Kiedy wadera usnęła z mojej twarzy spełzł uśmiech. Zdjąłem kwiaty z głowy kładąc ostrożnie, obok Dezessi i udałem się do alfy.
- Kogo wysłałeś?
- Nymerię.
- A ty co ze sobą teraz zrobisz?
- Będę czekał.
- Na co?
- Na jej powrót.
- I nie pójdziesz spać?
- Nie.
- W takim razie dotrzymam ci towarzysta.
- Nie musisz.
- Ale chcę.
- Idź się wyspać.
- Czy ta rozmowa musi być taka sztywna? - Złamałem się nagle w pół.
- No w sumie... - Aventy uśmiechnął się blado. Jego wielkie cienie pod oczami i wychudzona sylwetka sugerowała, że od dawna nie miał czasu na sen, czy odpoczynek.
- Wiesz... może odpoczął byś chwilę? Ja tu postoję. Szybciutka drzemka nic nie zaszkodzi a na pewno będziesz w stanie lepiej funkcjonować - westchnąłem.
- Dzięki. Kochany jesteś. Ale nie przemęczaj się za bardzo - powiedział, po czym zasnął kamiennym snem.
<Deze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz