- Spoko, wszystko Ok, zachaczyłam tylko o gałąź czy coś - uśmiechnęłam się. - Nic mi nie jest.
- Uff - Shay odwzajemnił uśmiech. - Lepiej uważaj na siebie.
- Będę - mrugnęłam.
Mmm... jaki on kochany. Naprawdę mnie uratował! Ale cóż, to było przewidywalne. Ale jednak to zrobił....
- Przejdziemy się gdzieś? - spytałam.
- Dobrze - odpowiedział.
A więc szliśmy. Świeciło słonko, śpiewały ptaszki... nagle coś zaszeleściło w krzakach. Stanęliśmy.
- Co to do... - zaczęłam.
Nagle z krzaków wyszedł...
<Shay? Weź trochę dłużej ^,^>
⬆⬆⬆
Powiedziała Diamond, po czym napisała opowiadanie składające się z dziesięciu zdań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz