Nie mogłam się nadziwić, jak wiele tajemnicy kryje się w jednym, niepozornym wilku. Ledwie go znam, a już goni nas demon i to najprawdopodobniej z jego winy. Przyjrzałam się z bliska Lost'owi. Bił od niego dziwny blask, pełen mroku, ciemności, obawy. On sam wyglądał zagadkowo. Wydawało się, że cały zbudowany był ze strzępek różnych tajemnic. To sprawiało, iż pragnęłam go rozszyfrować. Wtem Lost uniósł wzrok, a ja napotkałam na jego oczy. Zamarłam. Niebieskie tęczówki lśniły. Dosłownie czułam, jak mnie oplatają. W pewnej chwili poczułam strach, okropny strach. Miałam dreszcze, a łapy dosłownie trzęsły mi się jak galareta. Byłam przerażona. Zaglądałam w oczy nieznanemu, czemuś, co wydawało mi się tak odległe. Nagle do mojego umysłu wdarło się jedno, przeraźliwe słowo - śmierć. Aż zadrżałam na samą myśl. Przypomniał mi się White. Wydawało mi się, że wpatrywałam się w te tęczówki wieki, ale okazało się, iż minęła zaledwie sekunda. Lost spoglądał na mnie z obawą.
- Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha - rzekł, uważnie mnie obserwując.
- Tak, tak. Nic się nie dzieje. Chodź, podejdziemy bliżej tego drzewa - zaproponowałam.
- Dobrze, ale obiecaj, że nie ruszysz tych owoców - odparł twardo.
- Obiecuję.
Zmierzaliśmy w stronę ogromnej rośliny, a mi myśli nie dawały spokoju. Dlaczego czułam taki strach? Przecież to było tylko spojrzenie w oczy. Do tej pory miałam jeszcze gęsią skórkę. Gdy już dotarliśmy, uważnie obejrzałam konary, owoce i wszystko inne. Wyglądało to niesamowicie.
- Ciekawe, co to jest? - zastanowiłam się i wyciągnęłam łapę w stronę pnia.
Już miałam go dotknąć, kiedy nagle z ziemi wyrosły dziwne konary i zaczęły zbliżać się do mojej łapy. Później poczułam tylko szarpnięcie i chłód na sierści.
- W ostatniej chwili... - szepnął Lost.
Ja dopiero odnajdowałam się w całej sytuacji. Byłam oszołomiona.
- Mówiłem ci, że tu może być niebezpiecznie! - powiedział surowo.
- Przepraszam... - rzekłam cicho.
- Nic się, na szczęście, nie stało, ale następnym razem uważaj.
- Dobrze. Dziękuję za pomoc, gdyby nie ty, to... - nawet nie chciałam myśleć, co by się stało.
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu. Spoglądałam ukradkiem na Losta. Biłam się z własnymi myślami. Chciałam go, o coś zapytać, ale nie wiedziałam, czy wypada. W końcu jednak zebrałam się w sobie.
- Lost? - szepnęłam.
- Tak?
- Chcę cię o coś zapytać. Oczywiście, jeśli chcesz, możesz nie odpowiadać. Słuchaj, kiedy popatrzyłam ci w oczy ogarnęło mnie dziwne uczucie. Czułam strach, jakąś dziwną obawę o własne życie... Juz raz doświadczyłam czegoś takiego... Nie zrozum mnie źle, ale... chcę wiedzieć, czy może nie masz czegoś wspólnego ze... - głos uwiązł mi w gardle. Bałam się wypowiedzieć te słowa.
- Hmm...? - basior uniósł jedną brew.
Spuściłam łeb, obawiałam się jego reakcji. Wreszcie odważyłam się tylko na cichutkie wyszeptanie.
- Ze śmiercią...
<Lost? Tylko proszę, nie obraź się na Cei za to pytanie ;(>
Och, oczywiście, że się nie obrażę. xD
OdpowiedzUsuń