- Na co tak patrzysz? - przerwałam Mattowi wlepianie wzroku w moje futro.
- Yyy... co? Nie, nic... - odparł nieco zmieszany. Zrobiłam przywódczą minę.
- Robi się późno. - Stwierdziłam. - Lepiej już pójdę...
- Okej. To pa... - wychrypiał Matt. Uśmiechnęłam się na pożegnanie i zakręciłam ogonem. Ruszyłam w stronę jaskini.
Wiał zimny wiatr. Zrobiło się już całkiem ciemno. Mroczne drzewa przysłoniły księżyc. Nie zależy mu na mnie... nawet nie raczył mnie odprowadzić. Westchnęłam ciężko.
Nagle usłyszałam jakiś szelest. Najeżyła mi się sierść na grzbiecie, wyszczerzyłam kły i zaczęłam warczeć, rozglądając się do o koła. Nagle zza drzewa wyskoczył wielki, brudny, czarny basior z jednym okiem. Wrzasnęłam z przerażenia. On zaś rzucił się na mnie. Wiedziałam że nie mam szans z takim basiorem, gdyż jestem strasznie mała. Rzuciłam się do ucieczki. Jednak on pochwycił mnie za nogę i zaczął ciągnąć ze sobą. Zaczęłam krzyczeć o pomoc...
<Matt? A może ktoś chętny mnie uratować?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz