Zachichotałem tylko pod nosem. Moja kochana, spokojna, potulna jak baranek Grace zaraz rozprawi się z tym okropnym, słoniowatym czerwiem...
- Co...? - zdziwił się okropny słoniowaty cosiek. - Jak to "nasyłamy"?!
- Nie udawaj głupiego! - zdenerwowała się Grace.
- Lepiej jej nie drażnić. - wtrąciłem się. - Jeśli się zdenerwuje, zamienia się w demona i nawet najpotężniejszy z czarnoksiężników nie da jej rady.
- Cyndi! - żachnęła się Gracie.
- Próbuję ci pomóc... - przewróciłem oczami.
- ... W KAŻDYM RAZIE... - ciągnęła dalej wadera. - Jeśli w ciągu tygodnia spotkam jeszcze jednego takiego ohydnego potwora, przyjdę tu...
W tym miejscu wadera chwyciła upiora za kołnierz i przyciągnęła upiora do twarzy, spoglądając mu z pogardą w oczy.
- ... i osobiście skopię ci ten twój owłosiony tyłek, a teraz sio mi stąd! Nie chcę na was patrzeć! - burknęła, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia. Poszedłem za nią. Gdy wyszliśmy, popatrzyłem na nią z uznaniem.
- Ty to umiesz przygadać każdemu! - stwierdziłem. Nagle poczułem na swojej stopie uścisk jakiejś klejącej się mazią macki. Krzyknąłem z przerażenia i spojrzałem w tamtą stronę. Za łapę trzymał mnie przerażający upiór z jednym zszytym okiem. Na drugim widniało bielmo, a na całej jego twarzy powybijane były wypukłości wypełnione ropą. W plecach miał obrzydliwe łączenia jakichś rur, zupełnie, jakby miał wnętrzności na grzbiecie. Wyszczerzył się odsłaniając przy tym nadmiar dziąseł i odrażające, brudne, spróchniałe zębiska. Po placach przebiegły mnie ciarki.
- O nie! - wykrzyknęła zdruzgotana Grace. - Tego mu stanowczo nie wybaczę! Nigdy!
- Pooczeekaaj... - wychrypiał ostrym, metalowym tonem potwór przedłużając każdą sylabę. - Too niee taak jaak myyśliisz... jaa teeż jeesteem wiilkieem! Przyysięęgaam cii... złyy deemon <(Mayuri IYKWIM)> ii przeeproowaadzaał naa mniee róóżnee eekspeeryymeentyy! Prooszęę! Jeesteeściee jeedyynyymii wiilkaamii, któóree sąą w staaniee mii poomóóc!
<Grace? D:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz