Zaczęłam się rozglądać... co się właściwie stało? Pamiętam, że Blood uaktywnił swojego Rihitsu Sharingana, nastąpiła eksplozja i wylądowałam na... dzikiej wyspie naszej watahy, na której żaden z naszych wilków nie postawił jeszcze stopy? Szczerze mówiąc, byłam trochę przerażona... na szczęście wylądowaliśmy na brzegu, a nie w gąszczu. Gdybyśmy tam wylądowali, na pewno już byśmy nie żyli. Podbiegłam do Blooda i odgarnęłam loki ze swojej twarzy.
- Nic ci nie jest? - zapytałam z niepokojem. Basior zaczął mruczeć coś pod nosem. Ech... wzięłam go na plecy i wskoczyłam do wody. Po kilku minutach płynięcia w stronę watahy, plecy mi zdrętwiały. Gdy tylko udało mi się dopłynąć do brzegu, zrzuciłam basiora z pleców i padłam na mokry piasek, do połowy zanurzona w wodzie. Po kilku minutach otworzyłam oczy i zawlekłam resztką sił Blooda pod jaskinię siostry, szamanki.
Po kilku minutach Samantha wyszła z jaskini i powiedziała, że Bloodowi nic nie będzie. Doznał kilku urazów wewnętrznych i jest przemęczony, ale to na szczęście nic poważnego. Jedynie musi zostać na kilka dni w lecznicy, aby zregenerować swoje siły. Odetchnęłam z ulgą i udałam się do swojej jaskini, aby odpocząć, z zamiarem odwiedzenia Blooda następnego dnia w szpitalu.
Po kilku minutach Samantha wyszła z jaskini i powiedziała, że Bloodowi nic nie będzie. Doznał kilku urazów wewnętrznych i jest przemęczony, ale to na szczęście nic poważnego. Jedynie musi zostać na kilka dni w lecznicy, aby zregenerować swoje siły. Odetchnęłam z ulgą i udałam się do swojej jaskini, aby odpocząć, z zamiarem odwiedzenia Blooda następnego dnia w szpitalu.
<Blood?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz