Prychnęłam.
Oczywiście Killy kamień jest fajniejszy z każdą chwilą, ale czy to dobrze? No nie wiem. Jeśli zaszczepi się w twoim zabójczym sercu to już po tobie. Nie pozwól na prawdziwą przyjaźń. To tylko udawanie..
Tak. Ja przecież cały czasu tylko udaję, a może ja sobie wmawiam, że udaję? Nie...
Odwróciłam się tyłem do kompana. Nie kumpla.
- Może o wielki kamieniu pokażesz ciekawe miejsca? - zapytałam jakby był mistrzem wszystkiego.
- A moja osoba ci nie wystarczy? - udał zranionego.
- Omnom nom. Nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
Spojrzał na mnie sarkastycznie.
- Wierz, że nowy rok już był? - zapytałam.
- No oczywiście. - przewrócił oczami.
- No to fajnie. Mam nadzieję, że nie przegapiłam imprezki? - zachichotałam.
- Słuchaj! Przegapiłaś mega imprezę! Poznałem wodospad i okazał się być bardzo porywczy. - zaśmialiśmy się.
Jak to szybko się stało. On do mnie mówi, a ja nawet nie chcę go zabić... Dziwne uczucie.
- A ja poznałam tylko kamień... - pochlipałam sztucznie.
- Ale za to jaki fajny! - uśmiechnął się szeroko.
Nie wytrzymałam i ryknęłam śmiechem.
- Do tego skromny do granic. - dodałam między napadami śmiechu.
- Oczywistość.
Śmialiśmy się. Długo i głośno. Fajnie, że nie był taki obrażalski. Miło też, że miał dystans do samego siebie.
Czy ja właśnie wymieniłam same pozytywne cechy wilka pod rząd? No dobra... Kamienia.
- Słuchaj! A jak długo w wodzie będziesz to staniesz się wypolerowany? - zapytałam dla żartów.
- Tak to właśnie mój sekret dlaczego panicznie boję się wody. - spojrzał na mnie sarkastycznie, ale śmiesznie.
- Pić mi się chce. - powiedziałam bezpośrednio.
- Jak za złość... - mruknął.
- Do usług. - kiwnęłam głową. - Zaprowadzisz mnie do wody?
Westchnął.
- Jak nalegasz... - udawał zmęczonego.
Po może pięciu minutach byliśmy już nad wodospadem.
- No... faktycznie porywczy. - uśmiechnęłam się.
- Się nie utop. - zaśmiał się.
- Jak cię tam wrzucę to sam utoniesz. - pochyliłam się nad wodą by napić się tego cudu.
- Sama uważaj... - zaśmiał się i popchnął mnie do zbocza wody.
Moje futro od razu przesiąkło. Chłodna woda dała wytchnienie, ale się zachłysnęłam. Nie spodziewałam się takiego posunięcia. Czułam, że robię się gorąca. Złość sama powstała we mnie. A nie... To nie złość tylko para. Para? Chwilka! Ja nie jestem w wodzie tylko za nią. Tu jest jaskinia! O matko! Ile tu diamentowych przedmiotów. Bez namysłu chciałam zabrać z tam tond wszystko, ale po co? Przecież i tak mi nic po tym. No więc może chociaż się rozejrzę. Byłam już przemoczona do suchej nitki, ale i tak poczułam jak dostaję kolejną porcją po brzuchu.
O nie! Tu są małe wulkaniki z parą wodną! No szlag! Zapomniałam w którą stronę mam biedź więc po prostu pobiegłam tam gdzie widziałam małe jasne żółte światełko. Wiadomo nie wiele widzę, a zwłaszcza w ciemnościach.
Pędziłam i w końcu wpadłam na ścianę. Kurczę! Nie chcę kończyć jako wilk ugotowany na parze! Nie ma mowy! Spojrzałam w dół. Był tam mały medalik bez zdjęć czy pamiątek w środku. Wzięłam go, bo może chociaż będę miała dobytek gdy umrę.
Że, co? Jak? Ty umrzesz? No chyba nie! No ruszaj cztery litery i już.
Znów pobiegłam i właściwie chyba biegałam w tę i we w tę. Matko trwało to serio długo.
Gdy w końcu zdecydowałam się na ostatnie podejście udało mi się ze średnim skutkiem. Wyszłam z tego garnka, ale wylądowałam w zimnej do granic możliwości wodzie. I tak źle i tak nie dobrze.
Wyśliznęłam się na brzeg. Dyszałam.
Już był wieczór. Miałam ochotę ogrzać się i kogoś zabić. Jak na zawołanie zjawia się nade mną Eden z właściwie nieco zaniepokojoną miną.
- Jakbym tam zginęła... To bym cię zabiła. - nie mam siły na więcej, bo zaraz po tym dosłownie padam twarzą na glebę.
Słyszę cichy śmiech, ale nie zwracam na to uwagi. czuję jak coś ociera się o moje łapy. No tak to ten łańcuszek.
- Eden... - jęczę. - Trzymaj to dla ciebie. W końcu kamienie bywają same, a to może cię uszczęśliwi.
Rzucam to do niego.
- Co to? - pyta zdziwiony.
- Głupi łańcuszek. Ode mnie. Dla Kamienia. - wybacz o milordzie, że nie podpisane. - jęknęłam i zasnęłam.
< Eden? Monom onm. Tak to się jakiś stanęło.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz