Stałam naprzeciwko basiora z poważnym wzrokiem.
- Nie znam ich nazwy, ale są trujące.
- W takim razie skąd wież, że są trujące? - spytał zaciekawiony.
- W mojej starej watasze używano ich do tępienia szkodników - powiedziałam po czym odeszłam.
Basior dogonił mnie zagadując.
- A może zdradzisz mi swoje imię?
- Sandstorm - odpowiedziałam bez uczuć.
Basior wybiegł mi na przeciw zmuszając mnie do zatrzymania się. Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym, aby się ode mnie odczepił, ale nie do końca.
- Sands...
- Nie mów do mnie Sands - powiedziałam surowo i wyminęłam basiora i unosząc się wyżej by nie mógł mi więcej zajść drogi.
- Ależ Sands... - zaczął za mną biec. - Nie ma o co sie obrażać!
Zleciałam niżej, obróciłam się, a basior gwałtownie się zatrzymał.
- Nawet cie nie znam. Nie lubię jak nieznajomi zdrobniają moje imię.
- Nieznajomy? - zdziwił się. - To może jakiś em... Spacerek? - zaproponował.
Westchnęłam głęboko i zgodziłam się.
<Mikey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz