-No rusz się leniu!-wrzasnęłam Cyndi'emu do ucha.
-Co? Po co? Jak? Z kim? Z czym? Co się...? Dobranoc...-ja nie mogę. FACECI. Ile można spać? Całą noc i jeszcze do południa.. No lu... eee, znaczy się wilki!
-nie to nie. Sama idę...-mruknęłam kierując się do wyjścia z jaskini.
-Ej, czekaj, Grace! Gdzie ty idziesz?-ooo, obudził się!
-Jeszcze nie wiem. Prawdopodobnie kogoś lub coś wysadzić, albo ogólnie sobie pożartować... Czy coś w tym stylu. Chcesz, to chodź ze mną... A nie się lenisz i tylko ci brzuch rośnie-ostatnie zdanie wypowiedziałam z lekką ironia.
-Ej! Nie jestem gruby!-obruszył się zrywając się na równe łapy.
-JESZCZE nie, ale już niedługo tak, jak nigdzie nie będziesz chodził..-mruknęłam.
-Przecież codziennie gdzieś idziemy...-stwierdził patrząc na mnie spode łba.
-Niby tak, ale no bez przesady. Wiesz jak mi się tu nudzi, jak ty śpisz?
-No nie, bo śpię.
-No właśnie!
-No.
-No
-No i co?
-No i idę. A ty sobie tyj-wystawiłam mu język i wyszłam na zewnątrz.
-No czekaj!-westchnęłam zatrzymując się trzy kroki od jaskini i na niego poczekałam.
-No to gdzie idziemy?-tak, moja metoda zawsze działa...
-Nie wiem.... Ej, co ty na to, żeby sobie jakiś eliksir wyprodukować?-zapytałam.
-W sumie to nie taki zły pomysł...-mruknął. -A jaki?
-Co powiesz na... eliksir głupawki?-wyszczerzyłam się.
-Why not? No to chodź! A co musimy zebrać?-popatrzył na mnie pytająco.
-Nie wiem, jakieś kwiatki, byle magiczne...-wzruszyłam ramionami. Cyndi zrobił tak zwanego facepalma.
-I ty chcesz produkować eliksiry?
-Jak najbardziej.
-Jesteś wariatką.
-Wiem.
-I co masz zamiar zrobić z tym faktem?
-Nic.
-No to chodź szukać tych kwiatków...-poszliśmy do lasu i rozeszliśmy się każdy w swoja stronę. Nie będę opisywać, jak przebiegało szukanie kwiatków, to to trochę nudne było, w każdym razie po kilku minutach spotkaliśmy się z Cyndi'm w umówionym miejscu pokazując sobie nawzajem swoje zdobycze...
-A tak właściwie to w czym my ten eliksir przygotujemy?-zapytał Cyndi.
-Eeee... Może w naszym samopojawiającymsięiznikającymwiadrze[...]?
-A skąd weźmiemy ogień?
-Oj tam. Ugotujemy na parze (XD)
-A skąd weźmiesz parę?
-Użyjemy mgły!
-Gotowanie na mgle?
-Mniej więcej...
-I jesteś pewna, że to wypali?
-Nie
-A masz jakiś inny sposób?
-No nie...
-A skąd weźmiesz mgłę?
-Jeszcze nie wiem...
-To może zgłośmy się po prostu do jakiegoś wilka ognia albo do Alfy po ogień?
-Nie! Bo kto by nam dał, jeśliby się dowiedział, że robimy eliksir głupawki?
-W sumie masz rację.
-Zawsze Mam rację!
-Niech ci będzie... Ej, może jakiegoś smoka poszukajmy?
-No dobra... To chodź...-stwierdziłam i poszłam szukać tego smoka.
-Hej, czekaj! Co z kwiatkami?-zawołał za mną.
-Ty nosisz!-okrzyknęłam uśmiechając się pięknie.
-Może lepiej je zostawmy?
-No dobra... A teraz już chodź!-ruszyliśmy w kierunku chyba północnym, ale pewności nie mam, bo było południe. Nad jakąś rzeką bardzo dziwnym trafem znaleźliśmy dość przyjaźnie nastawionego gostka...
Który zgodził się nam pomóc, pod warunkiem, że go nie zamrozimy. Biedaczek, bał się lodu jak ognia. Albo raczej jak... nie wiem czego, ale mam wrażenie, że z ogniem to on się lubił. Mieliśmy już ogień. Wodę też jakoś tam donieśliśmy, no i wszystkie kwiatki tam wrzuciliśmy do tego wiadra. Kiedy wszystko się zamieniło w dość fajnego koloru płyn.
wypiliśmy po łyku. Chwilę czekaliśmy, ale głupawka wcale nie przychodziła. Za to nagle znaleźliśmy się w świecie ludzi!
-Ups... Coś nam chyba nie wyszło...-mruknęłam.
-Cii!-usłyszeliśmy po prawej stronie. Zostaliśmy brutalnie wepchnięci w jakiś zaułek. Przed nami stała jakaś dziewczyna i patrzyła na nas krytycznym wzrokiem.
-Chyba się nadajecie... tylko jesteście strasznie głośno! Zwykle Max przysyła mi jakiś cichych członków...-mruknęła.
-Chwila.... Masz może jakieś lusterko?-zapytałam patrząc to na nią, to na Cyndi'ego. No bo on był człowiekiem!
Oj, chyba na prawdę zrobiliśmy coś nie tak z tym eliksirem...
-Nie mów, że będziesz się malować!-fuknęła, ale podała mi wcześniej wspomniany przedmiot. Oj. Ja też wyglądałam... Dziwnie.
-Hej, a tak właściwie to co my tu robimy?-zapytałam.
-Max wam nie powiedział? Wiedziałam.... Po prostu wiedziałam!-westchnęła. -no dobra. Ja jestem Ana. Waszych imion znać nie muszę, zresztą nawet nie chcę. Musimy się włamać do pałacu, żeby wykraść Królowi trucizny, potrzebne nam do naszych sztyletów. przy okazji możemy komuś niechcący poderżnąć gardło... Albo zrobić coś równie zabawnego-wzruszyła ramionami z uśmiechem na twarzy. Oj, coś czuję, że gdybym widywała ją codziennie, to byśmy się nie polubiły... Chociaż może, gdybyśmy od małego wychowywały się w takich samych warunkach.... Ech, nieważne.
-Ruszcie się, idziemy-mruknęła i poszła w jakimś kierunku całkowicie nas ignorując. Popatrzyliśmy po sobie z Cyndi'm i ruszyliśmy za nią. kilka minut później zobaczyliśmy jakieś miasto...
-Tam jest siedziba króla-Ana pokazała palcem coś przypominające ufo. Pracownia eliksirów jest w piwnicy...-no dobra, Tu tez nie będę rozpisywała się nad przedostaniem się do siedziby króla. Ot, zwykłe krycie się w cieniu i patrzenie, jak Ana zabija ludzi, którzy nas zobaczyli. Oj, nie lubię tego świata. jest zbyt okrutny... No w każdym razie, kiedy byliśmy już w środku, to zaczęły się problemy, bo było pełno strażników. nie wiem, ile szliśmy do tych piwnic, ale nie było to zbyt ciekawe, dlatego nad tym również nie będę się rozpisywać. Najgorsza była zarządzona przez Anę "cisza absolutna". jak można przez tak długi czas nic nie powiedzieć? Znaczy się - można, ale jak dla mnie było o wiele za cicho. I zbyt spokojnie, jak na pracownie króla... Jak w końcu do niej poszliśmy, to... no to był szok. Spodziewałam się zobaczyć rzędy półek z buteleczkami, a tu takie coś...
Ana gdzieś polazła szukać tych jej trucizn, a my z Cyndi'm zaczęliśmy na chybił-trafił brac do rąk różne buteleczki i czytać etykietki. Nagle Cyndi zawołał:
-Hej, Grace! Chodź, zobacz, co znalazłem!-podeszłam, a on trzymał w rękach dwa eliksiry. Jeden nazywał się "odczyniacz", a drugi... nie zgadniecie. Eliksir głupawki!
-No, to mamy szczęście. pijemy ten powrotu i bierzemy ten głupawki-wyszczerzyłam się. Dziwnie się czułam w tym świecie. Tak.... nienaturalnie. Zresztą w ogóle tam z Cyndi'm nie pasowaliśmy. my byliśmy wilkami, tutaj rządzili się ludzie. Wzięliśmy po łyku eliksiry w samą porę, bo podeszła do nas Ana. Popatrzyła na nas z wściekłością.
-Co wy robicie matoły?!-ale my jej tylko pomachaliśmy i po chwili znowu byliśmy na polance z eliksirem głupawki w łapie.
-Nie, nie, nie. nigdy więcej robienia eliksirów z tobą....-mruknął Cyndi.
-no tu się wyjątkowo z tobą zgodzę.... Weźmy wypijmy ten eliksir głupawki i zapomnijmy o tej przygodzie, co?
-Zgadzam się. Pora wysadzić coś w naszym stylu...
KONIEC :D Tak, wiem, wszyscy na niego czekali :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz