- Czego tu szukacie? – usłyszałam syczący głos w głowie. Stwierdziłam, że należy on do owej widmowej kobiety. Było to dosyć logiczne, że porozumiewa się telepatycznie, skoro nie ma ust.
Popatrzyłam na Cole. W odpowiedzi spojrzał na mnie pytająco, więc powiedziałam:
- Przyszliśmy zwiedzić zamek.
- Idźcie stąd! – głos kobiety zabrzmiał złowrogo. – Nikomu nie wolno wchodzić na teren Orala!
- Czemu? – spytałam.
Już po chwili wiedziałam, że nie powinnam była tego mówić. Widmo „podpłynęło” do mnie i pochyliło na de mnie swą bladą, kościstą twarz.
- Czemu?! Ty śmiesz pytać czemu?! Oral to wielki i potężny władca tego zamczyska! Bez jego pozwolenia nikt nie może tu wejść! A już na pewno nie tak nędzny wilk jak ty!
W zjawie było coś dziwnego. Gdy była blisko mnie czułam dziwny chłód i smutek. Czułam, że moje życie jest bezsensowne, że nikt mnie nie kocha. Chciałam pobiec, schować się, ukryć, cokolwiek, byle by się tak nie czuć.
Upiór odpłynął, a ja dopiero teraz zauważyłam, że cała się trzęsę. Cole popatrzył na mnie z uwagą.
- Wszystko w porządku? – zapytał w końcu.
Kiwnęłam głową, choć tak nie było. Nie chciałam nic mówić, w obawie, że widmo znów znajdzie się blisko mnie.
- Co wy tu jeszcze robicie?! – zasyczał mi jej głos w głowie. – Wynocha!
Całe moje ciało chciało jak najszybciej wypełnić rozkaz. Tylko serce i umysł podpowiadały mi, by się mu oprzeć. Stałam, więc z nogami gotowymi do biegu i z uporem stania w miejscu. Nie było mnie stać na nic więcej, więc spojrzałam prosząco na Cole.
- A może nam pani wytłumaczy kto to jest Oral? Nigdy o nim nie słyszałem, a skoro jest tak potężny to chciałbym dowiedzieć się o nim nieco więcej. – powiedział Cole.
Spojrzałam na niego dziękującym wzrokiem. Tego mi było trzeba. Zajęcia czymś zjawy, żebym ja w tym czasie mogła dojść do ładu i wymyślić jakiś plan.
- Oral to najpotężniejszy wilk we wszechświecie. Nie dziwię się jednak, że o nim nie słyszałeś, bo jesteś jeszcze młody. Wielkiego Orala pamiętają tylko najstarsze wilki na tym świecie. Bo widzisz Oral, kiedy miał tyle lat co ty teraz, był wszechpotężnym i ambitnym wilkiem z niesamowitą mocą. Niestety los go bardzo źle potraktował. Próbował objąć władzę i nawet na trochę mu się to udało. Kiedy był rządził, świat był naprawdę piękny. Każda z nas, sypturii, mogła do woli karmić się duszami innych wilków. A nasi krewniacy, szyłoptomy, mieli stały dostęp do ich krwi. Innym wilkom się, jednak to nie podobało, sama nie wiem czemu.
Moje serce zaczynało bić coraz spokojniej, a napięte mięśnie nóg powoli się rozluźniały. Powróciła mi zdolność racjonalnego myślenia, przestałam panikować.
- Zaczęli się buntować i wszczynać powstania. W końcu doprowadzili do wojny. Wielu moich sióstr i krewniaków w niej zginęło. Na świecie zostały już tylko trzy sypturie i dziesięć szyłoptomów. – postać wydała z siebie coś na wzór chlipnięcia. – A było nas tak wielu! Byliśmy tacy potężni! Niestety, przegraliśmy wojnę. Od tego czasu potężny Oral siedzi w mrocznych ruinach swego, wielkiego niegdyś, zamczyska. Ja oraz moje dwie siostry strzeżemy ich granic, a szyłoptomy polują dla Orala i przynoszą mu eliksir nieśmiertelności. I to mniej-więcej wszystko.
W mojej głowie ukształtował się pewien plan. Polegał on mniej-więcej na tym by zabić sypturię. Nie wiedziałam jeszcze konkretnie jak, ale stwierdziłam, że coś wymyślę. Nigdy nie ćwiczyłam telepatii, ale jedna z moich mocy była bardzo do niej podobna. Trzeba by było, tylko zamiast odczytać to czego pragnie inny wilk, wysłać mu wiadomość. Moje próby, jednak nic nie dawały. Trzeba było się tego nauczy wcześniej.
Zła na siebie oraz całą tą sytuację, kopnęłam kamyk leżący niedaleko mnie. Trafiłam wręcz idealnie w jedno ze skrzydeł widma. Oczywiście kamyk przez nie przeleciał, ale straszydło wydawało się wyjątkowo wściekłe.
- CO TY ROBISZ!? – usłyszałam i już pogodziłam się z nadchodzącą śmiercią, gdy nagle w głowie usłyszałam zupełnie inny głos.
- Padnij!
Posłusznie wykonałam polecenie. Zdążyłam zauważyć tylko, że przelatuje nade mną czarna plama. Podniosłam się. To był Soul. Walił w stwora niewyobrażalną liczbą błyskawic. Chyba zapomniałam wspomnieć, że Soul jest wilkiem burzy.
Przyłączyłam się do walki. Zaczęłam wysyłam w stronę sypturii ostre i bolesne, wodne pociski. Po chwili zauważyłam, że Cole także przyłączył się do walki i unicestwiał potwora używając swoich mocy. Razem zniszczyliśmy widmo.
Gdy tylko Soul wylądował przytuliłam się do niego.
- Dobrze, że jesteś. – wyszeptałam mu do ucha.
- Emma, ja… Chciałem cię przeprosić. Zachowałem się niesprawiedliwie wobec ciebie. Przepraszam.
- Dobrze, już dobrze. Wybaczam ci. – powiedziałam i przytuliłam go mocniej. Cieszyłam się, ze pogodziłam się z basiorem. Był on moim najlepszym przyjacielem i to się nigdy nie zmieni.
<Cole?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz