Cisza. Tylko delikatny szum drzew ją zagłuszał. Przez chwile stałem nieruchomo tracąc wszelkie nadzieje. Myślałem, ze już nigdy nie zobaczę wadery. Nie usłyszę jak sie śmieje, ani jak się złości. Czy to wszystko tak miało się skończyć? Cały czas próbowałem znaleźć kogoś, na kim będzie mi zależeć. Kogoś, kto polubi mnie mimo mojej przeszłości, za charakter. Niestety, kiedy udało mi się to osiągnąć - wszystko się rozpada jak zamek z pisaku. Tyle nad nim pracowałem, ażeby sie rozpadł poprzez małe niedopatrzenie. Te myśli strasznie mnie raniły. Były jak kula u łapy. Nie mogłem sie ich pozbyć, a w dodatku sprawiał, że moja nadzieja powoli umierała.
Leżałem na trawie wpatrując się w jeden punkt. Ciężar mojego ciała nie pozwalał mi wstać. Zamknąłem oczy. Usłyszałem delikatne dźwięki. Nie potrafię tego opisać. Brzmiał jak mieszanina łagodnych nut i lekkich na prawdę cichych dzwoneczków. Otworzyłem zaspane oczy i ujrzałem postać wilka. Jego ciao nie było... Chciałem, ale składało się z lekko przezroczystych nut. "Wilk" przypominał Ceivirę. Postać spojrzała na mnie i zniknęła w głębi lasu. Pobiegłem za nią. Dogoniłem ja, a kiedy sie zatrzymała przebiegłem przez nią. Dreszcz przeszył całe moje ciało. Postać zniknęła. Znajdowałem sie w ciemnym miejscu. Przypominało lochy lub jaskinię. Usłyszałem głos Ceiviry. Tej prawdziwej Ceiviry. Ucieszony pobiegłem w jego stronę. Głos był wyraźniejszy. Zatrzymałem się przed skrętem. Przez głowę przeleciała mnie myśł, że może to być podstęp, ale w końcu postanowiłem krok, a za nim kolejny. Za zakrętem zauważyłem Ceivirę. Chciałem sie przywitać, ale gdy zobaczyłem White'a mój uśmiech zniknął. Biały basior gotowy był do ataku. To chyba jakies kpiny! Nie zamierzałem z nim walczyć. Nie miałem ochoty tracić na niego siły. Spojrzałem na waderę. Spuściła głowę i zmierzała ku wyjściu.
- Czekaj! - zawołałem podbiegając. - Możemy porozmawiać... SAMI? - To ostatnie wymówiłem głośniej, aby dać Whitowi do zrozumienia, że chciałbym zostać sam z waderą.
Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Obejrzała się za siebie i wzięła głęboki wdech.
- O co chodzi? - spytała znudzonym głosem. Tyleże to nie było znudzenie, to było zmartwienie. To uczucie malowało jej sie na twarzy.
- Dlaczego on to robi? - spytałem najłagodniej ja potrafiłem. Tak na prawdę zżerała mnie zazdrość. Sam nie wiem dlaczego.
Spuściła głowę.
- Niby co?
- Gdziekolwiek cie widzę to właśnie z nim - lekko uniosłem głos.
- Przyszedł mi na pomoc. Tak trudno zrozumieć?
- Przecież byłem ja.
- Ale skąd miałam wiedzieć, że przyjdziesz? Nie miałam pojęcia gdzie jestem, byłam przerażona!
- W takim razie skąd się tu wziął? - spytałem, ale wadera nie odpowiedziała. Zawiesiła głowę jakby była w jakimś transie. - Cei? - spytałem lekko szturchając ja w ramię. Po chwili ocknęła się.
- C- co? - spytała lekko przerażona.
- Nic - powiedziałem bez żadnych uczuć.
<Cei? D: wiem... Znowu mnie zabijesz :C >