- Restija... - powtórzył Hunter, przeciągając przez akcent ,,i” w ,,j”. - Cóż za piękne imię. Szkoda tylko, że nie jestem w stanie przyjrzeć się właścicielce.
- Co to za cholerstwo na niebie?! - warknął Chan. - Zaraz mi oczy wypali!
Artem westchnął i popchnął oba Krety z powrotem w tunel. Zaintrygowana Restia ruszyłą za nimi. Basiory zatrzymały się w przedsionku, gdzie Hunter i Chan byli w stanie coś zobaczyć.
- Co za przeklęte miejsce! - perorował dalej młodszy za basiorów.
Starszy widząc obcą waderę wyprostował się dumnie i posłał swojemu wychowankowi ciepły uśmiech pełen ulgi. Gdy nie słaniał się zakrywając oczy łapą, z jego postaci mimo mizernego wyglądu mieszkańca podziemia biła niezwykła aura osoby doświadczonej, posiadającej niebywały autorytet.
- Res, to mój opiekun, Hunter - przedstawił go Artem. - A tamta zrzędliwa kupa kłaków to Chan.
- Też tęskniłem - Chan uśmiechnął się złośliwie.
- No, skoro już się wszyscy znamy... - zaczął Hunter, po czym chwycił zaskoczonego chłopaka za ramiona i potrząsnął nim kilka razy. - CO CI DO ŁBA STRZELIŁO?! Wiesz jak się o ciebie martwiłem? Chole*a jasna, Artemka! Nie bez powodu zakazałem ci się udawać do północnych tuneli! Co by powiedział Sasza gdyby się dowiedział, że nie słuchasz przełożonych? Nie rób mi tak więcej, jasne?!
Artem stulił uszy i spuścił łeb zawstydzony.
- A-a-ale przynajmniej w końcu odnalazłem wyjście z tuneli... - powiedział niepewnie.
- No właśnie...I to mnie martwi najbardziej - starszy basior spojrzał w kierunku łuny światła. - Co z tym zrobimy?
- Powiemy Radzie? - zaproponował Chan.
- Jakiej ,,Radzie”? - rzuciła Restia, nieco zdezorientowana.
- Bandzie tłuków, która nami rządzi - wyjaśnił krótko Hunter. - Są zagorzałymi przeciwnikami wszelkich teorii, że na Powierzchni można normalnie żyć. Padł już nawet koncept, by zawalić tunele prowadzące do rzekomych wyjść.
- Prawie im się udało. Dwa wschodnie fragmenty tuneli zostały odcięte - przypomniał Chan. - Jeśli dowiedzą się, że ten fragment północnych korytarzy prowadzi do PRAWDZIWEGO wyjścia...
- Zostaniecie odcięci od świata - dokończył Artem.
- Hej, zaraz! Przecież tak nie może być - wtrąciła się wadera. - W ogóle dlaczego wszyscy boją się świata? Tam nie ma nic strasznego, prawda Art? Chodźmy do nich i nagadajmy tej całej Radzie, a wszystkich waszych współplemieńców wyprowadźmy.
- To nie takie proste, diewuszka - Hunter pokręcił smutno głową. - Ten paranoiczny lęk przed opuszczeniem tuneli to owoc wielu wieków nieświadomych kłamstw i propagandy. Namówienie całej watahy do opuszczenia domu jest niemożliwe. Większość z nich to po prostu tępe ćwoki zapatrzone w Zgromadzenie.
- Ale Zgromadzenie da się przekonać! - żywił nadzieję Artem. - Wujkowi Saszy prawie się to udało.
- Tak, pamiętam. Sasza był wyjątkowo przekonujący, ale wtedy w Radzie zasiadało kilka osób nie mających większych obiekcji do tematu Powierzchni. Teraz, gdy rozmawiam z jej członkami, mam wrażenie, że ktoś specjalnie zrekrutował do niej samych paranoików. Nie uwierzą w twój opis Powierzchni. Ba! Nie uwierzą, że w ogóle znalazłeś wyjście.
- Ponownie naplują na grób Saszy, dzieciaku - rzucił Chan. - W końcu to on był twoim ojczymem, a wszyscy pamiętają jak bardzo chciał odnaleźć wyjście z tuneli. Nie wspominając już o jego marzeniach, gdzie wszyscy z nas wychodzą z podziemii.
Chłopak ponownie zwiesił łeb. Wybacz wujku Saszo, pomyślał. Przynajmniej się starałem. Restia widząc jego minę również posmutniała. Nie trwało to jednak długo, bo już za chwilę powiedziała z przekonaniem:
- Pójdę z wami.
Artem spojrzał na nią zdziwiony. Hunter zmrużył brwi w namyśle.
- Jestem żywym dowodem na to, że Powierzchnia istnieje - dodała. - I raczej nie jestem przerażającym potworem.
Chan spojrzał pytająco na Huntera. Starszy basior milczał.
- Sądzisz, że to się możę udać? - zapytał wątpliwie młodszy Kret.
- Cóż, to na pewno da Radzie do myślenia - odpowiedział wilk. - Nie możemy jednak być pewni niczego. Wszyscy politycy to świetni manipulatorzy. Mogą wykorzystać nasz żywy argument na własną korzyść, na przykład zmusić Restiję do pozornego ataku.
- W takim razie pozostanę na jakiś czas stuprocentowym pacyfistą - powiedziała żatobliwie wadera.
- Ale nasi strażnicy nimi nie będą i to mnie martwi.
- Zgromadzenia tak nie przekonamy na pewno - wtrącił Artem. - Ale widok Restii może przekonać Krety. Wataha prędzej nam uwierzy. Jeśli opowiemy im jak naprawdę wygląda powierzchnia, wyciągniemy ich spod wpływu Rady. A gdy poznają Restię przekonają się, że na Powierzchni żyją inne wilki i są wobec nas przyjaźnie nastawione.
- To się może udać - rzucił Chan, ku zdziwieniu Artema. Czyżby nawet taki gur jak on był w stanie się zmienić?
- Chyba możemy spróbować - odparł w końcu Hunter. - Tylko pamiętaj, Artemka: jeśli cokolwiek pójdzie nie tak musisz wyprowadzić stąd swoją prijatiel i nie będziesz mógł już raczej pokazać się w tunelach.
- Czyli mogę was już nigdy więcej nie zobaczyć? - powiedział smutno basior.
- Krety mają dobrą pamięć - Hunter ruszył tunelem, a reszta podążyła za nim. - A taki numer, jaki my zamierzamy wykręcić Radzie, pozostanie zapamiętany raczej na długo.
<Restia? Wybacz, wrobiłam cię w wycieczkę po tunelach :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz