- Oczywiście! - wykrzyknęłam głośno, przekrzykując tłum. Basior uśmiechnął się do mnie. Wziął mnie za łapę i pociągnął gdzieś z dala od imprezy. Po drodze wziął jeszcze z baru dwa drinki. Zaprowadził mnie do małej zatoczki przy brzegu morza. Świetliki tliły się na milion kolorów, a księżyc odbijał się w wodzie...
<Veyron? Sory, że takie krótkie, ale weny brak... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz