-Czemu tylko my możemy ci pomóc? I skąd mamy wiedzieć, że ten gruby gościu ci nie zapłacił? Po za tym puść Cyndi'ego...-potwór, czy raczej zmutowany wilk z westchnięciem uwolnił jego łapę z tej macki, czy co on tam miał.
-Gdybym nie wiedział, że tylko wy możecie, nie wychodziłbym z zamku po ciszy nocnej. To jest tam bardzo surowo karane... dlatego nie zamierzam wracać... A żebym mógł zostać tu, potrzebuję waszej pomocy. A nawet idę o zakład, że jak wrócę do dawnej postaci, to chociaż ty mnie rozpoznasz...-zwrócił głowę w stronę Cyndi'ego. Ten chwilę się zastanawiał, ale chyba go przekonał.
-No dobra. Chodź z nami do watahy, coś wymyślimy...-powiedział. I w tym dziwnym orszaku ruszyliśmy w drogę powrotną. W sumie to nikt się nie odzywał, co było strasznie męczące. Za cicho. Nie lubię... Znaczy się lubię, ale nie tak długo. Dopiero nad ranem z powrotem byliśmy na naszych terenach. Kilka wilków już polowało, a te, które nas widziały natychmiast cofały się na widok potwora. My zabraliśmy go do Samanthy. Wyjaśnił jej co dokładnie z nim robiono i mniej więcej chyba, bo nie na pewno, jak można to odwrócić. Samantha kazała mu przyjść jutro i podeszła do jakiś półek w głębi jaskini. W tym czasie my wyszliśmy na zewnątrz.
-A tak właściwie...-zapytałam. -Jak ty się nazywasz?
<Cyndi? Sorry za długość x3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz