Jeszcze przez chwilę trwałam w objęciach wilka. Mimo że cały czas przed oczami miałam tę dziurę w dywanie, nie obchodziła mnie ona. Interesowało mnie jedynie tu i teraz. W pewnym momencie w głowie usłyszałam głos: "Cei, wszystko w porządku?". To był White. Odsunęłam się od basiora. Jeszcze w tamtej watasze naucyzliśmy się porozumiewać telepatycznie. Nie miałam pojęcia, czy to jeszcze działa. Otworzyłam umysł i wyobraziłam sobie wilka. Wysłałam wiadomość: "Tak, zaraz wrócę."
- Coś się stało? - usłyszałam głos Serine.
- Musimy tam wrócić. Tam jest ten smok. White nie ma pojęcia o jego istnieniu. Nie ma czasu - wyznałam.
Basior zwiesił głowę. Widziałam, że walczył ze sobą. Chciał mi pomóc, ale wiedziałam, jak bardzo nie znosił White'a. Chociaż nigdy się do tego nie przyznał, widać to było gołym okiem.
- Dobrze... Jeśli tego właśnie chcesz... - rzekł smutno.
Podeszłam do niego, chwyciłam za łapę i zaczęłam machać skrzydłami. Serine również to zrobił i już po chwili szybowaliśmy w stronę zamku. Myślałam tylko o tym, czy White już zobaczył smoka. Oby nie... Wreszcie dolecieliśmy. Zaczęłam wzrokiem szukać białego basiora. W końcu dostrzegłam go na ogromnym balkonie - tam, gdzie go zostawiłam. Wylądowałam. Zaraz za mną był Serine.
- Wreszcie jesteś! - krzyknął i już miał do mnie podbiec, ale zatrzymał się.
Widziałam, jak coś się w nim gotuje.
- Odsuń się - wysyczał przez zęby.
Nie wiedziałam, co robić. Machinalnie wykonałam polecenie. Nagle White rzucił się na Serine. Najpierw popchnął go prosto na balustradę, a potem pazurami zrobił mu szramę na pysku. Nie mogłam na to patrzeć.
- White, przestań! - wykrzyknęłam najgłośniej, jak tylko potrafiłam. Biały basior przestał.
- Odejdź od niego! - krzyknęłam.
- Cei, przecież on... - zaczął White.
- Ani słowa więcej - przerwałam mu.
Podeszłam do Serine. Nie wyglądał zbyt dobrze. Strasznie ciężko dyszał.
- Nic ci nie jest? - zapytałam, po czym zaczęłam go leczyć.
- Już nie - uśmiechnął się lekko.
Pomogłam mu wstać. Miał się już zdecydowanie lepiej, a przyjmniej na taki stan rzeczy wskazywał jego wygląd.
- Co on tutaj robi? Chciał Cię otruć! - wysyczał przez kły White.
- White, proszę... Zapomnijmy o tym. Jestem pewna, że nie zrobił tego specjalnie. Zaufaj mi - powiedziałam patrząc mu w oczy.
Ten przez chwilę stał i tylko mierzył zielonookiego basiora wściekłym spojrzeniem. Wreszcie uległ. Podszedł do Serine'a i wyciągnął do niego łapę. Serine podał mu swoją. Uśmiechnęłam się. Czyżby pojednanie? White przyciągnął basiora do siebie i szepnął mu coś na ucho, nie słyszałam, co. W pewnym momencie do moich uszu wdarł się ryk smoka...
- Co to było? - zapytał White.
- To smok... - odpowiedziałam.
<Serine? Trochę krótkie, jak na mnie, ale czas mnie goni. Mam nadzieję, że wybaczysz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz