Spacerowałem sobie ot tak bez żadnego celu po jednym z zalesionych terenów należących niegdyś do mojej dawnej watahy. Z nosem wbitym w ziemię, starałem się wytropić jakąkolwiek zwierzynę jednakże nadaremno. Kątem oka rozglądałem się po okolicy czy aby na pewno nikt prócz mnie nie przebywa w tej okolicy. Na ziemię kapały krople deszczu, a moje futro ku mojemu niezadowoleniu coraz bardziej się kleiło od błota. Gdy już w końcu uznałem, że nadaremno szukać zwierzyny podczas ulewy i lepiej poszukać jakiegoś schronienia usłyszałem dość osobliwy dźwięk. Będąc w gotowości, rozejrzałem się dookoła. Przez głowę przemknęła mi myśl ,,Nie wydziwiaj, lepiej poszukaj jakiegoś schronienia przed deszczem", gdy wtem usłyszałem czyiś głos zza pleców.
- Co tutaj robisz? - był to głos wadery. Rozpoznałem to od razu. Obejrzałem się, a widząc obcą mi waderę nieco spochmurniałem. Nie przepadałem za jakimikolwiek kontaktami z innymi wilkami, ale nie było wyjścia. Musiałem jej odpowiedzieć. Kto wie? Może miałaby zamiar mnie zaatakować.
- Spaceruję, oddycham, żyję, patrzę, mówię do ciebie, mam wymieniać dalej? - uniosłem brew przyglądając się jej. Po chwili jednak skierowałem swe oczy ku zachmurzonemu niebu. - a ciebie co tutaj sprowadza? - skoro ja jej odpowiedziałem, uznałem, iż ona także musi to zrobić.
<Jakaś wadera? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz