-Cześć. – Powitałam Samanthę. Położyłam się z pomocą basiora na wskazanym przez waderę miejscu. Podała mi jakiś obrzydliwy napar do wypicia i usztywniła moją łapę bandażem. Substancja smakowała jak gluty. Masakra.
-Przejdzie ci niedługo, poleż tutaj, a ty nie wiem wybierz się na polowanie, czy co. – Ostatnie słowa skierowała do Cole’a
-Skoro zostaję wyproszony to ok, idę na spacerek, przyjdę po ciebie za… y Sam
-2 godziny jak słońce zajdzie. – Oznajmiła. Cole opuścił jaskinię, uśmiechnęłam się do niego na pożegnanie.
-Jak jeszcze raz mnie ktoś obudzi to dostanie po głowie jasne?
-No sory…
-A ten lowelas to, kto?
-Przystojny Cole nowy w watasze.
-Zakochana?
-A, co cię to?
-Rozpływasz się na jego widok
-Może i tak, ale jest starszy ode mnie.
-Wiek to tylko liczba. Ogarnij się. Może on też cię bardzo lubi.
-Poznaliśmy się rano.
***(przeskok w czasie)
Kuśtykałam obok Cole po lesie. Samantha kazała mi rozchodzić łapę. Zapuściliśmy się w jakieś gęstej dziczy. Cole wydawał się być pewny tam gdzie idzie więc nie odzywałam się na ten temat, ale nagle przystanął…
<Cole?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz