Impreza była gotowa. Wszyscy goście powoli się schodzili.
***
Na imprezę wkroczył nieznajomy. Był wysoki, ukryty pod ciemnym kapturem. Chodził między gośćmi i syczał dziwnie. Nagle pojedyncze osoby zaczęły okropnie się ślinić, a w ich oczach zakręciły się świdry. Wilki zaczęły wyć. Nieznajomy odkrył kaptur. Była to dynia. Miała długie nogi i krótkie ręce. zęby sięgały jej do brody, a język był zgniły. Miała dziurę w czaszce, z której wylewał się mózg. Była cała szara, miejscami wypływał z niej zielony płyn. Wilki podeszły do niej i zaczęły spijać z niej zieloną maź. Scena była masakryczna. Byłam w szoku. Po chwili jednak stało się coś zaskakującego! Z dyni wyskoczył niedźwiedź i krzyknął:
- Najlepszy poncz w dolinie!!! Produkowany ze specjalnych drzew Ponczowych!!! Przygotowywany wedle sekretnej receptury!!! - zgasiło mnie. Ta zielona maź, to tylko poncz! Moja impreza była bardzo udana! Wszyscy goście byli pod wrażeniem efektów specjalnych. Udawałam, że wszystko było zaplanowane, jednakże do dziś nie wiem, co się właściwie stało... Potwór wprowadził na moją imprezę upiorną dawkę Haloweenowego strachu! Było extra!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz