-Ale to nie będzie dla mnie łatwe - trochę spoważniałam po czym spojrzałam na niebo - Jestem już taka od dzieciństwa... Nie wiem czy stanę się bardziej odważna... Ale na pewno z twoją pomocą mi się uda - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Basior uśmiechnął się i powiedział:
-No to zaczynamy terapię - zaśmiał się.
-Wcale nie jestem chora- spojrzałam na niego gniewnie, po czym zaśmiałam się.
-Chodzi o to żebyś nie była taka nieśmiała...
-Wiem, - uśmiechnęłam się delikatnie - tylko się z tobą droczyłam - o ciszej po czym zarumieniłam się, uświadamiając sobie co przed chwilą powiedziałam - To gdzie idziemy? - zapytałam śmielej aby zmienić temat...
<Ryan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz