Spojrzałem na nią lekko zdumoiny i lekko zmieszany.
-To ja ci nie mówiłem?... - zapytałem.
-Nie - zaprzeczyła cicho Cei.
-Tja... No więc... Od czego by tu zacząć?... - spojrzałem na nią ukradkiem. Siedziała z nisko zwieszonym łbem i wpatrywała się w sadzawkę przed nami.
-Więc tak... Coś łączy mnie ze śmiercią - odpowiedziałem szczerze. Nie chciałem, nie miałem kłamać - Jestem... Wilkiem Śmierci. I ja... No wiesz... Te moce związane z zabijaniem i tak dalej... Ale najpierw Cei wiedz jedno - ja używam ich tylko w obronie własnej, w walce na śmierć i życie i przy okazji zaatakowania przez potwory - parsknąłem nerwowym śmiechem. Nie byłem pewny, czy mi uwierzyła, ale przynajmniej nie uciekła z piskiem - Kiedy się urodziłem mama i tata poświęcili mnie Śmierci.
-CO zrobili? - zapytała wadera ze zdumieniem.
-Poświęcili Śmierci. Widzisz, ja urodziłem się bez przydziału do konkretenj rasy. Podobnie jak moja młodsza siostra. Oboje byliśmy czarni jak smoła. Więc rodzice... To znaczy - poplątałem się - Okej. Najpierw przydzielili moją siorkę. Ja żyłem rok bez przydziału. I zostaliśmy Wilkami Śmierci.
-Aha...
-No... To chyba wszystko...
Spojrzałem na waderę. Dopiero teraz przyjrzałem się jej dokładnie i stwierdziłem, że jest bardzo ale to bardzo ładna. Głównie moją uwagę przykuły jej oczy. Były takie... Bystre i czułem się jakby przewiercały mnie na wylot. Wiedziałem też, że ma skrzydła. Ale były świetnie zamaskowane pośród sierści.
<Cei? Jakieś jeszcze pytania? :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz