Udaliśmy się nad jezioro, a po czasochłonnej kompieli udaliśmy się aby coś zjeść.
Nie musieliśmy wędrować daleko, albowiem na swojej drodze napotkaliśmy na stado śpiących zajęcy.
- Serio chcesz jeść to coś na obiad? - Mounse spojrzała na mnie nagle zrezygnowana.
- Miałaś nie czytać mi w myślach - zmrużyłem oczy w zabawnym geście.
- Nie czytam ci w myślach, tylko patrzę na wyraz twojej twarzy, który mówi „Zjem tego królika, albo umrę!”, głuptasie - zaśmiała się.
- Jak tam uważasz... a poza tym, to są zające - przewróciłem oczami.
- Króliki, zające... jeden wilk. Wracając do tematu: serio chcesz jeść to coś na obiad? - Westchnęła.
- A dlaczego by nie? - Zdziwiłem się.
- Ja nie lubię królików. Uważam, że mają zbyt dużo kości, są żujaste, zbyt małe i nieprzyjemne w smaku... - mruknęłam.
- Po pierwsze; to są z - a - j - ą - c - e. Po drugie; nie wiem, co ty do nich masz - ja osobiście je lubię.
- Rób co chcesz, ale tych królików na pewno już nie przekąsisz, bo od tej całej naszej kłótni postanowiły się ulotnić - wilczyca wyszczerzyła zęby.
- Zajęcy.
<Mounse? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz