Chwilę płynęliśmy i kiedy już zaczęło nam brakować powietrza, ukazał się tunel i dosłownie nas wciągnął i wyrzucił na brzeg. Byliśmy znowu wilkami.
-To było dziwne... - stwierdziłam.
-No brawo... - mruknął Cyndi. Rozejrzałam się w poszukiwaniu mojej torby z kartami, kiedy zauważyłam skrzata uciekającego z MIMI kartami z wrednym uśmiechem na ustach.
-Wracaj tu! - wrzasnęłam i zaczęłam za nim biec. Cyndi lekko zdezorientowany pobiegł za mną.
-O co ci chodzi? - rzucił w biegu.
-Ten... - tu poleciało kilka słów, które bardzo brzydko wyglądały by napisane - ...zabrał moje karty! Zabiję go!-warknęłam i przyspieszyłam.
-Okeeeej... niech ci będzie... - w takiej furii - to mnie na pewno jeszcze nie widział. Dobiegłam do jakiejś lodowej jaskini i wcisnęłam się do ciasnego tunelu w ślad za uciekającym złodziejem. Nie patrząc na to, że biegnę po cienkim i strasznie wysokim moście z lodu gnałam ile sił w łapach. Powoli zaczęłam doganiać skrzata, ale nie zauważyłam zakrętu. W ostatniej chwili chwyciłam się krawędzi pazurami.
-Chol*ra... - syknęłam sama do siebie. Zaczęłam się podciągać, zale śliska i niezbyt gruba kolumna z lodu skutecznie mi to uniemożliwiała. Po dość długiej chwili w zasięgu wzroku (który swoją drogą ograniczał się do krawędzi kolumny i przepaści pode mną) pojawił się Cyndi.
-Wiesz co? Ty kiedyś sobie poważną krzywdę zrobisz... - stwierdził pomagając mi wejść na płaską powierzchnię.
-Dzięki... - mruknęłam nie patrząc mu z w oczy.
-Nie dosłyszałem... - wyszczerzył się.
-Dziękuję. A teraz możemy iść po moje karty? - zrobiłam błagalną minę.
-Niech ci będzie... Ale jak znowu spadniesz, to ci już nie pomogę... - powiedział i ruszył przodem. Teraz strasznie długo to trwało. Nagle zobaczyłam moją torbę na krawędzi i skrzata tak samo jak ja wcześniej zwisającego z krawędzi. Miałam ogromną ochotę zrzucić go w przepaść, ale resztami silnej woli się powstrzymałam. Wzięłam torbę i pomogłam mu wejść.
-A tylko spróbuj to zrobić jeszcze raz... - warknęłam, ale skrzat już zwiał.
-I jednak nie zabiłaś... - stwierdził Cyndi.
-Miał dzień dobroci dla skrzatów... - mruknęłam.
-Hej, widziałaś to? - zapytał nagle Cyndi wskazując łapą na coś dziwnego przed nami.
Zielone drzewo w środku lodowej jaskini...
<Cyndi? Sory, że tak długo, ale mnie do sztandaru wzięli i próby, próby, próby... x.X>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz