piątek, 14 listopada 2014

Od Diamond CD. Cobalta

Weszłam powoli. Rzeczywiście, Cobalt miał rację. Wszędzie roztaczał się przepiękny widok. Wpatrywałam się w to wielkimi oczami. W końu wszedł też Cobalt i powiedział:
- I jak? Podoba się?
- Piękne… - powiedziałam rozmarzonym głosem.
Robiło się już późno, więc widać było zachód słońca. Usiedliśmy razem i wpatrywaliśmy się w niego…


<Cobaltuś? <3 Naszła mi ochota na takie romantyczne zakończenie =3>

Od Shai

Od dłuższego czasu nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Boję się wszystkiego. Nie wiem czy dam radę dalej tak żyć. Już nawet nie pamiętam jak wygląda słońce. Chciałam to w końcu zakończyć...
Wstałam dzisiaj znacznie wcześniej. Razem z Kuro poszłam na polanę, ten rozprostował skrzydła przygotowując się do odlotu. W jednej, krótkiej sekundzie kruk wzbił się w powietrze.  Poleciał tylko coś upolować, ale tak naprawdę nie chciałam by był przy tym. Krótką chwilę drogi od polany znajdowało się urwisko. Stanęłam na jego krawędzi. Właśnie miałam pozwolić by moje ciało poleciało na sam dół, gdy usłyszałam spanikowany głos wilka.
-Stój!

<Ktoś? >

Od Cobalta CD. Diamond

Pokręciłem oczami.
-Niech będzie - mruknąłem.
Diamond się uśmiechnęła.
-To gdzie idziemy? - zapytała.
-Niedaleko jest takie wzgórze - powiedziałem.
-No to prowadź - odparła.
Szliśmy najpierw przez kwieciste łąki, potem przez bujne lasy. W końcu doszliśmy. To wzgórze było dosyć duże. A na nim było drzewo i duża skała. Weszliśmy na sam czubek i położyliśmy się pod drzewem. 
-Piękny stąd widok - powiedziała.
-To? To jeszcze nic... wejdź na tą skałę na nami, a dopiero się zdziwisz, stamtąd jest widok na całą watahę - powiedziałem.

<Diamond? ^^ >

Od Diamond CD. Cobalta

- Ach, szkoda, że nie mam aparatu - zachichotałam, po czym dodałam - Ale i tak łapami bym nie mogła się nim obsługiwać... 
- Serio?… - trochę się zarumienił.
- Spoko, jakoś z tego wyjdziesz - mrugnęłam do niego. - A może przejdziemy się? Świeże powietrze dobrze ci zrobi…
- Ok, jak chcesz…
- Nie ja chcę, tylko czy ty chcesz - uśmiechnęłam się szeroko. - Twoja decyzja. W końcu to ty masz się przewietrzyć, nie?


<Cobalt? :-) Spk ;-)>

Od Moon CD. Aventy'ego

Dotarliśmy jednego z wejść legendarnej Jaskini Piasków. Nie miałam najmniejszej ochoty tam wchodzić. Zastanawiałam się chwilę nad sytuacją. Nagle to światełko błysnęło mi po oczach. Dobiegało z tej jaskini.
-Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru tam wchodzić - powiedziałam.
-A co? Boisz się? - zapytał z wrednym uśmieszkiem.
-Nie....to po prostu przeczucie... - powiedziałam.
-Ta...jasne - zaśmiał się.
Jaskinia prowadziła ostro w dół. Miałam już się odwrócić i wrócić do jaskini, lecz ziemia mi się z pod łap osunęła. Razem z Aventy'm wpadliśmy do środka...

<Aventy? >

Od Aventy'ego CD. Moon

Podniosłem się ospale.
- Ech... jeśli twierdzisz, że jest środek nocy, to dlaczego się dziwisz, że jestem zmęczony? - zmrużyłem oczy z lekkim poirytowaniem.
- No co? - chrząknęła. - Idziemy sprawdzić co to za światło i co się za nim czai?
- A mam jakiś wybór? - westchnąłem i spojrzałem na szparę w suficie jaskini.
- Nie. - odparła stanowczo i wypchała mnie na dwór. - A teraz chodź!
Gdy wypadliśmy z jaskini ujrzałem małe, złociste, ale bardzo jasne światełko. Zaczęło znikać w głębi puszczy.
- Idziemy za nim, zgadłem? - uniosłem brwi i zlustrowałem wzrokiem mroczną okolicę. Ruszyliśmy za światłem, gdy nagle zatrzymaliśmy się przed wielką grotą rozpościerającą się wgłąb ziemi.
- Jesteś pewien, że idziemy za światłem...? - przełknęła ślinę - To przecież jest... Jaskinia Piasków...

<Moon?>

Od Serine'a CD. Ceiviry

Cisza. Tylko delikatny szum drzew ją zagłuszał. Przez chwile stałem nieruchomo tracąc wszelkie nadzieje. Myślałem, ze już nigdy nie zobaczę wadery. Nie usłyszę jak sie śmieje, ani jak się złości. Czy to wszystko tak miało się skończyć? Cały czas próbowałem znaleźć kogoś, na kim będzie mi zależeć. Kogoś, kto polubi mnie mimo mojej przeszłości, za charakter. Niestety, kiedy udało mi się to osiągnąć - wszystko się rozpada jak zamek z pisaku. Tyle nad nim pracowałem, ażeby sie rozpadł poprzez małe niedopatrzenie. Te myśli strasznie mnie raniły. Były jak kula u łapy. Nie mogłem sie ich pozbyć, a w dodatku sprawiał, że moja nadzieja powoli umierała. 
Leżałem na trawie wpatrując się w jeden punkt. Ciężar mojego ciała nie pozwalał mi wstać. Zamknąłem oczy. Usłyszałem delikatne dźwięki. Nie potrafię tego opisać. Brzmiał jak mieszanina łagodnych nut i lekkich na prawdę cichych dzwoneczków. Otworzyłem zaspane oczy i ujrzałem postać wilka. Jego ciao nie było... Chciałem, ale składało się z lekko przezroczystych nut. "Wilk" przypominał Ceivirę. Postać spojrzała na mnie i zniknęła w głębi lasu. Pobiegłem za nią. Dogoniłem ja, a kiedy sie zatrzymała przebiegłem przez nią. Dreszcz przeszył całe moje ciało. Postać zniknęła. Znajdowałem sie w ciemnym miejscu. Przypominało lochy lub jaskinię. Usłyszałem głos Ceiviry. Tej prawdziwej Ceiviry. Ucieszony pobiegłem w jego stronę. Głos był wyraźniejszy. Zatrzymałem się przed skrętem. Przez głowę przeleciała mnie myśł, że może to być podstęp, ale w końcu postanowiłem krok, a za nim kolejny. Za zakrętem zauważyłem Ceivirę. Chciałem sie przywitać, ale gdy zobaczyłem White'a mój uśmiech zniknął. Biały basior gotowy był do ataku. To chyba jakies kpiny! Nie zamierzałem z nim walczyć. Nie miałem ochoty tracić na niego siły. Spojrzałem na waderę. Spuściła głowę i zmierzała ku wyjściu. 
- Czekaj! - zawołałem podbiegając. - Możemy porozmawiać... SAMI? - To ostatnie wymówiłem głośniej, aby dać Whitowi do zrozumienia, że chciałbym zostać sam z waderą. 
Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Obejrzała się za siebie i  wzięła głęboki wdech. 
- O co chodzi? - spytała znudzonym głosem. Tyleże to nie było znudzenie, to było zmartwienie. To uczucie malowało jej sie na twarzy. 
- Dlaczego on to robi? - spytałem najłagodniej ja potrafiłem. Tak na prawdę zżerała mnie zazdrość. Sam nie wiem dlaczego. 
Spuściła głowę. 
- Niby co? 
- Gdziekolwiek cie widzę to właśnie z nim - lekko uniosłem głos. 
- Przyszedł mi na pomoc. Tak trudno zrozumieć? 
- Przecież byłem ja. 
- Ale skąd miałam wiedzieć, że przyjdziesz? Nie miałam pojęcia gdzie jestem, byłam przerażona! 
- W takim razie skąd się tu wziął? - spytałem, ale wadera nie odpowiedziała. Zawiesiła głowę jakby była  w jakimś transie. - Cei? - spytałem lekko szturchając ja w ramię. Po chwili ocknęła się. 
- C- co? - spytała lekko przerażona. 
- Nic - powiedziałem bez żadnych uczuć. 

<Cei? D: wiem... Znowu mnie zabijesz :C >

Od Cobalta CD. Diamond

Strasznie zakręciło mi się w głowie. 
-Samantha jest szamanką, jakby co to ona może pomóc - powiedziałem
-To prowadź do jej jaskini - rozkazała
Pokręciłem oczami i chwiejnie podniosłem się z ziemi. Ruszyłem wolnym krokiem, na szybszy nie pozwoliła mi boląca głowa. Po paru minutach tego wolnego kroku dotarliśmy do jaskini Samanthy. Kazała mi wejść, a Diamond zaczekać na zewnątrz. Kiedy wszedłem kazała mi wypić trochę ochydnych ziół które uśmierzają ból. Założyła mi parę bandaży. Powiedziała że na szczęście obyło się na zadraśnięciach. Wyszedłem z jaskini do Diamond. Zachichotała na mój widok. Po jakimś czasie zrozumiałem dlaczego - w tych bandażach na wyglądałem co najmniej głupio...

<Diamond? Nic mi nie będzie xD >

Nowa wadera! ~ Magicwolfree

Obrazek: Wilk - nocny łowca