Kiedy Matt wybiegł zamieniłam się w dym i poleciałam za nim. Kiedy przystanął zmieniłam się w wilka i podeszłam do niego.
-Hej, Matt posłuchaj mnie teraz dobrze? - powiedziałam łagodnym tonem. Zupełnie jakbym przemawiała do małego, wystraszonego szczeniaka. Nie protestował, aiec uznałam, że mogę mówić. Wiedziałam że basior płacze. Nie było tego słychać, ale trząsł się w spaźmie. Kolejna łza wypłynęła z jego oka. Otarłam ją i objęłam go ramieniem. Czemu byłam dla niego taka miła? Sama nie wiem. Ale nieważne.
-Matt, słuchaj. Ja nadal cię kocham, ale... możemy zostać dobrymi przyjaciółmi, prawda? - przemawiałam tym samym ciepłym i przyjacielskim tonem - Wybierz jedną z nas, albo inną. Nie obrażę się, przysięgam.
Wilks spojrzał na mnie. Oczy miał nadal wilgotne, ale już nie płakał.
-Mogę cię odprowadzić do twojego domu?
Przytaknął. Ruszyliśmy powoli. Nadal miałam kształt tego białego wilka. Doszliśmy do celu. Matt już chciał wejść, kiedy go zatrzymałam.
-Matt, posłuchaj głosy serca - powiedziałam cicho po czym podeszłam i cmoknęłam go w policzek. Zarumieniłam się. Matt zresztą także.
*Następnego ranka*
Spałam jeszcze smacznie kiedy usłyszałam łagodny głos Matta.
-Hamona? Pobudka!
Otworzyłam oczy. Matt stał w wejściu, a światło dnia wpadało do jaskini. Westchnęłam i przeciągnęłam się. Stanęłam na nogach.
-Witaj Glonomódżku - przywitałam się z uśmiechem - Lepiej już ci?
Przytaknął. Nagle zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Płuca jakby przestały pobierać tlen. Zaczęłam się dusić. Wokoło mnie zaczęło migotać białę światło i emanowała ode mnie dziwna energia. Czułam to. I wtedy wszystko rozpłynęło się w ciemności... Straciłam przytomność.
<Mattciu? Co ty na to?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz