sobota, 21 lutego 2015

Od Hamony ~ Na konkurs

Dziś do mojej jaskini przyszedł Aventy.
-Jak mogę ci pomóc, skoro przychodisz do początkującej zabójczyni? - zapytałam.
-Porwano Samanthę.
-CO?! - zawołałam zdruzgotana.
-Wiem, że nie masz super wyskokiej rangi, ale Hamona... Odnajdź ją. Liczę na ciebie... - z tymi słowami oddalił się. Myśli kotłowały się we mnie. Jak ktokolwiek mógł porwać naszą szamankę?
*Rano, następnego dnia*
Wyruszyłam o świcie, sama. Nie potrzebowałam nikogo do towarzsytwa. Sama sobie świetnie poradzę. Złapałam trop i podążałam za nim. Wyczułam, że Samantha była chyba nieprzytomna i pare wilków niosło ją na grzebicie. Trop był coraz silniejszy i po paru godzinach dotarłam na teren innej watachy.
-Wataha Czerwonego Blasku. Niedobrze - mruknęłam. Znalazłam miejsce na obozowisko niedaleko granic watahy i tam się urządziłam.
*Noc, dnia drugiego*
Nocą wykradłam się z obozowiska i weszłam na tereny wilków. Powęszyłam, po czym złapałam trop i doszłam do miejsca przetrzymywania Samanthy. Najpierw zobaczyłam dużą klatkę. W pierwszej chwili pomyślałam, że jest pusta. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, żeleży tam jakiś wilk.
-Samantha? - zapytałam cicho.
-Hamona? - szamanka poderwała się na równe nogi - Co ty tutaj robisz?
-Ratuję cię. I bądź nieco ciszej. Usłyszą nas - syknęłam.
-Nie obstawili straży. To prymitywne wilki. Złam pręty i ruszajmy - szepnęła Samantha.
Złamałam je zgodnie z jej życzniem i wyruszyłyśmy w drogę. Jednak poradziłam najpierw by się przespała. Ja obejmę wartę. Zgodziła się i po chwili usłyszałam jej równy, uspokojony oddech. Nie pokazywałam tego po sobie, ale martwiłam się. To wszystko wyglądało zbyt prosto...
*Ranek, trzeci dzień*
Słońce wstało i było cudnie. Zaproponowałam, aby zostać tu przez może... No nie wiem... Do jutra. Wadera chętnie na to przystała. Poszłam zapolować na daniela w lesie. Starałam się pozostać niezauważoną. I udało się. Upolowałam pięknego jelenia i zawlokłam do obozu. Samantha była głodna i spragniona bo nic nie piła i nie jadła od dnia porwania. Niestety - Aventy zauważył to zbyt późno. Samantha była już wtedy w niewoli więc... Była naprawdę głodna.
-Pyszne - stwierdziła szamanka.
Przytaknęłam. To wszystko NAPRAWDĘ było ZBYT proste. Jednak stłumiłam to uczucie. Po całym dniu byłyśmy zmęczone, więc zasnęłyśmy.
*Rano, dzień czwarty (czyli ostatni:3)*
Obudziłam się i obudziłam Samanthę.
-Chodź, zwijamy się - ośwadczyłam. Zatarłyśmy ślady bytności tutaj i udałyśmy się na rodzinne tereny. Kiedy doszłam do jaskini mojej towarzyszki podzękowała za uratownie i weszła do środka. A ja zostałam sama z satysfakcją. Zaraportowałam alfie o wykonanym zadaniu i żyłam dalej jakby nigdy nic.

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz