Leżałam na trawie wśród miękkich i pachnących kwiatów. Nagle przyszedł do mnie Cobalt.
- No hej. - usiadł obok mnie i zaczął się we mnie wpatrywać.
- Od kiedy masz nową dziewczynę? - zapytałam, patrząc na niego ironicznie.
- Yyy... co? - zdziwił się. To już była lekka przesada.
- No wiesz... Diamond... te plastikową dziunię z różowym ogonkiem i słitaśnym uśmieszkiem. Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi!
- Aa... tę Diamond... - podrapał się po brodzie. - Tak... to moja dziewczyna. Zakochałem się w niej po uszy... jest taka piękna.
Basior rozmarzył się i zaczął przyglądać niebu. Prychnęłam, odwróciłam się na pięcie i zacisnęłam oczy.
- Jestem ciekawa, czy tej laleczce też złamiesz serce, kiedy się trochę postarzeje! - tupnęłam nogą, a mój powark złości zagłuszył huk grzmotu i błysk jasnego światła, rozdzierającego ciemne, nachmurzone niebo. - Bo już charakter się nie liczy, co?! Tylko grube rzęsy, smukła sylwetka i wymalowane szminką cukierkowe usteczka, a do tego najlepiej jeszcze lśniąca, miękka, różowa sierść! To się teraz dla ciebie liczy?! Wiedz, że jej wygląd nie będzie trwał wiecznie! A moja miłość do ciebie zawsze! Do widzenia!
Zamknęłam powieki i popędziłam jak najdalej wśród lasu. Pioruny co chwila trzaskały o drzewa, a w powietrzu dało się słyszeć huk piorunów. Potwornie bałam się burzy. Gdy dobiegłam do skraju lasu, opadłam bez sił nad urwiskiem. Zaczęłam dyszeć, a gęste łzy spływały po policzkach mieszając się z gęstym deszcze. Nagle kawałek skały na którym leżałam, odłamał się, a ja runęłam w dół. W ostatniej chwili jakiś wilk chwycił mnie za łapę i wciągnął na górę. To chyba Cobalt... nie było widać zbyt dobrze przez gęsty deszcz... Opadłam z sił i... zemdlałam.
<Cobalt? Sorry, że tak długo, ale widzę, że i tak zastąpiłeś mnie już kimś innym...>
- No hej. - usiadł obok mnie i zaczął się we mnie wpatrywać.
- Od kiedy masz nową dziewczynę? - zapytałam, patrząc na niego ironicznie.
- Yyy... co? - zdziwił się. To już była lekka przesada.
- No wiesz... Diamond... te plastikową dziunię z różowym ogonkiem i słitaśnym uśmieszkiem. Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi!
- Aa... tę Diamond... - podrapał się po brodzie. - Tak... to moja dziewczyna. Zakochałem się w niej po uszy... jest taka piękna.
Basior rozmarzył się i zaczął przyglądać niebu. Prychnęłam, odwróciłam się na pięcie i zacisnęłam oczy.
- Jestem ciekawa, czy tej laleczce też złamiesz serce, kiedy się trochę postarzeje! - tupnęłam nogą, a mój powark złości zagłuszył huk grzmotu i błysk jasnego światła, rozdzierającego ciemne, nachmurzone niebo. - Bo już charakter się nie liczy, co?! Tylko grube rzęsy, smukła sylwetka i wymalowane szminką cukierkowe usteczka, a do tego najlepiej jeszcze lśniąca, miękka, różowa sierść! To się teraz dla ciebie liczy?! Wiedz, że jej wygląd nie będzie trwał wiecznie! A moja miłość do ciebie zawsze! Do widzenia!
Zamknęłam powieki i popędziłam jak najdalej wśród lasu. Pioruny co chwila trzaskały o drzewa, a w powietrzu dało się słyszeć huk piorunów. Potwornie bałam się burzy. Gdy dobiegłam do skraju lasu, opadłam bez sił nad urwiskiem. Zaczęłam dyszeć, a gęste łzy spływały po policzkach mieszając się z gęstym deszcze. Nagle kawałek skały na którym leżałam, odłamał się, a ja runęłam w dół. W ostatniej chwili jakiś wilk chwycił mnie za łapę i wciągnął na górę. To chyba Cobalt... nie było widać zbyt dobrze przez gęsty deszcz... Opadłam z sił i... zemdlałam.
<Cobalt? Sorry, że tak długo, ale widzę, że i tak zastąpiłeś mnie już kimś innym...>
Ej…! Ja ci pokażę za tą plastikową dziunię!!!!!!!!!! ¤_¤ Choć słitaśna jestem, to fakt ^u^ Ale Cobalt mnie kocha szczerze! Nie tak jak ciebie ty ty!!!!!!!! ¤_¤
OdpowiedzUsuń~Chyba wiadomo kto, nie?! (Diamond)