- Nic ci nie jest? - Podbiegłem do wadery.
- Nie... - jęknęła. - To tylko drobna ranka.
Otarła krew spływającą po jej policzku.
- Ona zaraz tu wróci - stwierdziłem. - Może i jest głupia, ale na pewno nie aż tak.
- Masz rację. Należy się ulotnić. Koniecznie - westchnęła Blair.
- Właściwie to dlaczego tak ściga tego pióra? - przyjrzałem się uważnie wspomnianemu przed chwilą.
- Co tam znalazłeś, brachu? - Wilczyca wyjrzała mi przez ramię.
- Blair... spójrz! - Wskazałem na zakończenie piórka.
- Łał... co to? - Zagadnęła. Na końcówce złotego pióra były wyryte jakieś słowa, których nie byłem w stanie odczytać.
- Może pójdziemy z tym do szamanki? - Zagadnąłem.
- Dobry pomysł - potaknęła po czym spojrzała w powietrze i mruknęła: - Wróciła.
Również spojrzałem w stronę z której leciała lamparcica, pantera, czy co to tam było, miotając przekleństwami zaadresowanymi pod nas. Razem z Blair spojrzeliśmy na siebie znacząco. Puściliśmy się pędem w stronę watahy, a ja w między czasie utworzyłem z zieleni torbę, przewiesiłem ją sobie przez ramię i schowałem w niej pióro.
- Wiesz - krzyknąłem do wadery, tak, aby mnie usłyszała. - jak tak sobie myślę, to się cieszę, że nie daliśmy tego pióra tamtej psychopatce...
- Zgadzam się z tobą!
- To gdzie teraz?
- Do Samanthy.
<Blair? Wybacz, że tak długo, ale, jak pewnie zauważyłaś, kompletny brak weny... eh :3>
- Nie... - jęknęła. - To tylko drobna ranka.
Otarła krew spływającą po jej policzku.
- Ona zaraz tu wróci - stwierdziłem. - Może i jest głupia, ale na pewno nie aż tak.
- Masz rację. Należy się ulotnić. Koniecznie - westchnęła Blair.
- Właściwie to dlaczego tak ściga tego pióra? - przyjrzałem się uważnie wspomnianemu przed chwilą.
- Co tam znalazłeś, brachu? - Wilczyca wyjrzała mi przez ramię.
- Blair... spójrz! - Wskazałem na zakończenie piórka.
- Łał... co to? - Zagadnęła. Na końcówce złotego pióra były wyryte jakieś słowa, których nie byłem w stanie odczytać.
- Może pójdziemy z tym do szamanki? - Zagadnąłem.
- Dobry pomysł - potaknęła po czym spojrzała w powietrze i mruknęła: - Wróciła.
Również spojrzałem w stronę z której leciała lamparcica, pantera, czy co to tam było, miotając przekleństwami zaadresowanymi pod nas. Razem z Blair spojrzeliśmy na siebie znacząco. Puściliśmy się pędem w stronę watahy, a ja w między czasie utworzyłem z zieleni torbę, przewiesiłem ją sobie przez ramię i schowałem w niej pióro.
- Wiesz - krzyknąłem do wadery, tak, aby mnie usłyszała. - jak tak sobie myślę, to się cieszę, że nie daliśmy tego pióra tamtej psychopatce...
- Zgadzam się z tobą!
- To gdzie teraz?
- Do Samanthy.
<Blair? Wybacz, że tak długo, ale, jak pewnie zauważyłaś, kompletny brak weny... eh :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz