Obudziłam się jeszcze przed słońcem. Miałam cały dzień przed sobą. Trzeba to wykorzystać. Jestem w nowej watasze już dzień i jeszcze nikogo nie poznałam. Matko, ale tu nudno... Jeszcze jak moja rodzina żyła się działo, a tu jestem sama... No i proszę. Nie jest źle. Jelonki sobie jakoś radzą. O wodospad jest. Drzewa. Wiatr. Żyć nie umierać! Milutko wspaniale. Wszystko na raz!
Wstałam i poczułam lekki powiew wiatru. Na moim nassie wylądowała śnieżynka. Była bardzo piękna, ale moje ciało było zbyt ciepłe i się rozpuściła. Wnioskuję, że jest zimno chodź sama nie jestem w stanie tego stwierdzić. Mogę się puki co wykąpać. gdy wchodziłam do wody poczułam ulgę. Moje jeszcze nie tak dawno zraniona łapa potrzebowała wody. Odetchnęłam.
- Nareszcie! - zaśmiałam się wskakując do wody.
Nie miałam jeszcze towarzysza, ani towarzyszki więc musiałam sama sobie wystarczyć.
Zaczęłam nurkować i pływać na rybami. Wystraszone uciekały do jaskiń, a te bardziej obojętne próbowały zgubić mnie. Jednak nie poddawałam się. Gdy tylko zabrakło mi powietrza wynurzyłam się. Złapałam szybko oddech i znów zanurkowałam w poszukiwaniu zabawy. Śledziłam tym razem żabę. Wydawała się też zobojętniała więc po prostu wyszłam z wody i otrzepałam się.
Patrząc na swoje odbicie w wodzie targałam swoje włosy by nadać im mojego codziennego stylu. Poprawiłam krawat i z powrotem usiadłam w wodzie. Tym razem nie zanurzałam głowy, bo drugi raz nie chce mi się układać włosy.
Jeszcze jeden z ostatnich liści na drzewach oderwał się od żywiciela, drzewa, i powędrował z samego szczytu do wody.
Zaczęłam dmuchać. Raz przechylał się w jedną to, drugą stronę. Była w tym jakaś melancholia której nienawidziłam więc ostatecznie z pluskiem zatopiłam go. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki, ale usiadłam prościej udając, ze nic nie słyszę. Gdy tajemniczy ktosiek mnie zauważył westchną ze zdziwienia.
- Nie za zimno? - zapytał basior.
Odwróciłam powoli głowę. Spojrzałam uroczo na basiora.
<Ktosiu? Może już nie będzie tak nudno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz