-Mam pytanie... - zaczęłam po chwili ciszy. Nic nie odpowiedział. Westchnęłam, lekko zirytowana.
-Ty chyba musisz nauczyć cieszyć się życiem... - mruknęłam i popatrzyłam na niego krytycznie.
-Przepraszam, że co? - zapytał zdziwiony.
-To, co słyszałeś. Nie wiem ile ty przeszedłeś, ale ja też swoje przeżyłam i jakoś uśmiecham się, a nawet ostatnio wysadziłam alfie bombę ze śmierdzącym gazem przed nosem... I jeżeli ty się nie nauczysz żyć tym co jest teraz, a nie tym, co było, to zacznę ci na siłę psychologa szukać... - stwierdziłam.
-Ledwo mnie znasz, a już mi psychologa szukasz? Daruj sobie. Nic nie wiesz o życiu... - warknął.
-Ja nic nie wiem? Ja? Nie wiesz, jak to jest, kiedy rodzina odwraca się od ciebie, bo nie jesteś dokładnie taki sam jak reszta. To nie ty patrzyłeś na śmierć kogoś, kto przez kilka lat ci ją zastępował! Ale wiesz co? Ja się nauczyłam, że życie się nie kończy. Idzie dalej, a my musimy razem z nim. A ty najwyraźniej tego nie wiesz. I do twojej wiadomości - tak, znajdę ci psychologa, bo jestem uparta i nienawidzę, kiedy ktokolwiek jest smutny albo nieprzyjemny z powodu swojej historii - warknęłam, patrząc mu hardo w oczy.
<Caseus? xD Odpiszesz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz