- Co do...? - zdziwiłem się wytrzeszczając oczy. - Kto to?
Zamrugałem oczami spoglądając z podziwem na Takashi.
- Mścicielka - wyszczerzyła zęby.
- Mówisz to tak, jak byś była święcie przekonana, że wiem o co chodzi... - zmrużyłem oczy. Wilczyca pokręciła głową.
- Yy... to... jest taki jakby duch tej, no... Córy Śmierci, no i ten... no. - zwróciła się w stronę powłóczystej kobiety: - Możesz już stąd spadać, twoja rola została wypełniona, bla, bla, bla.
Natychmiast na polanie znów zgromadziła się czarna mgła, tym razem ciemniejsza niż wcześniej, ale opadając po kilku sekundach zjawy już nie było.
- Chcesz zobaczyć coś jeszcze? - Poruszyła brwiami.
- Nie dzięki... chyba za dużo magii jak na jeden poranek - podrapałem się po głowie.
- To dobrze, bo tak czy siak nie miałam więcej sztuczek w zanadrzu - spojrzeliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
***
Gdy po dołączeniu Takashi do watahy wybraliśmy jej odpowiednią jaskinię (nie obyło się bez stosunkowo bliskiego położenia do mojej...) postanowiliśmy wyruszyć na wieczorny spacer po watasze. Oczywiście, dość ciekawie zrobiło się, kiedy wspólnie usłyszeliśmy jakieś podejrzane szelesty w krzakach, kiedy zupełnie przypadkowo znaleźliśmy się na pustej, mrocznej, opuszczonej polanie po zmierzchu. W końcu musiałem przyzwyczaić się do nękającej myśli, że takiego rodzaju sceny są chyba nieodłączną częścią mojego życia...
<Takki - chan? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz