- Hm... nie wiem co mógłbym tobie o sobie powiedzieć... - uśmiechnąłem się pod nosem. - Zastanówmy się... lubię kwiatki.
- Lubisz kwiatki? - wadera z trudem powstrzymała wybuch śmiechu. Uniosłem brwi.
- Tak szczerze mówiąc, to jestem zmuszony lubić... - westchnąłem, skupiłem energię w swojej lewej łapie i uderzyłem nią miękko o trawę pokrytą perlistą rosą. Nagle przed nią wyrósł pęk przepięknych, czerwonych róż pokrytych kropelkami wody delikatnie spływającymi z aksamitnych płatków. Zerwałem róże i podarowałem je Emmie. Zachichotała.
- Nieźle! - odpowiedziała i potargała moją czuprynę.
- Hej... mam świetny pomysł! - nagle mnie olśniło - Wiesz co? Kiedy ostatnio przechodziłem sobie Doliną Starych Dębów, nieopodal zauważyłem ruiny starego zamczyska. Wydawały się być opuszczone, więc postanowiłem je obejrzeć, ale jakoś nie chciało mi się samemu... może poszlibyśmy razem? Co ty na to? Przecież i tak nie mamy co robić, a przynajmniej przeżyjemy jakąś fajną przygodę...
- JEŚLI przeżyjemy! - wadera udała złowieszczy śmiech, a potem wybuchła prawdziwym śmiechem. Dołączyłem się do niej. Oczywiście, zgodziła się.
Szliśmy razem leśną ścieżką. Drzewa przysłaniały słońce, więc było całkiem ciemno. Nad ziemią unosiła się wilgotna mgła i muskała nas lekko po stopach. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale chodź w powietrzu panowała cicha i poważna atmosfera, to mi zbierało się na śmiech. Panowała głucha cisza. Po kilkunastu minutach marszu spulchnioną, mokrą ścieżką, wyszliśmy na piękną, zieleniejącą polanę zalaną słońcem polanę otoczoną wielkimi, starymi i spróchniałymi dębami. Zmrużyłem oczy i zacząłem się rozglądać.
- To było gdzieś... yyy... czekaj, czekaj... gdzieś... ee... tam! - wskazałem zdecydowanie na ukryte wśród drzew mroczne gruzowisko. Razem ruszyliśmy w jego stronę. Leżało znacznie dalej niż mi się wydawało. W końcu stanęliśmy przed wielkim, zrujnowanym, wyblakłym, porośniętym mchem murem, otaczającym zniszczony zamek. Już mieliśmy przez niego przejść, gdy nagle drogę przesłoniła nam mroczna, skrzydlata, widmowa kobieta. Miała długie wijące się kruczoczarne, spływające po ramionach, potargane włosy, powłóczysta szatę wijącą się po ziemi niczym setki malutkich żyjących organizmów, oraz chude, kościste, białe, zimne ręce. Widmowa postać nie miała twarzy...
<Emma? Hey you, what you gonna do? What you gonna do? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz