-Świetnie. Po prostu cudnie! - powiedziałam. Wiedziałam, że na moim pysku wściekłość miesza się z rozpaczą.
-Naprawdę, Hamona... - powiedział Matt.
-Wolisz inną, nieprawdaż? A czy to przypadkiem nie Ecclesia czy jak jej tam? - zapytałam.
Matt westchnął...
-A ja wiem czemu ty ją wolisz! - oświadczyłam nagle - Po prostu częściej się uśmiecha, była dla ciebie miła od początku znajomości. Ale cóż... To twoja decyzja... - i wypadałam z jego jaskini jak petarda. Pognałam do mojej nory. Wtedy zobaczyłam o jakim napisie mówił basior. Na podłodze leżał ładny napis "przepraszam" złożony z czarnych róż. Spojrzałam na to, a róże zwiędły w pół sekundy. Nie chciałam nic od tego rzekomego przyjaciela. Ecclesi pewnie odpowiedział "tak" bez wahania. Czułam się podle. Sama nie wiem czemu. Upadłam na posłanie i zaniosłam się szlochem.
-Hamona?... - odwróciłam się. W wejściu do jaskini stał Matt i patrzył na mnie tymi wielkimi, smutnymi oczami. Rzuciłam mu nienawistne spojrzenie.
-Spadaj! - warknęłam. I wtedy coś się stało... Moje łapy zmieniły kolor i zrobiły się całkiem białe. A ta biel postępowała dalej i w końcu zrobiłam się całkiem biała. Wyglądałam o tak:
Oczy zrobiły puste bez źrenic, ale błękit wypełnił je całkowicie i zaczęły świecić. Matt krzyknął cicho. Spojrzałam na niego.
-Wow... Hamona jak ty to...? - zapytał zdumiony wilk.
-Nie wiem - odpowiedziałam.
<Matt? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz