Jak na zawołanie wyszczerzyłem się w pięknym uśmiechu
- Nie ma sprawy... - burknąłem.
- Zawsze jesteś taki...
- Oziębły i oschły? - dokończyłem myśl wadery.
- Tak, dokładnie - stwierdziła krótko.
- Od czasu mojej tragedii życiowej, tak - powiedziałem. Grace zdziwiła się.
- Tak w ogóle, to mam na imię Caseus - ucieszyłem się mając powód dla którego nie musiałem wrócić do tamtych czasów....
- Miło mi - uśmiechnęła się.
< Grace? Wybacz, że takie krótkie, ale z powodu mego zmęczenia moja wena chwilowa wygasła...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz