-Może kiedy indziej, dobrze? - spuściłam wzrok.
-Nie! Teraz! - odparł stanowczo Oroz.
-Na pewno nie będzie ci się nudziła?
Basior zaprzeczył głową.
-Dobrze. Kiedyś, dawno temu, na świecie, na terenach tej watahy panował wielki i potężny samiec alfa. Był mądry. Był strasznie mądry. No dobrze. "Był strasznie mądry" to niewłaściwe określenie. Był wręcz geniuszem. Kochał wymyślać. Zachowywał się filozoficznie i mądrze. Zawsze planował nowości, stawiał swoje teorie, praktyki, punkt widzenia na wszystkie słuszne tematy. Pewnego dnia wymyślił niezwykłą machinę. Miała ona przetwarzać niepotrzebne przedmioty w jedzenie zawierające białko, miedź cynę, wapń, żelazo, witaminę A, B, E, B12 i tak dalej... wszystkie składniki potrzebne do prawidłowego rozwoju małych i dużych wilków. Lecz był jeden mały haczyk. A mianowicie do tego potrzeba było niezmiernie dużo węgla kamiennego. A na terenach watahy węgiel kamienny można było zdobyć jedynie od tygrysicy zamieszkującej tereny tej watahy, gdyż...
-Zaczekaj! - przerwał mi Oroz. - Samej tygrysicy, nie czarnej?
-Tak. Więc jak już mówiłam; cały węgiel kamienny był w posiadaniu tygrysicy. I rozpoczęła się bitwa o węgiel, przy której futro tygrysicy zmieniło swój kolor na czarny. Na zawsze. Zniknęła, ale poprzysięgła zemstę. I powróciła.
<Oroz?>