Nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem znaleźliśmy się na tej polanie. Z początku myślałam, że wpadliśmy w jakiś portal czy co. Skądś znałam te tereny, choć miałam chyba sklerozę, bo nie mogłam skojarzyć miejsca. I ten szelest...
- Mam takie dziwne przeczucie, że coś się kroi... - powiedziałam, patrząc dyskretnie na swego towarzysza. - I coś tak pewnie będzie ciekawie.
I wykrakałam.
- Co jest, do... - usłyszałam nagle głos Cole'a, gdy poczułam jak pod nami trzęsie się grunt.
Pod Cole'm rozstąpiła się ziemia, a on wleciał w ogromną szczelinę, która powstała. Usłyszałam jego krzyk, potem głuchy łomot i przerażająca cisza. Co się dzieje? Nie mam pojęcia!
- Cole! - wykrzyczałam, dopadając do krawędzi szczeliny. - Nic ci nie jest?!
Wytworzyłam kulę energii, która rozświetliła otaczającą mnie ciemność. Szukałam gorączkowo czegoś, dzięki czemu mogłabym zejść do basiora. Najgorsze było to, że nie usłyszałam odpowiedzi.
Zauważyłam w pewnym momencie, że mogłabym zejść po tych skałach z lewej, które układały się w jakieś schody. Powoli weszłam na jedną z nich. Zadrżała.
Świetnie. Wprost idealnie.
"Schody" skończyły się, więc musiałam zeskoczyć. Będzie bolało? Ryzyk - fizyk. Nie jestem łatwa do zdarcia. Jestem córką samej Śmierci, czyż nie? Nie można mnie tak łatwo utłuc. No to kic!
Od ostatniej skały do dna przepaści było około dwóch metrów. A same schody miały około pięciu metrów wysokości. Cole musiał się nieźle poobijać. To nie bez tego. Kula energii powędrowała w przód, w stronę basiora, który zdawał się powoli budzić.
- Cole! - krzyknęłam, a po chwili byłam przy nim.
Nagle rozległ się szept. Jakby dziecięcy głosik. Słodki. Ale to co mówił, nie było już takie słodziutkie.
"Panna Tashi mała, dzisiaj cała czarna.
W plecach ma nóż, nie może płakać już..."
- Co się dzieje? - zapytał cicho Cole, opierając się o mnie. - Czyj to głos?
- Nie mam pojęcia... - wyszeptałam. Bałam się. A co, jeżeli szaman się pomylił i do spotkania z Debiru dojdzie wcześniej?
"Oddechu ma ćwierć,
Więc błaga o śmierć!"
- Pokaż się! - rozkazałam. Jednak mój głos był przesiąknięty strachem.
- Już niedługo, Córo Śmierci. Nie cieszysz się na to spotkanie?
Ten głos. To nie może być... Proszę, nie! Ciszę przeciął mój szloch...
<Cole? ^^ Mam nadzieję, że nie wyszło aż tak tragicznie jak myślę ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz