Nie miałam zielonego pojęcia, co mną kierowało.
Zrobiłam się niewidzialna i poszłam za Colem.
Taka ze mnie niewdzięczna wadera.
Po prostu w jednej chwili zrobiło mi się głupio. Nie byłam sobą. A ja – ja – nigdy bym nie pozwoliła na stratę przyjaciela.
Zorientowałam się, że wraca do watahy, więc go trochę wyprzedziłam. Mój rozum zjadał wstyd i strach, ale pozwoliłam działać sercu. No i musiałam przed sobą przyznać – nie byłam twardzielką. Nie potrafiłam być. I nigdy nie chciałam być. Może gdybym nie spotkała Soula, który się mną opiekował i mi pomagał, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale musiałam się pogodzić z faktem, że jestem jaka jestem. Cole lubił dawną Emmę. Mnie. Nie tą, którą starałam się być na siłę. Wyobraziłam sobie jak moje życie miałoby wyglądać bez niego. O nie, prędzej zginę niż pozwolę, by to wyobrażenie się urzeczywistniło.
Nie wiedziałam do końca, co chciałam mu powiedzieć ani jak to zrobić. Zdałam się na emocje.
Gdy dotarłam do watahy, skryłam się za jednym z wielu głazów. Cole właśnie nadchodził; widziałam jego jaśniejącą w ciemnościach sylwetkę. Poczułam skręt w żołądku. Teraz albo nigdy.
Wysunęłam się przed niego z nadzieją, że mnie zauważy. Jednak basior tak pogrążył się w myślach, że na mnie wpadł.
Odsunął się i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, po czym szybko je zamknął. Moje serce biło jak szalone, w głowie kłębiło się miliony myśli i pomysłów, co mogłabym powiedzieć. Ale w końcu wydukałam tylko:
- Przepraszam.
Mój mózg krzyczał, że na sto procent mi nie wybaczy. Nie zasłużyłam na wybaczenie. To co zrobiłam było podłe i nagle poczułam się głupio, że tak przed nim stoję. Powinnam już dawno zginać. Chociażby w walce. Gdyby wcześniej Oral mnie unicestwił…
„Stój. Nie możesz tak myśleć. Pamiętasz, co Cole…”
W moich oczach pojawiły się łzy na wspomnienie tego, jak Cole mnie pocieszał. Zrobiło mi się jeszcze bardziej wstyd.
I nagle potok słów wyleciał samowolnie z moich ust.
- Przepraszam. Ja nie byłam sobą. To co się stało, po prostu mnie przerosło. Sam wiesz, jaka jestem słaba emocjonalnie. Nie radzę sobie i nigdy sobie nie radziłam. Nie potrafię być twarda, odważna. Boję się o wszystko i wszystkiego, żyję w ciągłym strachu. Po nocach płaczę za rodziną, chociaż minęło tyle lat. Nie rozumiem sama siebie, nie potrafię być normalna. Nie musisz mi wybaczać. Wiem, jakie to trudne. Wiem, że bardzo cię zraniłam. To było nie w porządku. Nie w porządku wobec ciebie, Navaroga, wszystkich. Byłam głupia, podła i zrozumiem jak nie zechcesz mnie już więcej znać. Chce po prostu, żebyś wiedział jak bardzo jest mi głupio i przykro za to, co się stało. Chcę żebyś wiedział jak bardzo jesteś dla mnie ważny i jak bardzo będę za tobą tęsknić. Ja… Chcę tylko wiedzieć… Powiedz mi tylko, czy mam odejść. Zrobię to, jeśli chcesz. Tylko… Tylko powiedz.
Z moich oczu leciały strumienie łez. Mówiłam wszystko prosto z serca. Wylewałam wszystkie moje rozterki. Strach wypełniał moje ciało, gdy czekałam na odpowiedź. To było gorsze od jakiejkolwiek walki, od jakiejkolwiek stoczonej bitwy. Czekanie na odpowiedź. Nie patrzyłam basiorowi w oczy. Byłam niemal pewna, że odpowie, że nie chce mnie już nigdy widzieć. Z jakiego powodu miałby mi wybaczać?
< Cole? Wybaczysz Emmie? :’( >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz