- Jasne... - zacząłem. - Tylko, że ja... no... już mam jaskinię. Jestem betą, który powraca sobie z wyprawy tak po prostu...
Wzruszyłem ramionami.
- Mhm... jasne, jasne... - wadera potrąciła mnie łokciem. - To... w takim razie... gdzie byłeś na tej swojej "zupełnie zwyczajnej" wyprawie?
- Ee... ja... - zacząłem. Nie wiedziałem, co mógłbym wykombinować. Westchnąłem głęboko i popatrzyłem gdzieś przed siebie.
- Chyba możesz mi powiedzieć, skoro to nic ważnego, hm? - dociekała wadera.
- Yyy... a tak w ogóle... to... ee... jak masz na imię, bo ja jestem Veyron. - próbowałem zmienić temat.
- Karibu jestem... już ci to mówiłam... - Karibu spojrzała na mnie spode łba - Powiesz, czy nie?
-Chodziotożetoniemojawinatylkotylyłychhgłupichchochlikówkttoonesięnamnieroozgiewałyaterazmniewiniązabylecokiesyjaniejestemżadnąbestiątylkodladzieciżandarmtychsierot, okej? - zapytałem wyprowadzony z równowagi.
- Nie zrozumiałam ani słowa... - wymamrotała Karibu z niezadowoleniem namalowanym na twarzy.
- Och... ja ci powiedziałem. To nie moja wina, że nie zrozumiałaś... zrobiłem to o co mnie prosiłaś. - odparłem uśmiechając się pod nosem i ruszyłem w stronę swojej jaskini.
- A tak w ogóle, to co masz zamiar robić jak już rozładujesz swoje bagaże? - Karibu podbiegła do mnie, po czym wyrównała ze mną kroku.
- Aa... nie wiem. - wzruszyłem ramionami. - Jestem zmęczony, więc prawdopodobnie się zdrzemnę... albo możemy coś wspólnie porobić... oczywiście, jeśli będziesz chciała.
<Chcesz, Karibu? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz