- Hmm... - mruknęłam pod nosem i wstałam rozglądając się niepewnie. Ruszyliśmy powoli. Spojrzałam Orozowi w oczy. Zamyśliłam się na chwilę i... łupnęłam w drzewo. Przewróciłam się, a Oroz stanął nade mną.
- Nic ci nie jest? - zapytał, nie mogąc zdusić w sobie śmiechu. Ja również zachichotałam i podniosłam się z ziemi przy okazji otrzepując się z liści. Nagle zza drzewa wyłoniła się jakaś mroczna, zakapturzona postać.
- Ym... Oroz? - chrząknęłam, cofając się. - To są te twoje złe przeczucia?
Nagle dziwna postać zdjęła kaptur. Okazało się, że jest to inny wilk. Wyglądał strasznie młodo. Wydawał się taki sam jak każdy inny... ale miał w sobie coś dziwnego... innego... coś, co wyróżniało go z tłumu... coś dziwnego. Był cały biały z delikatnie zaognionymi plamkami na czele. W jego uszach i na łapach tkwiły różne ozdoby. Jedną z nich, szczególnie wyróżniającą się był krwistoczerwony amulet, zawieszony na szyi wilka. Nagle odezwał się czystym, głębokim tonem:
- Spokojnie... nazywam się Saivo. Nie chcę zrobić wam krzywdy...
Pokazał łapą uspokajający gest.
- No... no ale kim ty jesteś? - wyjąkał Oroz.
- Tego nie mogę wam zdradzić, ale wiedzcie, że od kiedy się poznaliście... jestem z wami. Szpiegowałem i czuwałem, aby nic się wam nie stało. Wybaczcie, że wcześniej się nie ujawniłem, ale nie miałem do tego głowy... bałem się. - spuścił wzrok. Oroz i ja spojrzeliśmy na siebie zszokowani.
- Ale... czy to możliwe, że ty... ty jesteś pradawnym wilkiem Yin Yang, który zejdzie na ziemię, aby chronić wybrańca, zdolnego władać nieopisaną magią?! - zachłysnął się zielony basior.
- Cóż... nie do końca, Oroz. Jestem jego synem. Przybyłem tu, aby chronić właśnie ciebie... przed mrocznym władcą. Posiadasz tak potężną moc, że samo wyobrażenie choćby o jej części przechodzi wszelkie pojęcie... jesteś zagrożony, gdyż jesteś Jedynym. Jedynym, który zdoła pokonać Czarnego Pana. A ja jestem tylko Twoim pomocnikiem i ochroniarzem. - Saivo ukłonił się w tym miejscu. - Oczywiście za twym pozwoleniem, o Panie! Czarna Tygrysica, była jednym z sługusów tego nikczemnika, Czarnego Władcy. Musisz udać się w wędrówkę, która pozwoli ci pokonać Mrocznego władcę...
- A czy nie mówiłeś, Cz... - zaczęłam, ale od razu zostałam wycięta z irracjonalnej konwersacji, z której nic nie rozumiałam, więc jedyne, co mi pozostało, to przysłuchiwać się tempo.
- Nie przerywaj! - syknął syn potężnego władcy pokoju. - Tak więc, Orozie, będziesz natychmiast musiał udać się na wędrówkę, a co zrobisz z twą towarzyszką... to już nie moja sprawa. Ta decyzja należy się tobie...
Zapadła cisza. Oroz przekręcił głowę i zamrugał oczami.
- To jakiś żart prawda? Dobrze grałeś... - zaśmiał się.
- Nie. To czysta prawda.
<Oroz? Długo czekałeś, alem się troszkę rozpisała :3>
- Nic ci nie jest? - zapytał, nie mogąc zdusić w sobie śmiechu. Ja również zachichotałam i podniosłam się z ziemi przy okazji otrzepując się z liści. Nagle zza drzewa wyłoniła się jakaś mroczna, zakapturzona postać.
- Ym... Oroz? - chrząknęłam, cofając się. - To są te twoje złe przeczucia?
Nagle dziwna postać zdjęła kaptur. Okazało się, że jest to inny wilk. Wyglądał strasznie młodo. Wydawał się taki sam jak każdy inny... ale miał w sobie coś dziwnego... innego... coś, co wyróżniało go z tłumu... coś dziwnego. Był cały biały z delikatnie zaognionymi plamkami na czele. W jego uszach i na łapach tkwiły różne ozdoby. Jedną z nich, szczególnie wyróżniającą się był krwistoczerwony amulet, zawieszony na szyi wilka. Nagle odezwał się czystym, głębokim tonem:
- Spokojnie... nazywam się Saivo. Nie chcę zrobić wam krzywdy...
Pokazał łapą uspokajający gest.
- No... no ale kim ty jesteś? - wyjąkał Oroz.
- Tego nie mogę wam zdradzić, ale wiedzcie, że od kiedy się poznaliście... jestem z wami. Szpiegowałem i czuwałem, aby nic się wam nie stało. Wybaczcie, że wcześniej się nie ujawniłem, ale nie miałem do tego głowy... bałem się. - spuścił wzrok. Oroz i ja spojrzeliśmy na siebie zszokowani.
- Ale... czy to możliwe, że ty... ty jesteś pradawnym wilkiem Yin Yang, który zejdzie na ziemię, aby chronić wybrańca, zdolnego władać nieopisaną magią?! - zachłysnął się zielony basior.
- Cóż... nie do końca, Oroz. Jestem jego synem. Przybyłem tu, aby chronić właśnie ciebie... przed mrocznym władcą. Posiadasz tak potężną moc, że samo wyobrażenie choćby o jej części przechodzi wszelkie pojęcie... jesteś zagrożony, gdyż jesteś Jedynym. Jedynym, który zdoła pokonać Czarnego Pana. A ja jestem tylko Twoim pomocnikiem i ochroniarzem. - Saivo ukłonił się w tym miejscu. - Oczywiście za twym pozwoleniem, o Panie! Czarna Tygrysica, była jednym z sługusów tego nikczemnika, Czarnego Władcy. Musisz udać się w wędrówkę, która pozwoli ci pokonać Mrocznego władcę...
- A czy nie mówiłeś, Cz... - zaczęłam, ale od razu zostałam wycięta z irracjonalnej konwersacji, z której nic nie rozumiałam, więc jedyne, co mi pozostało, to przysłuchiwać się tempo.
- Nie przerywaj! - syknął syn potężnego władcy pokoju. - Tak więc, Orozie, będziesz natychmiast musiał udać się na wędrówkę, a co zrobisz z twą towarzyszką... to już nie moja sprawa. Ta decyzja należy się tobie...
Zapadła cisza. Oroz przekręcił głowę i zamrugał oczami.
- To jakiś żart prawda? Dobrze grałeś... - zaśmiał się.
- Nie. To czysta prawda.
<Oroz? Długo czekałeś, alem się troszkę rozpisała :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz