niedziela, 30 sierpnia 2015

Od Restii

Nie wiedziałam gdzie iść by dojść do… No właśnie nie wiem dokąd ja chciałam iść. Chciałam trochę się przestraszyć lub zrobić coś ciekawego. Na moje szczęście zobaczyłam w cieniu jakiegoś basiora. Patrzył się na mnie. Przeszedł mnie dreszcz który momentalnie opanowałam. Spojrzałam na nie zbyt urodziwego basiora. Jego oczy wydawały się jak za mgłą a miejscami nie miał futra… Był jednak wysoki i na pewno nie można powiedzieć, że jest gruby. Był zgarbiony i wręcz skulony. Nie bałam się pozorom i podeszłam do basiora.
-Cześć - powiedziałam.
-Hej - miał troczę zachrypnięty głos.
-Jak się nazywasz? - zapytałam.
-Jestem Death. A ty? - zapytał mimo woli sympatycznie.
-Ja jestem Ass… - zastanowiłam się. - Mów mi Assa.
-To twoje przezwisko tak? - podtrzymał rozmowę.
Zrobiło mi się miło na sercu dzięki tej zwykłej przyjemności.
-Nie… Tak? Więc właściwie to moje drugie imię. Na pierwsze mam Restia.
-Nie lubisz ego imienia czy coś? - znów się postarał.
-Lubię, ale jest takie poważne, a to do mnie zupełnie nie pasuje. - wyznałam.
Uśmiechnął się miło. Odwzajemniłam uśmiech. Byłam wręcz pewna, że widać mi wszystkie zęby.
-A jeśli ty też nie lubisz nudy to może znasz tu jakieś straszne miejsca? - uśmiechnęłam się zadziornie.
Chwilę się zastanowił nad odpowiedzią. Poruszył się nie spokojnie.
-No znam. - przyznał.
-Nie lubisz takich miejsc co? - zapytałam smutno.
-Nie o to chodzi… - powiedział.
-A o co? - z ciszyłam głos.
-Tam może być niebezpiecznie. Jesteś świadoma zagrożenia? - zapytał smutnym głosem.
-Zawsze jestem. Zawsze wychodzę z tara pat, ale nie uważasz, że to ciekawe przeżywanie przygód?-Zapytałam z błyskiem w oku.
-Oczywiście, ale… Zawsze może być coś nie tak. Już kiedyś miałem przygodę. - pochylił głowę.
-Obiecuję, że wyjdziemy… stamtąd cali i zdrowi. Jeśli nie chcesz tam iść to ja wyjdę. -przyrzekłam.
Zerknął na mnie.
-Pójdziesz? - zapytałam.
-Pójdę. - powiedział z niechęcią.
-To prowadź. - wymamrotałam.
Nie odezwał się już.
Poprowadził mnie pod czarny las gdzie nie widać był nieba. Od razu poczułam grozę w wietrze. Drzewa nieco skrzypiały. Nic oprócz naszych oddechów nie było słychać. Liście na drzewach były, albo czarne, albo ich nie było. Nie było tam światła tylko cień. Zapowiadało się nie przyjemnie, ale o to chodzi w przygodach. Death muszę przyznać pasował do tej scenerii. Niestety. Uśmiechnęłam się.
Zachichotałam z podniecenia.
-Czyt to są tereny watahy? - zapytałam przecinając pazurem nić pająka.
-Nie. To są tereny… Właściwie niczyje. - powiedział.
-Nie wierzę by nikt tam nie mieszkał.- szepnęłam.
Sposępniał.
-Można łatwo się powiedzieć. - zacisnął zęby.
Telepatią powiedziałam mu:
„Nie martw się… To tylko drzewa… Nikt tu nie ucierpi… Obiecuję, że będzie dobrze!”
Przeszedł go dreszcz.
„Nie będę czytała myśli nikomu kto tego nie chce.”
Skinął głową.
Weszłam pod pokrywę cienia i serce zabiło mi mocniej. Pomrugałam oczami by przyzwyczaić je do ciemności. Death zareagował tak samo. Przygryzłam wargę. Postawiłam kolejny krok do przodu. Gałęzie się złamały pod ciężarem mojej łapy. Przestraszyłam się.Spojrzałam na Deatha. Nie był tak przestraszony jak ja. Bardzo spokojnie znosił te trzaski, powiewy i jakieś dziwne charczenie. Hola. Hola! Charczenie?!
Odwróciłam się i zobaczyłam jakieś cienie mknące przez drzewa. Zdrętwiałam. Śmiały się przeraźliwie - takim piszczącym. Uszy mnie zabolały.
-Death? - zapytałam. -Też je widzisz?
-Aha… - przeciągnął. - Tak trochę…
-A słyszysz je? - zapytałam.
-Niestety tak.
-Co to jest? - pisnęłam.
-Nie wiem… - szepnął i podszedł do mnie.
Odetchnęłam.
-Trochę tu strasznie. - ruszyłam przed siebie.
-Zgadzam się.
Drgnął. Dogonił mnie. Zawsze się tak bałam, ale fajnie czasem się po bać. Kiedy znów usłyszeliśmy te śmiechy były znacznie bliżej wręcz czułam jak delikatnie muskały mnie ich włosy. Dziwne były tak blisko, a ich twarze nadal były mi nieznane. Kilka z cieni wyciągnęło noże. Byłam bardzo sparaliżowana. Death Warknął pokazując wszystkie swoje śnieżnobiałe zęby. Mocą podniosłam kilka kamieni znajdujących się w pobliżu. Zawirowałam nimi wokół nas trafiając kilka cieni, ale to nic nie dało. Cienie zaczęły się tylko głośniej śmiać. Jeden z cieni się zatrzymał i Spojrzał na nas.
-Już stąd nie wyjdziecie. - krzyczał bardzo zachrypniętym głosem.
-Czego… Chcecie?! - krzyknęłam.
-Tego czego ty… Tylko bardziej… - zaśmiał się.
-Czego ty chcesz? - zapytał basior.
-Strachu… - wymamrotałam i poczułam ukłucie w skroniach.
-Dobrze… - cień skierował nóż w moją stronę.-To wy się będziecie bać.
W tym momencie wpadłam na pewien pomysł. Skoro to cienie to światło je zabije! Musiałam to powiedzieć Deathowi.
„Światło! Trzeba tu wpuścić światło! Death! Trzeba coś zrobić!”
Spojrzał na mnie. Zobaczyłam w jego oczach nadzieję.

<Death? Masz jakiś pomysł?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz