- Wow... niezły jesteś w te klocki. - pokiwałam głową z uznaniem.
- To co? Idziemy? - uśmiechnął się.
- Jasne! - odwzajemniłam uśmiech. Wkroczyliśmy niepewnie do ciemnego korytarza. Powiało chłodem, pochodnia zgasła, a drzwi za nami zatrzasnęły się z hukiem. Zaczęłam się rozglądać zdenerwowana po pomieszczeniu. Nic nie widziałam.
- Oroz...
- Tak? - powiedział, a jego głos był teraz głośniejszy - czyli był bliżej.
- To... to chyba pułapka! - zagryzłam wargi.
Nagle w powietrzu, gdzieś w górze rozległ się złowrogi śmiech...
- Zdecydowanie!
<Oroz? Naprawdę przepraszam, że tak długo czekałeś ;___;>
- Oroz...
- Tak? - powiedział, a jego głos był teraz głośniejszy - czyli był bliżej.
- To... to chyba pułapka! - zagryzłam wargi.
Nagle w powietrzu, gdzieś w górze rozległ się złowrogi śmiech...
- Zdecydowanie!
<Oroz? Naprawdę przepraszam, że tak długo czekałeś ;___;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz