- Chodźmy na jakieś wzgórze - zaproponowałam po chwili.
- Czemu nie? - wzruszył ramionami.
Basior zaczął iść. Na początku nie wiedział czy zmierza w dobrym kierunku. Bacznie obserwowałam jego kroki jakbym badała moją ofiarę. Basior rozglądał sie wokoło. Właśnie przechodziliśmy przez alejkę drzew. Co prawda nie miały już liści, ale wyglądały przepięknie.
- Stop! - Zatrzymał się, rozglądnął, powęszył. - To w tę stronę - oznajmił z zadowoleniem i wbiegł między drzewa. Ja poleciałam za nim.
<Michael? Sory, że takie krótkie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz