Wziąłem głęboki wdech po czym powolnym krokiem podszedłem do niej. Musiałem sprawić aby straciła przytomność. Wiedziałem, że jak się zbudzi to mi nie wybaczy ale nie miałem wyboru, inaczej by pobiegła za mną.
Gdy już byłem obok niej nachyliłem się nad nią i szepnąłem do jej ucha:
-Przepraszam - zarwałem się i wybiegiem z jaskini w kierunku granic watahy.
Gdy byłem już na miejscu, ostatni raz spojrzałem na watahę i przybrałem poważny wyraz twarzy. Tak było chyba najlepiej. Wiem, że zachowałem się jak tchórz, niestety nie ma już odwrotu...
<Hamona? Jakie są twoje myśli? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz