poniedziałek, 30 czerwca 2014

Od Ili CD. Oroza

-Może kiedy indziej, dobrze? - spuściłam wzrok. 
-Nie! Teraz! - odparł stanowczo Oroz.
-Na pewno nie będzie ci się nudziła?
Basior zaprzeczył głową.
-Dobrze. Kiedyś, dawno temu, na świecie, na terenach tej watahy panował wielki i potężny samiec alfa. Był mądry. Był strasznie mądry. No dobrze. "Był strasznie mądry" to niewłaściwe określenie. Był wręcz geniuszem.  Kochał wymyślać. Zachowywał się filozoficznie i mądrze. Zawsze planował nowości, stawiał swoje teorie, praktyki, punkt widzenia na wszystkie słuszne tematy. Pewnego dnia wymyślił niezwykłą machinę. Miała ona przetwarzać niepotrzebne przedmioty w jedzenie zawierające białko, miedź cynę, wapń, żelazo, witaminę A, B, E, B12 i tak dalej... wszystkie składniki potrzebne do prawidłowego rozwoju małych i dużych wilków. Lecz był jeden mały haczyk.  A mianowicie do tego potrzeba było niezmiernie dużo węgla kamiennego. A na terenach watahy węgiel kamienny można było zdobyć jedynie od tygrysicy zamieszkującej tereny tej watahy, gdyż...
-Zaczekaj! - przerwał mi Oroz. - Samej tygrysicy,  nie czarnej?
-Tak. Więc jak już mówiłam; cały węgiel kamienny był w posiadaniu tygrysicy. I rozpoczęła się bitwa o węgiel, przy której futro tygrysicy zmieniło swój kolor na czarny. Na zawsze. Zniknęła, ale poprzysięgła zemstę. I powróciła. 

<Oroz?>

niedziela, 29 czerwca 2014

Od Ili CD. Ghosta

-Słuchaj Ghost... muszę cię poinformować, że niestety... ech... nie ważne.
Ghost gestykulacją jakoś próbował mi coś powiedzieć.
-No cóż... 
Pokiwał głową, jakby zaraz miał się stać jakiś cud.
-Samantha wypatrzyła sposób, jak można sprawić, abyś odzyskał głos. - wypaliłam litując się mad basiorem.
***
          Ghost kroczył ścieżką prowadzącą do jaskini Samanthy. 
-No, miło było, ale się skończyło. Do zobaczenia. - pokiwałam basiorowi łapą, jednak w sercu odczuwałam pewien niepokój i martwiłam się, że coś może pójść nie tak, jak powinno. A nie chciałabym, żeby któremukolwiek wilkowi coś się stało...

<Ghost? Nie za długo czekałeś?>

Od Mony CD. Kuraia Ricrossa

          Zdjęłam szmatę z oczu. Coś we mnie zakipiało. Byłam taka wściekła. W zasadzie, to nie wiedziałam, dlaczego, ale postanowiłam wyżyć na kimś pierwszym lepszym, swój niepohamowany gniew.
-Co ty sobie wyobrażasz?! - ryknęłam. - Jak ty traktujesz...
Ale w tej chwili przerwałam. Zarumieniłam się strasznie, bo zdałam sobie sprawę, że właśnie miałam zamiar nawrzeszczeć na basiora w którym się podkochiwałam, a w dodatku, który przed sekundą uratował mi życie.
-Przepraszam. - wyjąkałam zawstydzona. - Nie chciałam cię obrazić... pomyliłam cię z kimś innym.
-Nie szkodzi. To tak na niektórych działa... Ekhm...
-A jasne. Co to był za typ? Znałeś go? Opowiesz mi coś o nim? A może ty go nie znasz?

<Ricross? Sorry, ale jak Wy to mówicie "wena oklapła".>

Od Cyndi'ego CD. Grace

          Zamrugałem oczami nie mogąc uwierzyć w to co widzę.
-Ouo... Wow. - wypaliłem. - Robi wrażenie.
-No... - burknęła wadera.
-Ej - podszedłem do wadery i szturchnąłem ją znacząco z uśmiechem na twarzy. - Powiesz mi co się stało?
Wadera spojrzała na mnie.
-No... sama nie wiem. Mam złe przeczucia co do tego malucha i myś...
-Poczekaj! - wtrąciłem się grzecznie. - Wybacz, że ci przerywam ale mówiąc "malucha" masz na myśli tego skrzata, tak?
-Dokładnie. - potwierdziła Grace. - I mam złe przeczucia co do niego...
-Czemu? Co on może zrobić? - zdziwiłem się  niezmiernie.
-Och nawet nie wiesz czego możesz się spodziewać po takim małym skrzaciku... mszczą się, jak mało co...
O mało nie wybuchłem śmiechem. 
-Może obadamy, co to za drzewo? - zapytałem z przekąsem.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł... - zawahała się Gracie. - Ale... dobrze, chodź. 
          Podeszliśmy do drzewa.
-Robi wrażenie. - pomyślałem na głos. Było wielkie i błyszczące. Z otworu w skalnej półce sączyło się światło zalewając drzewo promiennym blaskiem. Na gałęziach z mocno dającymi po oczach liśćmi wisiały wielkie okrągłe "cosie", które można było porównać do owoców. Były rozmiarów przejrzałej pomarańczy. Bordowo srebrne z metalicznym połyskiem. Wyciągnąłem łapę i sięgnąłem po jeden. Po chwili odetchnąłem z ulgą, bo stwierdziłem, że nadal stoję żywy obok Grace i nic mi nie jest. Ów owoc był lodowaty i miał zapach miedzi. Wtedy miałem zamiar go ugryźć.
-Lepiej tego nie rób. Nie wiemy, co to może być. - skarciła mnie Grace.

<Gracie? Nic nie szkodzi ;)> 

Od Kuraia Ricrossa CD. Mony

Nudziłem się. By zabić wolny czas skubałem, bawiłem się kłębkiem kurzu, piłem wodę oraz wiele innych rzeczy.
Nagle usłyszałem krzyk.
-Aaaaaa!!!
Zerwałem się na nogi i ruszyłem do pomocy. Mona?
Zacząłem atakować wroga.
-Użyj swych mocy! - Krzyczała Mona.
-Nie. - Szepnąłem. Rzuciłem w stronę Mony moją obrożę, która zawiązała jej oczy.
-Bez cenzury . - Powiedziałem cicho. Wilk zaczął mnie dusić. Nagle odwróciłem się. Z pleców wyskoczyły czarne kolce, które wyglądały jak niestabilna konstrukcja. Jak cień. Przebiły wroga. Zwłoki wrzuciłem do wody. Po płynęły z biegiem rzeki. Rozwiązałem waderze oczy.

<Mona? Obrzydliwe?>

Od Grace CD. Cyndi'ego


Chwilę płynęliśmy i kiedy już zaczęło nam brakować powietrza, ukazał się tunel i dosłownie nas wciągnął i wyrzucił na brzeg. Byliśmy znowu wilkami.
-To było dziwne... - stwierdziłam.
-No brawo... - mruknął Cyndi. Rozejrzałam się w poszukiwaniu mojej torby z kartami, kiedy zauważyłam skrzata uciekającego z MIMI kartami z wrednym uśmiechem na ustach.
-Wracaj tu! - wrzasnęłam i zaczęłam za nim biec. Cyndi lekko zdezorientowany pobiegł za mną.
-O co ci chodzi? - rzucił w biegu.
-Ten... - tu poleciało kilka słów, które bardzo brzydko wyglądały by napisane - ...zabrał moje karty! Zabiję go!-warknęłam i przyspieszyłam.
-Okeeeej... niech ci będzie... - w takiej furii - to mnie na pewno jeszcze nie widział. Dobiegłam do jakiejś lodowej jaskini i wcisnęłam się do ciasnego tunelu w ślad za uciekającym złodziejem. Nie patrząc na to, że biegnę po cienkim i strasznie wysokim moście z lodu gnałam ile sił w łapach. Powoli zaczęłam doganiać skrzata, ale nie zauważyłam zakrętu. W ostatniej chwili chwyciłam się krawędzi pazurami.
-Chol*ra... - syknęłam sama do siebie. Zaczęłam się podciągać, zale śliska i niezbyt gruba kolumna z lodu skutecznie mi to uniemożliwiała. Po dość długiej chwili w zasięgu wzroku (który swoją drogą ograniczał się do krawędzi kolumny i przepaści pode mną) pojawił się Cyndi.
-Wiesz co? Ty kiedyś sobie poważną krzywdę zrobisz... - stwierdził pomagając mi wejść na płaską powierzchnię.
-Dzięki... - mruknęłam nie patrząc mu z w oczy.
-Nie dosłyszałem... - wyszczerzył się.
-Dziękuję. A teraz możemy iść po moje karty? - zrobiłam błagalną minę.
-Niech ci będzie... Ale jak znowu spadniesz, to ci już nie pomogę... - powiedział i ruszył przodem. Teraz strasznie długo to trwało. Nagle zobaczyłam moją torbę na krawędzi i skrzata tak samo jak ja wcześniej zwisającego z krawędzi. Miałam ogromną ochotę zrzucić go w przepaść, ale resztami silnej woli się powstrzymałam. Wzięłam torbę i pomogłam mu wejść.
-A tylko spróbuj to zrobić jeszcze raz... - warknęłam, ale skrzat już zwiał.
-I jednak nie zabiłaś... - stwierdził Cyndi. 
-Miał dzień dobroci dla skrzatów... - mruknęłam.
-Hej, widziałaś to? - zapytał nagle Cyndi wskazując łapą na coś dziwnego przed nami.
Zielone drzewo w środku lodowej jaskini...

<Cyndi? Sory, że tak długo, ale mnie do sztandaru wzięli i próby, próby, próby... x.X>

Od Cyndi'ego CD. Cassandry

-Ee... no... cześć. - odparłem rozmasowując sobie z zakłopotaniem kark. - Co tu robisz?
-Ja? Ogarniam watahę i szukam pożywienia, a co? - odparła wadera. - A tak w ogóle, to jestem Cassandra. - dodała odgarniając włosy z twarzy. 
-A no tak! Wybacz! Zapomniałem się przedstawić! Jestem Sha... tfu! Cyndi jestem. - straciłem głowę i jak najszybciej zmieniłem temat. - Szukasz jedzenia?
Wadera pokiwała twierdząco głową.
-Może zapolujesz ze mną? - zapytała.
-Em... jasne. Chodź. Znam bardzo dobre miejsce na polowania. - uśmiechnąłem się. Wadera ruszyła za mną. Doszliśmy na wielką polanę, zewsząd otoczoną drzewami zieleniącymi się promiennie w blasku słońca. Wszędzie, między źdźbłami trawy w najróżniejszych odcieniach zieleni, wplotły się malutkie różnobarwne kwiaty. Były różnych gatunków. Były prześliczne, a ich woń wpraszała się bez ostrzeżenia do nozdrzy. Niedaleko na samym końcu żyjącej łąki z pluskiem ze skały opadała krystalicznie czysta woda prosto do malutkiego jeziorka mącąc je nieco. Nad wodopojem pochylony stał sącząc wodę biały jeleń. Moje oczy błysnęły z zachwytu. Był wysoki, mięsisty, a jego oczy tryskały lazurową łagodnością. Jego rogi były pokryte warstwą kurzu, nieznacznie zdobiąc gigantyczne poroże ŚNIEŻNEGO rogacza. Był to niezwykle rzadki gatunek; zawsze był młody, nieśmiertelny i zawsze w świetnej formie. Słyszałem, że jego mięso było przepyszne, lecz nigdy nie było dane mi spróbować.
-Ładny cel. - szepnęła Cassandra i rzuciła się na jelenia.
-Zaczekaj bo spł... - ale było zbyt późno. Jeleń zastrzygł uszami i spostrzegłszy waderę rzucił się do ucieczki. Uniosłem brwi i puściłem się w pogoń za jeleniem. Wbiegł do lasu, a ja tuż za nim. Oboje sadziliśmy między drzewami. Rogacz raz po raz spoglądał w tył obawiając się mnie. Byłem już tak blisko. Wystarczył tylko skok... ale jeleń był szybszy i miał silniejsze nogi. Sprężystym skokiem wybił się w powietrze i wylądował... po drugiej stronie wielkiej rozpadliny skalnej. Ale ja nie zdążyłem wyhamować. Zacząłem spadać...

<Cassandra? Liczę na Twoją inwencję twórczą ;)>

Od Cassandry

Uchyliłam lekko powieki szybko mrugając. Podniosłam się, wyciągając i lekko ziewając. Uśmiechnęłam się do siebie zeskakując ze skały na, której przed chwilą spałam.
-Trzeba pomyśleć o czymś do zjedzenia - powiedziałam do siebie i ruszyłam truchtem w stronę lasu. Nie minęło dużo czasu kiedy wpadłam na jakiegoś wilka.
-Och, cześć! - powiedziałam i przechyliłam głowę patrząc na osobnika.

<Kto chce?>

czwartek, 26 czerwca 2014

Od Mony CD. Kuraia Ricrossa

-Dziękuję, nie musiałeś... - zarumieniłam się. - To jak? Mogę?
-Ee... ale co możesz? - zdziwił się.
-No... czy mogę mówić do ciebie Rai. No wiesz... tak w skrócie, bo Kurai Ricross, to troszkę długie imię, nie sądzisz?
-No... trochę tak. - bąknął. - Mów do mnie jak chcesz.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Wiesz... sama uważam, że robi się już późno i cię doskonale rozumiem... więc może spotkamy się jutro, hm?
-Okej. - odparł. - I tak nie mam na razie nic do roboty i strasznie mi się nudzi... bycie strażnikiem... no wiesz...
-Wiem, wiem... do zobaczenia jutro. - pomachałam mu łapą i ruszyłam w las. W głowie pałętało mi się tyle myśli. On jest taki piękny, dobry i odważny... mama zawsze powtarzała mi, że miłość od pierwszego wejrzenia nie jest dobra. Nigdy nie ma się na nią szans, a basior w którym się zakochałaś zrani cię, lgnąc do innej. No cóż. Ale mogę jeszcze poczekać trochę czasu, jakoś go w sobie rozkochać i poczekać. Weszłam do swojej jaskini. Opadłam bez sił i zasnęłam.
***
Rano obudziłam się w świetnym nastroju. Przeciągnęłam się i zamrugałam gwałtownie powiekami. Wstałam. Dziś znowu mam spotkać się z Raiem. Wyszłam na świeże powietrze. Przeczesałam włosy, umyłam twarz. Potem udałam się na łąkę i dosłownie, zaczęłam tarzać się w kwiatach, aby nabrać ładnego zapachu perfum. Potem udałam się do Kuraia, ale jakiś wielki wilk, niczym Navarog, zastąpił mi drogę...

<Ricross? Uratujesz mnie?>

Nowa wadera!

Cassandra! To ona będzie w przyszłości naszą lekarką!

Od Kuraia Ricrossa CD. Mony


-Muszę lecieć pa!
Poczułem się nieswojo.
-Kurai zaczekaj!
-Ee.. ja mam syf w jaskini muszę posprzątać na razie!
Pobiegłem do lasu. Zwolniłem. To było kłamstwo. Poczułem się strasznie głupio, że ją okłamałem.
-Ehhhhh...
Westchnąłem. Kurai Ty kłamać nie możesz. Zawróciłem. Po drodze kupiłem kolorową różę i dałem ją Monie.
Ta uśmiechnęła się i otarła łzy.

<Mona?(Ehhhhh...)>

Od Oroza CD. Ili


Od Oroza c.d Ili
- Mogę - rzekłem. 
Byłem zdziwiony o co tu w ogóle chodzi. Najpierw jakaś Czarna Tygrysica. Później ten amulet. 
- Co tak rozmyślasz? - zapytała.
- A nie ważne.... - powiedziałem.
- Pewnie myślisz o tym co zaszło?
- No tak... - rzekłam.
- Wiem, to dziwna historia. - przyznała.
- Pewnie, ale dlaczego nie chcesz mi o niej nic powiedzieć? - pytałem. 

<Ila?>

wtorek, 24 czerwca 2014

Od Mony CD. Kuraia Ricrossa

Ach... on był taki piękny. Jego futro było takie czyste, białe i lśniące... Jak on to robił, że był taki pociągający? Wydaje mi się, że to miejsce bez Kuraia na moście z opartymi o kamienną poręcz rękami z pozycją godną samego wojownika Sijiijmi Makutukaro. Sijiijmi Matakukaro, to mój ukochany ninja.
Jest silny, mądry, szybki, sprytny, najlepszy. Nikt go nie pokona. Szkoda, że nie istnieje naprawdę i jest tylko legendą... Podeszłam do Kuraia.
-Mogę mówić do ciebie w skrócie Rai, albo Ric? - zapytałam wlepiając w niego swoje rozmarzone oczy.

<Rai? Mogę tak do Ciebie mówić?>

Od Mony CD. Nakomy

Szłyśmy tak i szłyśmy... nagle zobaczyłam całkiem ładnego basiora. Był nieco mroczny i przerażający, ale ładny. Podeszłyśmy do niego.
-Hej... - zaczęła Nakoma.
-Czego?! - warknął. - Nie mam ochoty na znajomości.
-Okej, okej... wyluzuj stary... - udałam uspakajający gest.
-Hej... tamten wygląda na miłego. - wskazała Nakoma.
-Flirciary jedne... - bąknął pod nosem ów basior. Jednak ten, na którego wskazała Nakoma wydawał się być o wiele milszy. Był cały biały, a na jego sierści widniały jakieś niebiesko-srebrne runy.
-No to chodź. - zaproponowałam. Podeszłyśmy do basiora. Siedział sam i wzdychał.
-Hej... cześć. - Nakoma próbowała napocząć rozmowę. - Dlaczego tak sam siedzisz?
-Och... hej. Każda dawka rozrywki jest w jakimś sensie dobra. - uśmiechnął się blado, po czym dodał raźnie: - Jestem Cyndi, a wy?
-Nakoma. - przedstawiła się.
-Ja Mona. Miło nam.

<Nakoma? Popiszesz z nim? Zostawiam Ci wolną rękę, nie przeszkadzam i się nie gniewam. Mi się spodobał inny typek ;*>

Od Ili CD. Oroza

Była mokra i wściekła. Cała ociekała wodą. Otrzepała się i powiedziała. 
-Nie odpuszczę. - syknęła. 
-Nie musisz. - odparłam i uchwyciłam medalion znajdujący się na mojej szyi. - Nie chciałam tego robić, ale w końcu kiedyś muszę...
-Nie! - zachłysnęła się wodą tygrysica. - NIE!
-Tak. - zszarpnęłam naszyjnik z szyi. Tygrysica rozpłynęła się w powietrzu i zniknęła zupełnie, jak mgiełka.
-Co... co to było?! - wypalił Oroz, najwidoczniej nie mogąc powstrzymać ciekawości.
-Ech... długo by opowiadać. Przekąsisz coś?

<Oroz? Sorry, że czekałeś DX>

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Od Kuraia Ricrossa CD. Mony


Nie mogłem wydusić ani słowa. Miejsce było cudne. Ptaki nuciły pieśni a ryby pluskały się radośnie w rzecznym strumyku.
-Ja...Ja...
Zastanawiałem się jakiego słowa użyć by opisać cudo architektury człowieka jak i samej natury. 
-Przepiękne... - Powiedziałem szeptem obserwując most. - Ale sobie wypatrzyłaś miejsce. - Spojrzałem na Monę uśmiechając się.
-Tak myślisz?
Przytaknąłem głową
-Ale nie jest piękniejszy od ciebie. - spojrzałem na waderę a potem na miejsce i poszedłem w stronę mostu.

<Mona? Ale sobie miejsce wybrałaś ;3>


niedziela, 22 czerwca 2014

Od Nakomy CD. Mony


-Ale ta trawa jest mięciutka. - Wtulałam się w nią.
-Chodźmy się przejść, poznać jakiś innych osób.
-Oki.
Pochodziliśmy i zatrzymaliśmy się w lesie. Po drodze mijaliśmy mnóstwo wilków. Pomyślałam sobie nagle coś.
-Hej, masz kogoś na oku? :3.
- Może i mam.
-Może troszkę poszwendamy się i kogoś spotkamy ;3, taka jakby randeczka.

<Mona? Nie boję się ;3>

Kiiyuko i Tasha odchodzą...

Ze względu na okoliczności, czyli brak możliwości porozumienia się z właścicielką tych dwóch wader, zostają one niestety wydalone z watahy. No cóż... może im się to po prostu nie podoba... :)

Od Mony CD. Nakomy

Przestało padać. Chmury usunęły się z nieba, a na ich miejscu ukazało się słońce. 
-Jesteśmy. - wskazałam łapą na miejsce przy wodopoju, gdzie zawsze kręciło się dużo wilków.
-Jak tu ładnie. - zachwyciła się.
-Jest tylko jedna rada... - zaczęłam.
-Jaka? - zdziwiła się Nakoma.
-Lepiej nie zbliżaj się do jaskini Czarnej Tygrysicy. - ostrzegłam.
-Dlaczego? - zdziwiła się. Wpadłam na głupi pomysł, aby ją przestraszyć i zaczęłam mówić tonem gościa z horrorów:
-Ta Czarna Tygrysica to nasz pasożyt we watasze, taka kula u nogi... ciąży na nas klątwa, że co miesiąc musimy wydawać jej jednego wilka na pożarcie, inaczej sami zostaniemy zjedzeni... a następna możesz być... TY! - krzyknęłam, chwytając ją za ramie łapą udającą kościotrupa. Nakoma wrzasnęła chyba na całą watahę, a ja wyłożyłam się na trawie i zaczęłam śmiać się do rozpuku. Po chwili zszokowana Nakoma zrozumiała, że to żart i przyłączyła się do mnie, śmiejąc się jeszcze głośniej i wywalając się obok mnie na trawie.

<Nie bój się, Nakoma... żadna Czarna Tygrysica Cię nie zje ;)>

Od Mony CD. Kuraia Ricrossa

-Dobrze. Chodź. - odparłam. Ruszyliśmy w drogę. 
-Masz jakieś ulubione miejsce? - zagadnął mnie Kurai.
-Ja... tak. Chcesz zobaczyć?
-Jasne! - odparł z zapałem. Ruszyliśmy. - Gdzie jest to miejsce?
-Nie mogę ci niestety zdradzić. To moje sekretne miejsce i pokazuję je tylko osobą, którym bardzo ufam. Nazwałam je "Magiczne Tory". Są stare i zapuszczone. Nikogo tam nie ma, więc można się wyłożyć na bluszczu i siedzieć tam całymi dniami odcinając się od realnego światu. A z resztą... Nie zdradzam c nic więcej, bo zepsuję ci przyjemność. Zamknij oczy.
Kurai wykonał moje polecenie.
-Możesz już otworzyć.
<Ricross? I jak wrażenia?>

Ogłoszenie...

Ok, ok... Może i zaspamiam troszkę swojego bloga, ale tak sobie pomyślałam, że skoro wstąpiliście do mojej watahy, to musicie lubić powieści przygodowe fantasy. No, bo, pomyślcie; Jeśli tego nie lubicie, to raczej nie dołączalibyście do bloga, w którym dzieją się różne magiczne rzeczy... na przykład wilki zamieniają się w ludzi...
Magiczne wilki raczej nie odkrywają w normalnym świecie takich miejsc:
Nie są różowe i nie mają skrzydeł, rogów, czy czego tam jeszcze... Nie są różowe... Ale dobra... przekażę myśl. Zapraszam wszystkich do czytania mojej książki przygodowej fantasy pod adresem:
http://tajemnicakrwawegodiamentu.blogspot.com. ~ Wystarczy kliknąć na link i przeniesie Was na moją stronę. 
Polecam również bloga mojej koleżanki, również wystarczy kliknąć: http://secretsfromtheunderground.blogspot.com
~Z góry dzięki dla zainteresowanych.
hayden

sobota, 21 czerwca 2014

Od Kuraia Ricrossa CD. Mony


Wadera była bardzo miła.

-Myślę ,że się dogadamy. - Powiedziałem.
-Ta...Tak... sądzisz?
-Yheam... Pokażesz mi tereny watahy? Jakoś jeszcze za dobrze się z nimi nie zapoznałem. -Zrobiłem gest drapania po głowie, który oznacza wstyd.
-Tak. - Wadera uśmiechnęła się i zarumieniła.

<Mona? (Przynudzam? Jeśli tak to składam ci przepraszające pokłony ;3. Jeśli niepodobna ci się opowiadanie to po prostu zignoruj :( )>

PS. Kuraiu. W regulaminie jest wyraźnie napisane, że opowiadanie ma mieć od 8 linijek długości, nie mniej. Och... już tym razem Ci daruję, ale proszę, stosuj się do regulaminu, tak jak pozostali członkowie watahy, dobrze? :)

Od Nakomy CD. Mony


Moją uwagę przykuło coś świecącego. Poszłam więc to sprawdzić. Na miejscu znalazłam jakieś diamenty nic poza tym. Rozczarowałam się, zdałam sobie sprawę, że oddaliłam się zbyt daleko od tej wilczycy. Wracałam po moich śladach i trafiłam do niej. Patrzyła na mnie, jakby ducha zobaczyła. Zauważyłam w jej oczach radość, ale również wściekłość.
-Więcej nie rób mi takich numerów, bo na zawał padnę.
-Ok, przepraszam ciebie.
Dalej już szliśmy spokojnie i bez problemów. Byliśmy już w celu podróży, kiedy poczułam dziwny zapach i jakieś wilki.

<Mona? :3>

piątek, 20 czerwca 2014

Od Mony CD. Kuraia Ricrossa

Nic nie odpowiedziałam. Stałam i patrzyłam na wilka, jakby był jakimś bogiem. Zewsząd wystawały mu pióra wojowniczych ptaków... jakieś bronie, shurikeny.
-H... hej... ja... ja jestem Mona. - zdobyłam się w końcu na odwagę. - A... a... ty?
Basior roześmiał się serdecznie.
-Przecież przed chwilą ci się przedstawiałem!
-No... fakt... wybacz... nie usłyszałam. Możesz powtórzyć jeszcze raz, proszę?
-Tak. Jestem Kurai Ricross, ale wystarczy Kurai.
-S... super. Jesteś bogiem? - zapytałam, ale po chwili pacnęłam się w czoło, bo zrozumiałam, że palnęłam totalne i niedorzeczne głupstwo. Wilk tylko się roześmiał.
-Nie. - odparł z uśmiechem, najwidoczniej rozbawiony moją niekompetencją. - Szukam tylko towarzysza, lub towarzyszki, bo samemu mi się nudzi. Nie znam jeszcze dość dobrze tej watahy, a chciałbym się z nią obeznać, więc... może chcesz się do mnie przyłączyć?
-JASNE! - wypaliłam, a rumieńce oblały moją twarz. - Ekhm... znaczy się... czemu nie? Skoro nalegasz...
Oboje wybuchliśmy gromkim śmiechem.

<Ricross? Wybacz za moją niekompetencję ;D>

Eyvry zostaje oddana do adopcji :(

Serio?! Te wilki tak szybko Wam się nudzą?!

Applejack zostaje oddana do adopcji :(

Wilk Applejack zostaje oddany do adopcji, gdyż jego właścicielka nie ma zamiaru dalej należeć do tej watahy. Mamy nadzieję, że ktoś szybko zdecyduje się ją adoptować :)

Od Mony CD. Nakomy

-Ee... ja... chcę z powrotem wrócić do mojej watahy! - próbowałam przekrzyczeć burzę. Podeszłam do wadery. - A ty nie masz swojej watahy?
Wadera pokręciła głową.
-Może zgodzicie się, abym dołączyła do waszej? - krzyknęła.
-Jasne, chodź! Zaprowadzę Cię. - podałam waderze łapę i ruszyłam wraz z nią do watahy. Było tak zimno, że prawie mdlałam.
-Ile jeszcze? - krzyknęła.
-Wytrzymaj jeszcze chwilę! - odparłam, walcząc z głośnymi grzmotami i błyskami. Ale w tym momencie poczułam, że ręka Nakomy puszcza moją i straciłam ją z oczu...

<Tum, dum, dum, dum... Nakoma? Złowroga muzyczka ;)>

Od Cyndi'ego CD. Grace

Byłem cały zszokowany. Jak w ogóle do tego doszło?! Co zrobiliśmy nie tak? Szum krystalicznie czystej, wzburzonej pianą wody strasznie mnie dekoncentrował. Powiał silny wiatr. Myśl... myśl, Cyndi, myśl... na pewno coś wykombinujesz! Tylko... co? Nagle z moich rozmyślań wyrwał mnie jakiś głos:
-Halo... Cyndi... wszystko dobrze?
Spojrzałem w bok. Przede mną stał jakiś człowiek. Dziewczyna. Miała długie, czarne, wijące się włosy, bladą cerę, delikatne piegi i ciemnoniebieskie, głębokie oczy...


Oczywiście wiedziałem, że to jest Grace, ale nigdy wcześniej nie widziałem jej w takiej formie. W ogóle nigdy nie widziałem dobrze człowieka... No, ale jest chyba jakiś sposób, aby nas odczarować.
-Ee... co? Jasne... - zająknąłem się, oczarowany jej "ludzką" urodą. - Masz jakiś pomysł? 
-Hmm... - zamyśliła się dziewczyna. - Może znowu przepłyniemy tym tunelem, co? Pamiętasz? Wtedy, kiedy przez niego przepływaliśmy... była tam taka magiczna... jakby "osłona" wytworzona z jakiejś brokatowej mazi. Z trudem się przez nią przedarliśmy. Spróbujemy?
-Jasne! - uradowałem się, że tak mądra wadera... tfu... człowiek mi towarzyszy. No, pozostawało mieć tylko nadzieję, że nam się uda, i że plan powiedzie. 
-Skaczemy do wody? - zapytała.
-Musimy. - odparłem.
-Dobra. Trzy... dwa... jeden...

<Gracie?>

czwartek, 19 czerwca 2014

Od Nakomy CD. Mony


Zauważyłam coś w wodzie. Popłynęłam by się przyjrzeć bardziej tego czegoś. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam wilczyce, która się dusiła. Wyczarowałam sobie bańkę z tlenem i wskoczyłam do wody. Próbowałam ją wyjąć z wody ale zaplątała się w glony nie miałam dużo czasu, bo na nas płyną jakiś stwór. Spróbowałam go ogłuszyć jakimś zaklęciem, udało mi się, po czym zaczęłam ją uwalniać z glonów. Wepchnęłam wilczyce do bańki z tlenem. Natychmiast po wejściu do niego zaczęła kasłać. Wypłynęłam na powierzchnie i zniszczyłam bańkę.
Spojrzałam się na nią i zamyśliłam, ona w tym czasie chciała uciec, lecz zauważyłam to i rzekłam:
-Hej, gdzie się wybierasz? Musisz odpocząć o mało co się nie udusiłaś.

<Mona?>

Nowy basior!

Nasz pierwszy szpieg! DEATH!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Od Kuraia Ricrossa


Spacerowałem po nowych terenach, intrygowało mnie to, że tak szybko się tu znalazłem. Szybko się przystosowałem do nowego otoczenia.
Mym jedynym problemem stała się samotność.
Postanowiłem poszukać kogoś do towarzystwa.
"To może być każdy - pomyślałem - nawet wilk napotkany przypadkowo"
Poszedłem na zachód od mojej jaskini.
Spotkałem jakiegoś wilka. Podszedłem spokojnie.
- Witaj, jestem Kurai, a ty?

<Ktoś zechce mi odpisać?>

Nowe wilki!!!

Oto Kurai Ricross i  Arium!

Od Oroza CD. Ili

- Nie nie chcę wiedzieć.
Tygrysica zdziwiła się. W pewnej chwili zza liści zobaczyła Ile i odwróciła się. Ja uderzyłem ją kamieniem obok mnie. 
- Nic ci nie jest? 
- Nie chyba, nie.....
- Uciekajmy!
Zaczęliśmy biec. Tygrysica, która odzyskała już przytomność, biegła za nami. 
- W lewo - krzyknęła wadera obok mnie.
Ale nie przemyślała tego.
- Klif! - krzyknąłem.

- Hamuj!
W padłem na pomysł. 
- Ty z lewej, ja z prawej. Gdy będzie biegła odsuniemy się i spadnie. 
Tak też zrobiliśmy. Czarna Tygrysica nie zdążyła wyhamować i spadła do wody. Po jakimś czasie wyszła.
- Dorwę was! - krzyknęła.

<Ila?>

niedziela, 15 czerwca 2014

Od Grace CD. Cyndi'ego


-Wow, pięknie tu... - mruknęłam.
-A jak miałoby być? - uśmiechnął się.
-Nie mam pojęcia... chodźmy zobaczyć co jest pod wodą!-stwierdziłam i zostawiając na brzegu torbę z kartami wskoczyłam w przyjemnie ciepłą wodę. Chwilę płynęliśmy w dół, kiedy nagle wypłynęliśmy na jakąś plażę.
-Nie gadaj, że o tym też wiedziałeś... - powiedziałam zdziwiona.
-Nie... Dlaczego jesteś człowiekiem? - zapytał.
-A ty? - powiedziałam przyglądając mu się ze zdziwieniem.

<Cyndi? Wymyślisz coś?>

Nowa wadera!

Witaj u nas, Alyss!

Od Mony

Szłam lasem wzdychając ciężko. Brakowało mi czegoś. Nie miałam żadnego bliskiego swojemu sercu przyjaciela. Ruszyłam przed siebie. Było zimno i zaczęło padać. Wiatr darł się niemiłosiernie na wszystkie strony. Nie było gdzie się schować. Deszcz ciął niemiłosiernie więc ruszyłam pędem przed siebie. Nagle zatrzymałam się przed jeziorem. "Och, dajcie już spokój!" ~ Pomyślałam i podeszłam do niego.

1.jpeg
Nagle zobaczyłam jakiś stary, zbutwiały, pokryty mchem most. Ruszyłam w jego stronę. Ledwie nastąpiłam na niego jedną nogą, zaskrzypiał groźnie. Ale... co mi tam? Nic się nie stanie jak wpadnę do wody. Umiem pływać a i tak jestem już cała mokra. Więc weszłam na niego cała. Aż się ugiął pod moim ciężarem. Przerywanym głosem zaczęłam z wolna śpiewać:
Po chwili usłyszałam głuchy trzask. "No to po mnie" ~ Pomyślałam. Po chwili razem z mostem zapadłam się pod wodę. Wstrzymałam oddech. Chciałam wypłynąć na powierzchnię, ale nie mogłam, bo jedna z belek mnie przywaliła do ziemi. Lecz jednak nie to przykuło moją uwagę. Przede mną znajdowało się... WODNE KRÓLESTWO?! To wodne królestwo, które było tylko legendą na terenach tej watahy! Tak ogromnie się zdziwiłam, że zupełnie zapomniałam, że jestem pod wodą.
Nie... to było niemożliwe! Przecież to była tylko legenda stara jak świat. Z zaskoczenia wypuściłam powietrze z płuc i... zaczęłam się dusić. Ale to nie było najgorsze. Nagle z pałacu wypłynął jakiś wielki stwór. 
Nagle zobaczyłam, że jakaś śnieżnobiała wadera podpływa do mnie i próbuje mnie uwolnić...

<Nakoma?>

sobota, 14 czerwca 2014

Od Ili CD. Oroza

-Mówiłaś, że nam dzisiaj darujesz! - krzyknęłam. - To nie fair! 
-Co nie fair? CO NIE FAIR?! - zaśmiała się szyderczo i podeszła do Oroza. - Co mój wilczusiu? Pójdziesz teraz ze mną.
-Co?! - zdumiał się Oroz. - Nigdzie nie idę!
-Doprawdy? - zaśmiała się lodowato tygrysica i objęła Oroza łapą.
-Zostaw mnie! - krzyknął Oroz.
-Puść go! - krzyknęłam. Ale było już za późno. Tygrysica zniknęła mi z oczu. Ruszyłam przed siebie. Musiałam go odnaleźć. Doszłam do serca dżungli. Cały czas słychać było dziwne, niepokojące dźwięki. Coś huczało, piszczało szeleściło, gdy nagle usłyszałam czyjś głos.
-To ty jeszcze nie znasz mojej historii? - zapytał głos z ironicznym niedowierzaniem. Poznałam w nim od razu Czarną Tygrysicę. Drógi głos musiał należeć do Oroza:

<Oroz?>

Od Cyndi'ego CD. Grace

-Och... nie miałaś żadnych przyjaciół? - zapytałem z niedowierzaniem. Powiało chłodem. Futro Grace zafalowało na wietrze. Zmarszczyła brwi, westchnęła ciężko i odparła:
-No... nie. Tylko oni byli moimi przyjaciółmi. - wskazała na karty. - A z tobą jak było zanim dotarłeś do watahy?
-Ekchm... - chrząknąłem. Coś zapiekło mnie w łapie. Zacząłem grzebać nią nerwowo w ziemi, aż w końcu zmieniłem temat: - A jak było u ciebie? Wilki cię nie lubiły?
-Można powiedzieć, że to nie... nie była wataha. - wzruszyła ramionami. - Bardziej więzienie. Dopiero tutaj poczułam się wolna.
-Dokuczali ci? - zapytałem łagodnie.
-Daj spokój! Zostaw mnie! - spojrzała w przeciwną stronę.
-Wybacz. Nie chciałem cię urazić. Jeśli dasz mi czas do zachodu słońca to pokażę ci coś pięknego.
-Okej. - uniosła brwi.
***
Gdy słońce chyliło się już po ciężkim dniu ku zachodowi powiedziałem do wadery:
-Idziesz?
-Jasne! - uśmiechnęła się. Była już w o wiele lepszym nastroju niż po tamtej rozmowie.
-Zamknij oczy. - poleciłem i ruszyliśmy do przodu. Po kilkunastu minutach marszu powiedziałem:
-Możesz otworzyć oczy. O to jezioro galaktyk.

<Gracie? Wybacz, że tak długo musiałaś czekać>

wtorek, 10 czerwca 2014

Nowa wadera!!!

Ogromnymi brawami powitajmy Moon!

Od Oroza CD. Ili

- A skąd ona tu?
- Nie ważne....
Wzruszyłem łapami. Poszliśmy w stronę mojej jaskini. Zapadła noc. Rano gdy się obudziłem przypomniałem sobie o Tygrysicy. Ale jednak wyjrzałem. Nie widziałem jej. Poszedłem więc na polowanie. Upolowałem jelenia. Po drodze spotkałem Ile. 
- Też wyszłaś? - zapytałem
- Tak, muszę.
Uśmiechnąłem się do niej. 
- Mogę gdzieś z tobą iść?
- No dobrze.
Cały dzień minął nam miło. Brak Tygrysicy, ale wieczorem, gdy wracaliśmy do jaskini skoczyła przed nas Czarna Tygrysica.

<Ila?>

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Od Grace CD. Veyrona


Doszliśmy do jakiejś jaskini. 
-To jest Ila, nasza Alpha i moja kuzynka...-przedstawił wilczycę Veyron.
-Hej, jestem Grace. Mogę dołączyć do watahy?-zapytałam uśmiechając się.
-Jasne, witaj..-odpowiedziała odpowiadając podobnym do mojego uśmiechem.
-I tyle tylko?-zdziwiłam się.
-A co byś więcej chciała?-uniosła w zdziwieniu brwi.
-W mojej poprzedniej watasze trzeba było formularze wypełniać...-mruknęłam niewyraźnie.
-Jak chcesz, to zaraz ci jakiś wygrzebię...-powiedziała.
-Nie, nie trzeba... Dzięki-odpowiedziałam.
-Nie ma za co... Każdy jest mile widziany-jeszcze szerszy uśmiech rozświetlił jej twarz. Wyszłam z jaskini przy okazji zabierając kartę z przejścia. 
-Witamy w watasze...-wyszczerzył się do mnie od wyjścia Veyron.
-Dzięki...-uśmiechnęłam się.

<Veyron? Wena ma przedwczesne wakacje bez mojej zgody... :/>

Od Grace CD. Cyndi'ego


Ruszyliśmy w kierunku jaskini Alf. Cyndi zniknął w środku a ja zajęłam się moimi kartami. Nie wiem, ile czasu tam siedział, ale okropnie mnie przestraszył. Oglądałam moje najnowsze okazy, które własnie się wytworzyły, kiedy obok usłyszałam jego głos.
-Po co ci one?-wszystkie wylądowały na ziemi.
-O rany... ty chcesz, żebym ja zawału dostała?-zapytałam zbierając karty z ziemi i chowając je do torby.
-No nie... Ale ponawiam pytanie..-uśmiechnął się.
-Pffff... są po prostu takie jak ja.
-Czyli?
-Inne
-Nie rozumiem...
-W mojej dawnej watasze były jedynymi moimi przyjaciółmi...-stwierdziłam.

<Cyndi? U mniee z weną tak samo :/>

Od Veyrona CD. Grace

-Ekhm... jasne, chodź. - uśmiech namalował się na mojej twarzy. Ruszyliśmy w stronę jaskiń.
-Znasz alfę? Moją kuzynkę? - zapytałem.
-Ee... nie. Jeszcze jej nie poznałam. Nie poznałam nikogo oprócz ciebie. - spłonęła rumieńcem i natychmiast się poprawiła.: - Znaczy się, z tej watahy.
-Dobrze, dobrze. Wierzę. - odparłem. Nagle zobaczyłem Samanthę.
-Kto to? - zapytała Grace.
-Samantha. - odparłem. Nasza szamanka i moja kuzynka.
-Dobrze? Zaprowadzisz mnie teraz do Alfy?
-Jasne. Chodź.

<Grace? Wybacz, że tak długo.>

Od Cyndi'ego CD. Grace

-Hmm... - zamyśliłem się. - To nie jest moja wataha...
-Odpowiesz, czy nie? - zapytała.
-Nie, jeśli ty nie powiesz mi gdzie jestem, bo chyba się  zgubiłem.
-Może chcesz dołączyć do tej watahy? - uśmiechnęła się.
-Czemu nie? I tak do żadnej nie należałem. Jestem Cyndi, a ty?
-Już mówiłam, ale ty nie słuchałeś. - uniosła brwi. - No dobra. Jestem Grace. 
-Miło mi i przepraszam. - wybąkałem zawstydzony.
-Och, daj spokój. Nic nie szkodzi. To co? Idziemy do Alf?
-Oczywiście.

<Grace? Sorry, że takie krótkie, ale kompletny brak weny DX>

niedziela, 8 czerwca 2014

Od Grace CD. Cyndi'ego


Przechadzałam się po terenach, zapoznając się z otoczeniem, kiedy zobaczyłam przed sobą wilka. Był nieprzytomny. Chyba. Nie znam się na tym, ja tu od kart jestem... Ale raczej muszę mu pomóc, bo mało osób tędy chodzi... Zaciągnęłam go do wodopoju i wylałam mu na głowę wiadro wody. Tak właściwie, to nie wiem, skąd się to wiadro tam wzięło, w każdym razie się przydało. Wilk momentalnie się obudził.
-Cześć, jestem Grace - wyciągnęłam do niego łapę. Rozejrzał się zdziwiony. 
-Jak ja się tu znalazłem? Byłem w pracowni alchemików... - powiedział. Wzruszyłam ramionami.
-Nie mam pojęcia, jestem nowa. Zauważyłam cię nieprzytomnego i tu zaciągnęłam. Chwila, gdzieś tu było wiadro... No w każdym razie wiem, że nic po za tym nie wiem... - popatrzył na mnie dziwnie.
-No co?-zapytałam. Nic nie mówił. Ech, czasami źle jest być kimś dziwnym...
-Powiesz chociaż jak się nazywasz? Chcę trochę więcej niż jedną osobę poznać... - mruknęłam.

<Cyndi?>

Wolverin odchodzi.

Bardzo nam przykro, ale ze względu na zbyt wielu spraw na głowie i również prowadzeniu własnego bloga właścicielka Wolverina postanowiła odejść z watahy razem z wilkiem.
~Żegnamy. Będzie nam Ciebie brakowało...
hayden

Od Cyndi'ego

Była burzowa noc. Niebo było czarne, nie przepuszczające ani najmniejszych promieni księżyca na ziemię. Pioruny waliły z hukiem o drzewa, większość spalając. Wataha zaczęła się ewakuować. Wszędzie słychać było krzyki przerażenia, wrzaski, jęki. Byliśmy kompletnie rozbici. Wiatr świszczał mi w uszach. Biegłem niesamowicie szybko podążając za resztą, cały ubrudzony ziemią i błotem. Prawie nic nie widziałem. Przed moimi oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Miałem wrażenie, że zaraz runę jak kłoda na ziemię i nigdy więcej nie powstanę. I wtedy się zaczęło. Ze wschodu zaatakowały nas wilki, które miała przewagę liczebną. Alfy i Bety nie wiedziały co robić. Nacisk był wielki, a ja kompletnie oszołomiony. W okół wrzała panika. Byliśmy kompletnie roztrzęsieni i spanikowani. Jedne istoty próbowały przekrzyczeć drugie. Dowódcy wołali do każdych wojowników, strażników oraz innych wilków, aby pomogły. Alfa podbiegła do mnie i rzuciła:
- Leć do alchemików powiedz żeby zrobili mikstury krzywdy, oraz trucizny jak najszybciej mogły.
Byłem słaby, kręciło mi się w głowie, było mi niedobrze. Traciłem równowagę. Ostatkiem sił dobiegłem do obozowiska alchemików wykrzykując im polecenia alfy na ostatnim wdechu. Wadera mruknęła coś pod nosem.
- A ty co? Będziesz stał i się gapił? Bez pracy nie ma kołaczy! - Sanza zdzieliła mnie po twarzy. Otrząsnąłem się próbując wrócić na ziemię.
Stanąłem jak wryty. Od tego całego zamieszania zapomniałem że ja też jestem alchemikiem. Wziąłem się do solidnej pracy - tu mikstura, tam mikstura, toksyny. Pracowałem szybko, jednak nie dawałem już rady. Chwiałem się na nogach. Zbiłem flakonik z jakimś płynem. Wzrok mi się rozmazał i nawet nie zorientowałem się co to było. Usłyszałem jedynie głośny syk i poczułem odór. Nienawidziłem pracy alchemika. Nagle wbiegła Samica Alfa, na plecach, łapach i szyi cała podrapana.
- No dalej! Nie dajemy rady!!! - krzyknęła. Wyglądała na zrozpaczoną. Przestraszone wilki robiły to najszybciej jak mogły. Nagle jakiś pocisk wylądował w pokoju i uwolniła się chmura dymu. Coś zapiekło mnie w prawym ramieniu. Ktoś do mnie podbiegł i krzyknął:
- Wstawaj! W tobie cała nadzieja!
Niestety nie dałem rady. Świat zawirował dookoła mnie. Powoli zamknąłem oczy i upadłem na ziemię. Była taka miękka i wygodna. Działała na mnie, jak magnes. Mógłbym się położyć i nigdy nie wstać. Zanim zemdlałem, poczułem jedynie, jak ktoś unosi moje ciało, a ja jestem gdzieś przetransportowany.

<Ktokolwiek? :3>

Nowy basior!!!

Powitajmy serdecznie Cyndi'ego!

\

Od Ili CD. Oroza

-No... nie wiem sama... - zamyśliłam się. - Jest dużo rzeczy, które lubię robić, ale jest chyba jedna, jedyna rzecz, którą chciałbym zrobić najbardziej.
-Jaka? - zapytał zaciekawiony.
-Żeby się pozbyć C... - urwałam. Coś czarnego przebiegło przed nami. - Pff... to znowu ona! - jęknęłam.
-Ale kto? Ta twoja Czar...
-Tak. - Odparłam. - A teraz proszę abyś był cicho, bo idę negocjować...
-CO?! - zdziwił się Oroz. - Nie rozumiem...
-Po prostu zaczekaj... - poszłam w stronę lasu.
-Czego chcesz? - warknęłam. - Dlaczego akurat na naszą się uwzięłaś?!
-Bo to przez twojego ojca! - ryknął głos. Przede mną stanęła Czarna Tygrysica.
-Nadal masz mu to za złe?! - prychnęłam. - Daj spokój. Po prostu się z tym pogódź.
-Dziś wam odpuszczę. - warknęła i zniknęła w głębi lasu. Po chwili usłyszałam za sobą głos Oroza:
-O co jej chodziło?
-Nie wiem. Wiem tylko, że dziś da naszej watasze spokój, ale jutr, już nie, więc radzę ci nie wychodzić z jaskini...

<Oroz? Sory, że tak długo...>

sobota, 7 czerwca 2014

Grace awansuje!

Grace, tak jak uprzednio Mona, postanowiła zaprosić nowego członka do watahy. Dzięki niej możemy gościć w naszych skromnych progach również Erica! Dlatego przyznajemy jej awans na Wojowniczkę. Teraz również każdy z Was może postarać się o awans!  >>>klik<<< 
~To by było na tyle. Pozdrawiam, Alfa.

piątek, 6 czerwca 2014

Nowy basior!

Witaj we watasze, Ericu!

czwartek, 5 czerwca 2014

Od Grace CD. Veyrona


-Może... - uśmiechnął się. Przez chwilę mu się przyglądałam. I poczułam, że moja torba zrobiła się lżejsza. Momentalnie zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu kart. Veyron popatrzył na mnie dziwnie.
-Zaczekaj chwilę, te karty są dla mnie bardzo ważne... - mruknęłam i starając się wszystkie namierzyć mocą zaczęłam iść w kierunku najbliższych.
-Czekaj, pomogę ci. W końcu to na mnie wpadłaś... - stwierdził i też wziął się za szukanie.
-Dzięki... - powiedziałam i skupiłam się na najbliższych kartach. Używając nie do końca opanowanej mocy przywołałam je do siebie. Chwila napięcia i... W moją stronę z wielu różnych miejsc wystrzeliło bardzo dużo kart. Nie miałam pojęcia, że tyle ich mam. Po dość długiej chwili karty przestały lecieć a obok mnie pojawił się niemały stosik...
-A tak właściwie to po po ci te karty? - zapytał Veyron.
-Z każdą mam jakieś wspomnienia... Są takie jak ja. Inne. Możesz przejrzeć całą kolekcję, ale nie znajdziesz dwóch identycznych. W poprzedniej watasze były moimi jedynymi przyjaciółmi... - mruknęłam cicho. -No dobra, koniec tej gatki. Zapoznasz mnie z kimś?

<Veyron?>

Od Veyrona CD. Grace

Szedłem lasem pilnując porządku we watasze i sprawdzając, czy nikt się nie bije ani... no wiecie sami. Nagle zatrzymałem się, bo zobaczyłem niezwykle dziwną scenkę; niedaleko, kilka metrów ode mnie szła jakaś czarna wadera, od której biła zielona poświata. A przed nią latały jakieś dziwne karty... nie dorywała od nich wzroku i... wpadła na mnie. Razem poturlaliśmy się w dół zbocza. Podniosłem się i pomogłem jej wstać. 
-Wybacz... - powiedziałem.
-Nie... to ja na ciebie wpadłam. Jest tu może jakaś wataha? - zapytała.
-Tak. A ja jestem jej samcem Beta. - wypiąłem dumnie pierś. Wadera zachichotała. - A co? Chciałabyś do niej dołączyć.
-Ja... ee... no, raczej tak, bo... trochę się zgubiłam. 
-Wspaniale. - uśmiechnąłem się szczerze.
-Ou... zapomniałam się przedstawić. Grace jestem.
-Ja Veyron. - ukłoniłem się nisko.
-Uu... co za porywcze maniery... - puściła do mnie oko.

<Gracie? Witamy...>

Nowa wadera!!!

Witaj Nakoma!

środa, 4 czerwca 2014

Od Grace

Nareszcie wyrwałam się z tej dziury. Z tego szarego, jednolitego miejsca, gdzie wszyscy byli tacy sami i robili to samo. A mi udało się cudem wyrwać. Teraz biegnę z radosnym uśmiechem na pysku, nareszcie wolna, jak ptak wypuszczony z klatki. No bo kto by się nie cieszył na moim miejscu? Wszystkie dni identyczne, trening, przerwa, trening, jedzenie, trening, przerwa, trening, spanie... Oszaleć można. Ja tam nie spałam, miałam swoje karty. Teraz spoczywały bezpiecznie w torbie przerzuconej przez mój grzbiet. Biegłam kilka dni i nocy, aż w końcu dostałam lekkiej zadyszki. No okej, przyznaję, treningi się przydały, ale nic poza tym. Chwilę odpoczęłam i ruszyłam w dalszą drogę. Kazałam moim zaczarowanym kartom unosić się przede mnà w powietrzu i szłam lustrując wzrokiem swoją nie małą kolekcję. Każda karta była inna. Właśnie to było cudowne w tamtej dziurze. Byłam inna, jak te karty. Nagle moje rozmyślania coś przerwało. A raczej ktoś. Ja, jak to ja, musiałam na kogoś wpaść...

<Ktoś dokończy?>

Od Ghosta CD. Samanthy

Obudzilem sie zakłopotany. Gdy otworzyłem oczy nic nie mogłem sobie przypomnieć. Głowa mnie bolała i widziałem jakby przez mgłę. Dlugo tak leżałem, myśląc gdzie, dlaczego i jak się tu znalazlem... Gdy nareszcie ból minął i stanałem na czterech łapac, Zauwazyłem 2 postacie zbliżające sie do mnie. Wlosy na karku mi sie zjezyly. Nie wiedzialem co robic, bylem w pułapce. Dlatego jedyne co mi zostało to własna obrona, wiec w jednej chwili rzuciłem się na przeciwników. Jednak w ostatniej chwili zorientowalem sie, że to Ila i Samantha. Ucieszylem sie na ich widok, az zawylem z radosci. Cieszylem sie, ze w koncu nasza wataha sie zlaczyla. Dowiedzialem sie rowniez od nich, ze bardzo duzo sie zmienilo od mojej ostatniej nieobecnosci. Również ja chcialbym im opowiedziec o tym co mnie spotkalo, lecz nie moglem, z powodu mojej choroby. Przytakiwalem im tylko i mrugalem, dajac im znak, ze rozumiem. Po niezwykle dlugim monologu koleżanek, podziekowalem samanthcie za opiekie poprzez skiniecie lbem. Nastepie wyszedlem z szalasu, Aby przemyslec co lub kto mogl mnie zaatakowac w mroznym lesie. Jednak moja samotna wedrowka nie trwała dlugo. Uslyszalem za soba skrzypienie sniegu. Gdy odwrocilem się zobaczyłem Ile. Stała i patrzyła w moją stronę. Domyśliłem się, że ma dla mnie jakaś ważną wiadomość.


<Ila?>

Nowa wadera!

Powitajmy Grace!

Od Oroza CD. Ili


Uśmiechnąłem się. 
- No dobrze, chodźmy.
Poszliśmy na spacer. Dużo przy tym rozmailiśmy. Nie dowiedziałem się jednak nic o Czarnej Tygrysicy. W końcu padło pytanie:
- Co lubisz robić najbardziej?
- No sam nie wiem...
- Na pewno lubisz coś robić. - mówiła
- Czasem lubię wzywać duchy. 
- Brzmi ciekawie.
- Może kiedyś po wzywamy, ale teraz co ty lubisz robić?

<Ila?>

Od Ili CD. Oroza

-Ach... - westchnęłam nieco przygnębiona. - To długa historia.
-No to mi ją opowiedz. Przecież mamy dużo czasu, nie? - uśmiechnął się.
-Ech... ja... ob... ee... obowiązki młodej Alfy wzywają... ee... tak. Wzywają. - jęknęłam próbując wymyślić jakiś argument do wykręcenia się z rozmowy.
-Chyba nie chcesz o tym mówić, co?
-Emm... no... nie. - bąknęłam. Bo... po co miałam kłamać? - Ale... chodźmy już. Nie jesteś jeszcze gotowy. Może kiedyś usłyszysz jeszcze tę historię... no chyba, że wcześniej znowu napadnie na nas Czarna Tygrysica i nas zje. - puściłam do niego oko.

<Oroz? Wena wysiadła na poprzednim przystanku...>

wtorek, 3 czerwca 2014

Od Oroza CD. Ili


Stanąłem przed waderą.
- Kim jesteś?! - warknąłem.
Przed nami stanęła wielka, czarna tygrysica.
- Czego? - ryknąłem.
Tamta tylko się zaśmiała. 
- Coś mało rozmowna... - szepnęła do mnie Ila.
W tedy kot przeszedł spokojnie obok nas.
~ Nie będę jej atakował, wygląda na silnią ~ myślałem
Ku naszemu zdziwieniu kocica warknęła głośno i odeszła.
- Skąd tu tygrysica? - zapytałem zdziwiony.

<Ila?>

Od Ili CD. Oroza

-Emm... chętnie. - odpowiedziałam.
-Och, wybacz. Zapomniałem się przedstawić. Jestem Oroz. - basior ukłonił się nisko.
-A ja Ila. - uśmiechnęłam się niewyraźnie. - Samica Alfa tego stada.
-Yy... niech pani wybaczy, nie wiedziałem. - ukłonił się jeszcze niżej.
-No nie... ty też? - westchnęłam. - Daj spokój z tymi grzecznościami. Mów mi po prostu Ila.
-Naprawdę? - spojrzał mi w oczy.
-Oczywiście głuptasie. - uśmiechnęłam się. - Idziesz, czy nie?
-Ee... racja, ee... Ila.
-Wspaniale. - rzuciłam lekko idąc w stronę wodospadu, a basior podążył za mną. Po kilku minutach znaleźliśmy się nad wodopojem. Nikogo tam nie było.
~Dziwne... ~ Pomyślałam. ~ Zawsze roi się tam od wilków...
Nagle usłyszeliśmy za sobą jakiś warkot i pocharkiwanie. 
-Kto tam?! - odwróciłam się gwałtownie, ale nic tam nie było. Oros też spoglądał niepewnie w tamtą stronę. Jakiś cień przemknął za drzewami, jak błyskawica.
-Ila... - zawahał się Oroz. - C... co to było?
Ale nie musiałam udzielać mu odpowiedzi, gdyż  pojawiła się sama...

<Oroz?>

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Od Oroza


*Jeszcze w danej watasze*

Rozmaiłem z szamanem. Lubiłem go. Można było z nim porozmawiać. Zazwyczaj rozmawialiśmy o moim Amulecie Yin Yang. Miał on wielką moc. Władał złem i dobrem. Gdyby wpadł w niepowołane łapy było by źle. Aż strach się bać. Ja jeszcze go nie używałem. 
Dzisiaj bawiłem się ze swoją starszą siostrą, Kaoru w chowanego. Nasi rodzice zostali zabici podczas wojny. Długo nie mogłem jej znaleźć.
- Kaoru! - krzyczałem. - Nie chowaj się!
Nie odpowiadała. W pewnej chwili usłyszałem pisk. 
- Kaoru! - zobaczyłem ją walczącą z Demonami Nocy. One chcieli zabrać mi amulet. Pomogłem jej i zaczęliśmy uciekać. Poinformowaliśmy całą watahę. 
- Oroz, uciekaj, musisz ratować amulet - rzekł szaman.
Chciałem walczyć, ale jestem wybrańcem muszę chronić Yin Yang. Uciekłem. Przebiegłem kawał drogi. Zatrzymałem się przy jakimś wodospadzie. Ale w pewnej chwili usłyszałem za sobą sapanie. Jeden Demon biegł za mną. Wszedłem ostrożnie na pochylone drzewo. On za mną.Tymczasem gałąź pękła. Wpadłem do wody. Obudziłem się później. Obok mnie leżał martwy demon. Przede mną stanął duch szamana.
- Wstałeś?
- No chyba tak.
- To teraz czyń to co słuszne.... - powiedział i zniknął.
Poszedłem przed siebie. Po jakimś czasie spotkałem wilczycę Ile. Dołączyłem do jej stada.
- Może pokażesz mi tereny? - zapytałem. 
         
<Ila?>

Nowy basior!

Powitajmy:

niedziela, 1 czerwca 2014

Od Snoupe

Poszłam nad wodospad. Coś uwierało mi w serce.
Zaczęłam płakać i mówić przez łzy sama do siebie:
Ty byłeś w mym życiu,
kimś ważnym i drogim.
Lecz w pewnym momencie
rozeszły się drogi.

Ty byłeś mym szczęściem,
mą radą, westchnieniem.
Teraz już jesteś,
jedynie wspomnieniem.

Pamiętam te chwile,
gdy razem byliśmy
ile złych momentów 
tak razem przeszliśmy.

Było nam dobrze
lecz Ty się zmieniłeś
i nigdy już nie będziesz
taki jaki byłeś.

Mojej tu winy niewiele
jest w tym,
przez Ciebie wszystko
poszło już w dym.

I to już nie ważne
nie kocham juz Cię
i jedno Ci powiem: 
Zapomnieć chcę!

To było przyzwyczajenie,
monotonia dni
i choć twarz Twoja 
mi czasem się śni.

To już nic nie będzie
między Tobą, a mną
i nie wierzę, powiem szczerze
w rozpacz Twą.

Bo to jest nieszczere,
jak wszystko co było
takie udawane 
dobrze, że się skończyło.

Nie zasługiwałeś na mnie
na moje uczucia i łzy.
Więc powiem Ci tylko
nie liczysz się Ty.

Jest ktoś w mym sercu,
ktoś kto mnie zna
i całą swą duszę
na zawsze mi da.

Ten ktoś zasługuje
na to co mam
i bądź dziś pewien,
że wszystko mu dam!

Jeśli i Ty kogoś znajdziesz
nie ważne - nie obchodzi mnie 
najważniejsze by ona 
uszczęśliwiła Cię.

Nie życzę Ci źle.
Wręcz przeciwnie wiedz,
że życzę Ci wszystkiego
co można w życiu tylko mieć.

~Kocham Cię... ~ pomyślałam. Spojrzałam ostatni raz na watahę i odeszłam w świat.

<Snoupe odchodzi...>