Szliśmy z Ilą przez las.
- Ładnie tu dziś - przyznałem
- Tak, nie jest źle...
- Co to za miejsce tam - wskazałem łapą w rozświecone dyniami miejsce.
- To cmentarz.... Jest opuszczony. Skąd tam dynie? - przyjrzała się
Wnet błyszczący księżyc zasłoniły chmury.
- Co...co się dzieje? - rozejrzałem się
- Sama nie wiem....
W pewnej chwili usłyszeliśmy dziecięcy, przerażający krzyk.
- Czy ty też to słyszałaś? - otrząsnąłem się po chwili milczenia.
- Jakiś maluch, chyba, potrzebuje naszej pomocy.
- Naszej?! To nie ma rodziców?
- Nie wiem! Chodź - złapała mnie za łapę.
Zaczęliśmy iść przez ugór. Było ciemno. Widziałem tylko białą sierść Ili. Naglę ciszę przerwał złowieszczy śmiech i skowyt.
- Szybko - teraz ja zacząłem biec w stronę hałasu.
Łapami odganiałem gałęzie. W końcu zatrzymałem się przy wejściu. Zobaczyłem Czarną Tygrysicę. Trzymała coś w łapach. To był mały wilczek. Próbował się wydostać ze szponów potwora.
http://streemo.pl/Image/365858_m.jpg
- Trzeba mu pomóc - szepnęła do mnie Ila
Położyłem po sobie uszy i bez słowa wyszedłem z zarośli.
- Zostaw go - zarządziłem stając za kotem
- O! Kundel, znowu się spotykamy - puściła malucha.
Mały otrzepał się i zaczął się cofać. Nagle wpadł do dołu za Tygrysicą.
- My go ratujemy, a ten i tak się sam skrzywdzi - szepnąłem od Ili, która walnęła mnie łapą.
- No za co?
Ila nie odpowiedziała, tylko rzekła do Czarnej:
- Czego tu szukasz?
- A czego mogę? Jedzenia!
- Chciałaś go zjeść?! - oburzyłem się
Tygrysica przeskoczyła przez nas i bez słowa uciekła w las.
- To było dziwne...
Wyciągnąłem małego z dołu.
- Nic ci nie jest? - zapytałem
- Nie, nie, żyję.... - odpowiedział i się rozejrzał
Później nam wszystko powiedział. Tutaj są groby jego rodziców. Steban. bo tak się przedstawił, był sierotą i mieszkał tu sam w pobliżu. Żal mi go było. Nie widziałem co zrobić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz