

<Diamiś?>

Od Susan CD. Deatha

-Oj tam oj tam... Na pewno połowa wader się za Tobą ogląda!
-Haha, bardzo śmieszne....
-Mówię poważnie... Te blizny są super...
-Serio? - obejrzał swoje futro.
-No. Też mam taką, pod szyją... - wyciągnęłam szyję i pokazałam mu znamię w kształcie węża.-To podobno znak leczących... - zniżyłam głowę i popatrzyłam na Deatha.

<Deathuś?>

Od Sirdena CD. Mony

-To się cieszę - też się uśmiechnąłem.
Pacnąłem ją łapą w głowę. Ona zrobiła to samo. Po chwili leżeliśmy na ziemi machając łapami. Już nie pamiętam kiedy się tak śmiałem...

<Mona?>

Od Diamond


Przechadzałam się po terenach watahy. Słońce dość mocno świeciło, ale dało się wytrzymać(choć z moją wodną naturą było gorzej). Pomyślałam, że chciałabym znaleźć jaką fajną jaskinię, w której miałabym swój zakątek, miejsce, w którym schroniłabym się przed słońcem. Nagle usłyszałam jakiś szelest za sobą. Może to jakiś wilk?
- Kto tam? - spytałam. - Pokaż się!
Wtedy pokazał się...


<Ktoś? Nudzi mi się...>

Od Deatha CD. Mell

- Ech... daj spokój. - machnąłem łapą. - Nie chcę cię obarczać swoimi problemami...
- Nie dam. Proooooszę! - spojrzała na mnie oczami ze Shreka. 
- Ym... no... dobra. Kiedyś nie byłem taki szpetny jak dziś. Byłem całkiem ładny. Miałem doskonały wzrok i potrafiłem dostrzec praktycznie wszystko. Jak to mówią "Miałem sokoli wzrok". Prowadziłem wspaniałe życie. Była jednak pewna wadera, którą pokochałem. Z wzajemnością... a przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak nie tylko ja pałałem do niej uczuciem. Był również inny basior. Zwali go Evil. A faktycznie był złem wcielonym... ciągle tylko szperał i planował, jakby mnie tu usunąć z "kandydowania". Pewnej zimnej, ciemnej nocy obudził mnie niemiłosierny żar tuż przy mojej twarzy. Ktoś szturchał mnie i krzyczał. Otworzyłem oczy i spostrzegłem pożar. Moja ukochana była przerażona, a wszędzie płonął ogień. Jaskinia została zawalona. Jednak ja ruszyłem aby ją odkopać. Wiedziałem, że zdąży tam wejść tylko jedna osoba. Skłamałem i puściłem ją przodem. Później jaskinia się zawaliła, a ja straciłem przytomność. Gdy już się obudziłem byłem zawalony stertą kamieni. Ledwo co widziałem. Postanowiłem spróbować się podnieść i zwaliłem z siebie stertę kamieni. Cała wataha stała i wpatrywała się we mnie z przestrachem i niedowierzaniem. Spojrzałem po sobie i zobaczyłem, że mam prawie całą spaloną sierść. Od tej pory wyglądam jak potwór. Chciałem podejść do swojej partnerki, ale ona cofnęła się gwałtownie i powiedziała, abym natychmiast odszedł. Zrobiłem tak jak kazała, bo chciałem, żeby była szczęśliwa. Odszedłem. Lecz później zrozumiałem, że to nie była prawdziwa miłość... chodziłem po watahah, ale z każdej mnie wyrzucano. Do kiedy nie trafiłem tu. - zamilkłem.

<Mell?>

WYBACZCIE!

Przez pewien czas nic nie wstawiłam. Wiem... jestem strasznie zła, ale dopiero od jutra będę mogła wstawiać opowiadania, ponieważ do jutra mam 0,00,00,00,00,00... i tak dalej ;___; internetu, ale +/- czwartej znajdziecie tam wszystkie opowiadania, a ja wcześniej nie mogłam Was poinformować. Wiem, wiem... jestem okropna i zła... jeszcze raz przepraszam!
hayden