Poszłam rankiem do Saphiry. Nie byłyśmy przyjaciółkami, ale przynajmniej była jedynym wilkiem, który okazał mi tyle dobroci. Byłyśmy bardzo dobrymi koleżankami.
-Saphira, chciałam prosić Cię o radę...
-Tak... słucham?
-Nie tutaj, choć nad wzgórze - zaczęłam mówić dopiero kiedy doszłyśmy. Nie chciałam by jakikolwiek inny wilk słyszał.
-Co chciałaś mi powiedzieć... przepraszam, poradzić?
-Słuchaj, myślałam czy nie spytać Cole'a o bycie partnerem. Co o tym myślisz?
-Nareszcie! Chociaż ma to swoje dobre i złe strony: jeśli się zgodzi to będziecie żyli długo i szczęśliwie, bla, bla, bla..., a jeśli NIE, to będziesz zrozpaczona, choć ja wolałabym wiedzieć, że nie mam co się łudzić.
-Więc co mam zrobić?
-Słuchaj... nie jestem Tobą. Mogę tylko powiedzieć, że ja na Twoim miejscu powiedziałabym mu to, chciałabym wiedzieć na czym stoję, rozumiesz?
-Tak... powiem mu to - były to odważne słowa, więc zaraz jak się zorientowałam powiedziałam:
-Nie, jestem za słaba...
-Za słaba? Za słaba?! Posłuchaj, a jeśli mu się podobasz, ale też nie ma odwagi? I w końcu inna wadera go o to spyta, a on się zgodzi? - tu poczułam to co chciała mi przekazać Saphira, czułam że to zrobię, że dam radę.
-Dobra, dam radę!
-Tam jest na łące... widzisz? Wystarczy podejść i jakoś samo wyjdzie.
Podeszłam do niego i zaczęłam mówić, czułam że dam radę, ale bałam się że powie "nie jesteś w moim typie, wybacz".
-Cześć! Jestem Sarath, a Ty Cole, zgadza się?
-Tak - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
-Słuchaj Cole... chciałam Ci powiedzieć, że mi się podobasz, naprawdę podobasz. Nie mogę żyć w świadomości, że tego nie wiesz...
<Cole? I co, jaka odpowiedź?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz