Strasznie się cieszyłam, że odnalazłam mamę... Teraz moje życie miało uledz wielkiej zmianie! Mogłam mieć partnera, bo już nie zagrażała mi nieszczęśliwa miłość. Nie musiałam mówić do opiekuna ciociu, tyko mamo. Jednym słowem - całkiem inny świat!
Szłam wzdłuż jednej z rzek przepływających przez watahę. Rozmyślałam sobie o wszystkim i o niczym, gdy ujrzałam wilka. Pływał sobie beztrosko skąpany w blasku słońca. Obserwowałam go już dłuższą chwilę. Nagle coś wciągnęło go pod wodę. Wskoczyłam do niej i zanurkowałam. Basiora nic nie trzymało! Pływał sobie pod wodą co jakiś czas wynurzając pyszczek w celu nabrania powietrza. Wynurzyłam się ciągnąc go za sobą
- Ej, co robisz?! - zdenerwował się. Dobre pytanie...
- Yyy..., ja, ja nie wiem. - spuściłam łeb. Co mi odbiło?!
- W sumie to dobrze, że mnie stamtąd wyciągnęłaś, siedziałbym tam cały dzień. Nurkowanie jest wciągające - spojrzał z pożądaniem w wodę. Uśmiechnęłam się.
- Avem.
- Gdzie? - ocknął się i spojrzał w niebo.
- To moje imie! - zaśmiałam się.
- A...! Miło mi, mam na imię...
<Basiorku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz