- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło - dodałam.
- Nic się nie stało - odparł Lost.
- Jesteś nowym członkiem watahy, tak? - zadałam pytanie.
- Zgadza się.
Dziwne... Nie kojarzyłam go. Wydawał mi się odległy. Nie miałam pojęcia, co o nim myśleć.
- Podoba ci się tutaj? - zaczęłam być nieco wścibska.
- Jest świetnie, ale jeszcze nie zdążyłem dokładnie poznać tych terenów - odpowiedział.
- Może cię oprowadzę? - zaproponowałam.
- Niezły pomysł.
- To chodźmy!
Na początku przeklinałam siebie w duszy za to, że wysunęłam taką propozycję, jednak jakiś czas później zrozumiałam głupotę, jaka kryła się w tamtym przekonaniu. Lost to członek watahy, a my wszyscy tutaj jesteśmy jak jedna rodzina. Odsunęłam więc obawy oraz złe przeczucia na drugi plan. Szliśmy obok siebie. Obserwowałam przyrodę dookoła. Wszystko żyło, oddychało. Nie przyglądałam się nigdy z bliska terenom watahy. Wyglądały przepięknie, zjawiskowo. Zbliżyłam się do krawędzi przepaści. Spojrzałam w dół. Wodospad niczym biała wstęga wędrował ku dołowi. Gdy podniosłam oczy, dostrzegłam spiczaste stożki gór. Westchnęłam. Dawno nie widziałam tak pięknego widoku... Odpłynęłam i przez chwilę zapomniałam o otaczającym mnie świecie.
<Lost? Na razie brak weny, trzeba się rozkręcić :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz