- Oj, już się tak nie kłóćmy... - potrząsnąłem ją.
- Ale ja lubię się kłócić! - zaśmiała się.
- A, z tymi jeżynami to ja nie żartowałem. Nie jadłem od paru dni. - uniosłem brwi.
- Ou... to weź te króliki. - wsadziła łapę w krzaki i zaczęła w nich czegoś szukać.
- Ee...
- Nie przerywaj. - syknęła.
- Ale to jest...
- Co jest?! - Wyskoczyła z krzaków i spojrzała na mnie.
- Bluszcz trujący...
- Co?! Nie mogłeś powiedzieć trochę wcześniej?! - żachnęła się i zaczęła się drapać bo czynniki bluszczu najwyraźniej dały się we znaki.
- Przecież próbowałem, ale ty mi nie dawałaś! Możemy już z tym skończyć? Cały czas się kłócimy. Mam tego dość! Ty pewnie też.
- No... masz rację. Przepraszam. - wyciągnęła do mnie łapę.
- Ja też. - Uścisnąłem jej dłoń.
<Cassy? Koniec kłótni?>