Przechadzałam się po lesie wraz ze Splinterem. Było ciemno i buro. Na niebie widniały burzowe chmury. Było Haloween. Każde drzewo zdawało się patrzeć na ciebie, każdy cień wzbudzał w tobie grozę... Nagle zza krzaka usłyszałam przeraźliwy krzyk bólu. Wtuliłam się w basiora.
- C-co to jest? - wyjąkałam, gdy jęk powtórzył się
- Ni-nie wiem - szepnął basior cicho - chodźmy to sprawdzić... - mówił z przerażeniem w głosie. Ruszyliśmy za jękiem. Zza drzewa wyłonił się stary cmentarz. Wkroczyliśmy na niego. Był straszny... Nagrobki pokrywał mech. Znicze na grobach zdawały się rozsypywać się przy każdym powiewie wiatru... W roślinach nie było ani krzty życia... Jęk narastał z każdym krokiem. Szliśmy powoli. Nagle ujrzeliśmy wilka. Klęczał przy drugim. Widok był masakryczny...! Drugi wilk miał wybałuszone oczy. Jelita wychodziły mu bokiem, a mózg wylewał się nosem. Ten pierwszy stał nad nim i całował z czułością serce drugiego. Po chwili wziął je do pyska. Rozległ się plusk. Z pyska wilka wypłynęły żyły i tętnice. Krew rozbryzgnęła się po grobach. Wilk dalej masakrował ciało ofiary. Zjadał powoli wszystkie wnętrzności biedaka. Gdy skończył, wyrwał sobie zęby i wepchnął je do oczu wilka. Położył się nim ni wniknął w niego. Założył na siebie jego ciało! Rozpruł sobie brzuch i wyciągnął jelita zaczął czegoś w nich... szukać! Wyjął małą wiewiórkę wepchnął ją sobie do gardła, po czym zjadł jelita. Wypił kwasy z żołądka. Wyciągnął sobie układ nerwowy jednym ruchem. Padł na ziemię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz